Dlaczego obraz Matejki przepowiadający losy świata do dziś pozostaje w ukryciu? Sensacyjna powieśc oparta na prawdziwych wydarzeniach.
W wypadku samochodowym ginie dziennikarz jednej z popularnych gazet. Jego auto zostaje zmiażdżone przez rozpędzonego tira na albańskich rejestracjach. Ta śmierć udaremnia ujawnienie ważnych dokumentów dotyczących Chrztu Warneńczyka - najczęściej kradzionego obrazu Jana Matejki. Jakub Kania, prokurator IPN-u i adresat dokumentów, zostaje wciągnięty w niebezpieczną rozgrywkę o tajemnicze płótno. Trwa ona od kilkuset lat, z udziałem między innymi hitlerowskiego grabieżcy dzieł sztuki, żydowskiego antykwariusza z Krakowa oraz dyrektora warszawskiego Muzeum Narodowego. Tajemnica związana z obrazem dotyczy sekretnego proroctwa, według którego co 444 lata pojawi się szansa pojednania islamu z chrześcijaństwem. Ale jest ktoś, kto nie zawaha się przed niczym, aby udaremnić spełnienie przepowiedni. I Jakub Kania właśnie stanął mu na drodze.
Maciej Siembieda - (ur. 1961), pisarz i reportażysta, trzykrotny laureat "polskiego Pulitzera", czyli nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w kategorii reportaż. Od trzydziestu lat prowadzi dziennikarskie śledztwa historyczne. Publikował m.in. w paryskiej "Kulturze", "Polityce", "Odrze" i "Tygodniku Kulturalnym". Tajemnicy "Chrztu Warneńczyka" poświęcil kilkanaście lat badań. Powieść "444" jest ich rezultatem, łącząc prawdę historyczną z ficją literacką, których granice są nie do rozpoznania
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2017-04-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 560
Język oryginału: polski
O tym, że niektóre rzeczy są niemożliwe, często decyduje nasz brak wyobraźni.
Od kiedy czytam powieści Macieja Siembiedy ( Wydawnictwo: Wielka Litera) , wiem że mogę liczyć na tego autora, jego książki są połączeniem fikcji literackiej z prawdziwymi wydarzeniami, to połączenie jest jak najbardziej rzeczywiste, oddaje obraz realizmu, a tematyka za każdym razem zadziwia, wprawia w niebywały stupor, nie tylko mierzymy się z kłopotami teraźniejszości, ale tutaj znajdziemy kawał historii, badamy ją, odkrywamy nowe wątki i dowiadujemy się tego czego nie znajdziecie w książkach od historii. Każda z książek pomimo iż zawiera głównego bohatera osadzonego w postaci prokuratora, jest oderwaną opowieścią, wchodzimy w butach w wydarzenia które miały w istocie miejsce, zostały zakopane, zapomniane, lecz autor wplata je wątkami w fabułę, dając niesamowity przedsmak przygody w którą się wpada i zatapia, w postacie, w karty historii. Zagadkowa, pełna ciekawostek, niebanalna opowieść która swój początek miała, ale zacznijmy od początku.
Wypadek Pawła Włodarczyka sprawił że wiele rzeczy zaczęło wychodzić na światło dzienne, przede wszystkim temat z jakim się parał od lat, nie wyjaśniona zagadka pewnego obrazu Jana Matejki. Ten namalował go z myślą o pojednaniu chrześcijaństwa z islamem. Płótno jednak było krótko własnością rodziny, stał się za to najbardziej kradzionym obrazem świata. Paweł postanowił spotkać się z prokuratorem IPN-u, Jakubem Kanią, po to by przedstawić zbierane od lat materiały. Jednak wypadek sprawił, zawarzył na wielu rzeczach, brak dokumentów które rzekomo ktoś ukradł, sprawił że ten postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i dowiedzieć się dlaczego obraz ; Chrztu Wareńczyka ; którego notabene zajmowała się Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce, położyła na niej krzyżyk, co było i jest takiego cennego w nim że stajemy się niemal świadkami historii nie tylko powstania obrazu, które miało być orędziem. Jakie fakty zostały ukryte, a jakie wypłynęły na wierzch? Czy na nim wisiała klątwa, proroctwo którego strzegli ci, co mieli w nim jakiś udział, nie tylko hitlerowski grabieżca dzieł sztuki, czy żydowski antykwariusz z Krakowa, kto będzie umoczony z warszawskiego Muzeum Narodowego? Czy Kani uda się rozpracować kolejną aferę? Czym jest liczba 444 - symbolem, a może przepowiednią, kto stoi za tym by ją udaremnić, co grozi Kani?
Świetnie napisana powieść, z lekkością pióra jaka wychodzi z pod ręki autora, nie pozostawia wiele złudzeń że ma się do czynienia z profesjonalną historią która może być nie tylko zagwozdką dla historyków, ale i nie zwykłą przygodą, niezbadanym lądem którego odkrycie sprawia wiele frajdy. Tajemnicza, zagadkowa, zawiera wiele faktów rzeczywistych, dla mnie to zawsze dłubanie w historii, szperanie, szukanie czy fakt staje się realnym namacalnym dziełem, nie tylko fikcji lecz wydarzeń. Główna postać jest inspiracją dla wyobraźni, bo i luzak i fachura w jednej osobie, człowiek który lubi swoją pracę, który nie zostawia nie zakończonych rzeczy na kiedyś, jest niesztampowy i na tle charakterystyki pracy - niebanalny. Osobiście polecam serdecznie każdemu z Was.
Kilka dni temu podjęłam się pewnego zadania: próbowałam znaleźć wszystkie książki, które przez media, blogerów lub wydawców zostały porównane do książek Dana Browna. Znalazłam kilka „podobnych do Kodu Leonarda da Vinci”, pisarzy piszących „niczym Dan Brown” oraz bohaterów „intrygujących jak Robert Langdon”. Oczywistym jest, że taki marketingowy zabieg może przynieść dużo dobrego, przełożyć się na zwiększone nakłady, a co za tym idzie – świetną sprzedaż. Wszystko zależy od tak zwanego „targetu”. Ja w tym wypadku jestem poza nim. Nie zachwycił mnie „Kod Leonarda da Vinci”, nie pokonały mnie „Anioły i demony”, a „Inferno” odłożyłam po stu stronach. Może i jeszcze to pierwsze przeczytałam z niejakim zainteresowaniem, może nawet zerknęłam przy okazji na Toma Hanksa walczącego z Opus Dei, ale naprawdę – ile można? Był to zasadniczy powód, dla którego książka „444” Macieja Siembiedy przeleżała na moim regale kilka ładnych miesięcy, zanim postanowiłam wreszcie zmierzyć się z lekturą. Przyznam, że porównywanie jej do hitu Browna całkowicie mnie zniechęcało. Płomyk nadziei tlił się jedynie w osobie autora, który jest przecież cenionym dziennikarzem, reportażystą (a to drugie w moich oczach czyni go szczególnym). Czy ktoś, kto jest trzykrotnym laureatem tzw. „polskiego Pulitzera” może stworzyć literacką kichę na miarę niedoszłego muzyka? Pewnie może, ale przecież nie musi. Z takim wewnętrznym dysonansem rozpoczęłam literacką podróż za przepowiednią arby, skrupulatnie oddzielając prawdę od fikcji.
Głównym bohaterem „trzech czwórek” jest obraz Jana Matejki „Chrzest Warneńczyka”, który – zgodnie z legendą – otwiera światu drogę do pojednania dwóch religii: islamu i chrześcijaństwa. Nic zatem dziwnego, że płótno staje się niezwykle pożądanym kąskiem dla wielu wpływowych osób. Za tę historię umierają ludzie, nieświadomi faktu, że nadepnęli na odcisk niebezpiecznemu bractwu Bokira, które od wieków za wszelką cenę chce zachować tajemnicę arby. Siembieda zabiera nas w podróż przez kilka czasoprzestrzeni. Startujemy w czasach współczesnych, by za chwilę znaleźć się w 998 roku wśród piasków pustyni, gdzie poznajemy okoliczności śmierci pierwszego z czterech. Podróżujemy przez XV wiek, by przypomnieć sobie, kim był Władysław Warneńczyk i w jakich okolicznościach na trzy dni rzeczywiście udało się zażegnać odwieczny konflikt między religiami. Wiek XIX to śmierć kolejnego z bohaterów przepowiedni, a także powstanie obrazu. Wiek XX to już pierwsze polskie śledztwa dotyczące arby, które płynnie przenoszą nas do naszych czasów, kiedy toczy się „właściwe” śledztwo. To tutaj Jakub Kania stara się rozwikłać zagadkę, na którą naprowadził go zmarły w tragicznych okolicznościach dziennikarz. Siembieda poszedł dalej, ukazując nam tajemnicę arby również w XXIV wieku.
Muszę przyznać, że dla mnie wszystkie futurystyczne opowieści są mało zjadliwe. Nie lubię wybiegać w przyszłość o kolejnych sto lat. Po przeczytaniu „444” odkryłam jedną rzecz: zjem wszystko, jeśli ktoś poda to w odpowiednio przyrządzony sposób, najlepiej z lekko pikantnymi przyprawami. Panu Maciejowi to się udało. Dotyczy to całych niemal sześciuset stron. Może rzeczywiście tematem swojej książki uczynił problematykę rodem z „Kodu Leonarda da Vinci”, jednak zrobił to z reporterską pieczołowitością. Czytając o Abelardzie da Tarragona czułam na twarzy samum, który wciskał między moje zęby ziarenka piasku. Z przyjemnością spędzałam czas w domu Jana Głębockiego, skradając się za plecami Leona Wyczółkowskiego poprawiającego dzieła mistrza Matejki. Wreszcie – zachłysnęłam się Jakubem Kanią, który jako inteligentny, bezpośredni, zabawny mężczyzna skradł moje serce. W zasadzie nie wiem już, czy tę historię opowiedział reportażysta czy raczej gawędziarz snujący piękną historię. Język, którym operuje pisarz, jest językiem erudyty. Przyznam, że to niezwykłe doświadczenie czytać książkę, która cieszy oczy, uszy i mózg pięknym językiem. Nie potrzeba do tego patetyzmu, szafowania swoją wiedzą z każdego zakresu. Tutaj czuć było, że Siembieda jest po prostu najlepszym człowiekiem do napisania takiej książki – jego przygotowanie, genialne łączenie wątków, mieszanie czasoprzestrzeni, ganianie czytelnika z jednego miejsca w drugie, wprowadzenie mnóstwa bohaterów – wszystko to wykonane z precyzją i wrażliwością. (Za nietuzinkowy sposób opisywania urody i osobowości Kasi Karewicz należy się najwyższa ocena.)
I ciągle się zastanawiam… Jak można porównywać Siembiedę do Browna? Niech się ten drugi uczy od pierwszego, a porównania niech tyczą się jedynie nakładu – życzę, żeby książki Pana Macieja sprzedawały się równie dobrze. Już za chwilę premiera kolejnej.
Bardzo lubię połączenie powieści sensacyjnej z historią w tle. Z tego też powodu powieść Macieja Siembiedy nie mogła mi się nie podobać. Intrygujący pomysł na pojednanie chrześcijaństwa islamu ( szkoda, że to tak mało prawdopodobne), ciekawe postaci i doskonałe dialogi, w których nie zabraknie ciętego, inteligentnego humoru. To był bardzo dobrze spędzony czas, szczególnie, że i trochę faktów historycznych mi się przypomniało.
Z jednej strony szalenie ciekawa historia nieprzeciętnej kobiety, z drugiej - głównej bohaterki nie polubiłam, ponieważ musiała się wykazać niezłym charakterkiem i sprytem, że zdobyła swoją pozycję. Gdyby jeszcze na zdobyciu pozycji kończyłoby się, moja sympatia byłaby większa. Niestety skrytobójstwo potwierdza tylko, że niestety mimo ciekawego życiorysu, Aleksandra szlachetna i dobra nie była.
Książkę warto przeczytać i zapoznać się z historią życia tej niesamowitej osoby i otoczenia w jakim przyszło jej żyć.
Całkiem ciekawa, ale mam kilka zastrzeżeń. Początek wciągajacy i naprawdę dobrze się czyta tylko były zasygnalizowane wyfarzenia, które nie wiadomo po co zostały rozwinięte jako rozdziały. Przez to był brak zaskoczenia a irytacja, że można było na czymś innym się skupić. I koniec...autora troche za bardzo poniosła fantazja. Wydarzenia skadś się wzięły ni z gruszki ni pietruszki.
Rozpiętość czasowa powieści sięga lat 998 do 2332. Wszystko pięknie splecione proroctwem czwórki. Czterech wybrańców ze znakiem Arby co 444 lata będzie miało możliwość pogodzenia dwóch religii - mianowicie chrześcijaństwa i islamu...
Jednak perspektywa spokoju na świecie nie wszystkim jest po drodze. W proroctwie znaczącą rolę odgrywa obraz Jana Matejki - Chrzest Warneńczyka, który to współcześnie będzie chciał odnaleźć Jakub Kania - prokurator IPN. Czy mu się to uda i co wspólnego z Matejką mają pancerzyki biedronek?
Powieść czyta się z wielką przyjemnością. Masa trafnych metafor - niejednokrotnie wywołujących... śmiech! Język powieści to prawdziwa uczta dla czytelnika. Wszystkie wątki są ze sobą znakomicie powiązane. Wyobraźnia i wiedza autora stworzyły niesamowitą historię!
444 to połączenie współczesnego kryminału, z thrillerem i powieścią historyczną.
W wypadku samochodowym ginie dziennikarz jednej z popularnych gazet. Jego auto zostaje zmiażdżone przez rozpędzonego tira na albańskich rejestracjach. Dziennikarz jechał właśnie na spotkanie z Jakubem Kanią, prokuratorem IPN-u, którego przed swoją śmiercią zainteresował tajemnicą dotyczącą proroctwa przedstawionego na obrazie znanego polskiego malarza. Obraz Matejki dziwnym trafem jest niedostępny dla miłośników sztuki, i od wielu lat przebywa w prywatnych zbiorach, kilkakrotnie wykradany. Jakub Kania, początkowo nie zdaje sobie sprawy z tego jak wielką tajemnicę skrywa obraz i jak wielkie niebezpieczeństwo grozi każdemu, kto zacznie się interesować obrazem. Czy proroctwo dotyczące pojednania islamu z chrześcijaństwem spełni się? Co oznacza cyfra 444? Ile osób musiało zginąć, aby uchronić obraz przed niewłaściwymi ludźmi? I czy poszukiwanie nieznanego obrazu Matejki może być dla kogoś śmiertelnym hobby? Co takiego słynny polski malarz ukrył lub przekazał na płótnie swojego obrazu?
Przyznam szczerze, że nazwisko autora do tej pory było mi nieznane. Ale cóż mogę powiedzieć na swoje „usprawiedliwienie”, mimo swoich lat nie udało mi się poznać świetnych dzieł wielu wybitnych pisarzy. A tę powieść z czystym sumieniem mogę zaliczyć do tych świetnych.
Od zawsze interesowałam się mistyką, chociaż nie czysto ze względów religijnych, bo moje podejście do wiary i do kościoła jest jakie jest i nic już w tym nie mam zamiaru zmieniać. Miałam kiedyś podopiecznego, który był agnostykiem, a w młodości studiował religioznawstwo i do dziś pamiętam jego długie, ciekawe opowieści na temat różnych religii.
Wracając jednak do książki, przyznaję, że po raz kolejny dosłownie, zatraciłam się w lekturze. Książka dość nietypowa, jej początek przenosi czytelnika do zagadkowego morderstwa w roku 998, wciągając dosłownie od pierwszych stron. Fabuła jest tak skonstruowana, że teraźniejszość przeplatana jest wątkami historycznymi, i tak wędrujemy sobie po różnych epokach, wpadamy na chwilę do bardzo odległej przeszłości, aby za jakiś czas znów być tu i teraz. Każda część książki kończy się swoistym znakiem zapytania, pewną sytuacją, której dalszego ciągu czytelnik jest bardzo ciekawy, ale dana intryga czy sytuacja pozostaje ciągiem tajemnicy, bo autor sprytnie przenosi fabułę do zupełnie innego miejsca i czasu, pozostawiając swojego czytelnika przed niedopowiedzeniem i nadzieję, że „ciąg dalszy nastąpi…”
Moim zdaniem, autor posiadający ogromną wiedzę historyczną, potrafi ją przekazać tak, aby czytelnika nie tyle przyciągnąć do powieści, ale przede wszystkim zainteresować go tą historią, często z wielu przyczyn nam nieznaną, lub do tej pory nie poruszaną w rozmowach z innymi. O przepowiedni oczywiście nie wiedziałam, ale bardzo bym chciała aby kiedyś się spełniła, chociaż chyba wielu osobom ona jest nie na rękę, tylko komu bardziej? Islamistom czy chrześcijanom?
(…) Ten list, czcigodny panie, mówi o przepowiedni – wyjaśnił. – Według słów dostojnego A-Hakana począwszy od roku tysięcznego czterech wybranych, każdy co czterysta czterdzieści cztery lata, otrzyma od Boga sposobność przyniesienia światu wiecznego pokoju, który ma się zacząć od pojednania chrześcijaństwa z islamem. Wielki emir pisze, że zgodnie z proroctwem w żyłach każdego z wybrańców płynąć będzie królewska krew, i spłodzą go rodzice wyznający różne religie. Każdy też nosić będzie znamię na czole… (…)
No i tym cytatem z książki poniekąd zdradziłam, co oznacza ta dość tajemnicza liczba 444, będąca tytułem książki.
Oprócz ciekawej fabuły skonstruowanej na faktach historycznych, mitach czy fikcji opartej na wyobraźni autora, muszę stwierdzić, że osoby występujące w powieści zostały bardzo dokładnie ukazane zarówno pod względem osobowościowym jak i wizualnym. Takie połączenie jest z pewnością miłym zaskoczeniem dla nowego czytelnika, nieznającego do tej pory „pióra” tego pisarza. Malowniczo wręcz opisane osoby, z łatwością można sobie wyobrazić, bez nadmiernego wytężania umysłu, który bardziej angażuje się przecież w śledczo-historyczną fabułę.
Lekki humor towarzyszący temu dość poważnemu tematowi, dodaje moim zdaniem lekkości w czytaniu, chociaż słownictwo autora nie jest zbyt proste. Momentami musiałam nawet sięgać do słownika, aby zrozumieć wplecione w treści słowa czy nazwy takie na przykład jak: spahisi, jatagany, ryngraf, czy grzyby ektomikoryzowe, itd. Ale dzięki temu poszerzyłam zakres swojego słownictwa (mam nadzieję).
Zaskoczyło mnie natomiast samo zakończenie, i tu muszę się przyznać do tego, że niezbyt mi się podobało, chociaż taka być może jest wizja przyszłości. Nie przepadam za science-fiction, autor oczywiście, aby fabuła miała swój początek i koniec umieścił wizję przyszłości, czyli rok 2332, w którym na świat ma przyjść ostatni z wybrańców. No cóż, wolę jednak przeszłość i teraźniejszość od awatarskiej przyszłości.
Jeśli chodzi o mnie, to oczywiście po skończeniu książki, zaczęłam „szperać” w Internecie i doczytywać. Historia była kiedyś moim ulubionym przedmiotem, zwłaszcza w liceum, kiedy pani profesor tak sobie mnie „upodobała’, że wołała mnie do odpowiedzi nawet wtedy, gdy mnie nie było w klasie. Ale… kiedy to było?
Jakub Kania dostaje prywatne zlecenie od niemieckiej dziennikarki: ma rozwikłać zagadkę pożaru, który tuż przed wybuchem wojny strawił jedną z najwspanialszych...
9 grudnia 2012 roku dochodzi do zamachu na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Gdyby nie pancerna szyba zainstalowana tuż przed atakiem, największa świętość...
Przeczytane:2023-12-03, Ocena: 6, Przeczytałam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu, Książki XXI wieku, 52 książki 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku. 75, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023,
W LABIRYNCIE CZASU
Maciej Siembieda to jeden z autorów, których większości czytelnikom przedstawiać nie trzeba. Cieszy się ugruntowaną pozycją na kryminalnym rynku i od kilku lat grono miłośników jego książek rośnie. Dziś postanowiłam napisać kilka słów o książce od której wszystko się zaczęło.
Jakub Kania jest prokuratorem pracującym w Instytucie Pamięci Narodowej. Przypadkiem trafia na trop ekscytującej historii. Zgłasza się do niego dziennikarz, który przekazuje mu zaskakujące informacje na temat pewnego obrazu Matejki. Mężczyzna nie dociera na spotkanie z Kanią. Wypadek? W 1881 roku Jan Matejko maluje „Chrzest Warneńczyka”, dzieło, które w przyszłości stanie się najczęściej kradzionym polskim obrazem. Dlaczego? Jaki sekret skrywa płótno mistrza. Czy zawiera klucz do zagadki, dla której warto jest zabić? Jakub Kania rozpoczyna śledztwo, które okaże się wyjątkowo niebezpieczne. Są ludzie, którzy zrobią wiele, by pewne sekrety nigdy nie wyszły na jaw...
Kilka planów czasowych, mnogość postaci, szereg tajemnic i niesamowite zagadki historii – ogromne wrażenie robi to z jakim rozmachem jest ta powieść napisana. „444” trudno jednoznacznie sklasyfikować. Myślę zresztą, że wszelkie próby przypisywania tej książki do jakichkolwiek kategorii będą dla niej krzywdzące. Mamy tu kryminał, ale i powieść przygodową z solidnym tłem historycznym. Frapującą tajemnicę i mnóstwo wątków, które z biegiem czasu pięknie się łączą. Siembieda nie boi się wyzwań. To trudna powieść – stworzenie kilku planów czasowych i ogromna dbałość o szczegóły i należyte umiejscowanie faktograficzne. Autor niczym baletnica porusza się wyjątowo zgrabnie w różnych epokach historycznych. Pisze z dużą swadą i posługuje się wyśmienitą polszczyzną. Bardzo dobrze czyta się tę powieść. Jest inteligentnie napisana i z wielką dbałością o realizm. To trudne napisać taką książkę – pełną drobiazgowych opisów, wielowymiarowych postaci i tak umiejętnie skonstruowaną. Widoczny jest ogrom pracy włożony przez pisarza w tę powieść. Czuć tu pasję i szacunek dla odbiorcy.
„444” jest niczym sensacyjny film – kolejne sceny zbijają czytelnika z tropu. Maciej Siembieda sprawnie miesza, podrzuca tropy i zwodzi. Cóż to jest za pasjonująca lektura ! Szybkie tempo, dobrze zbudowani bohaterowie, wiernie oddane epoki historyczne i ta fenomenalna zagadka. Tajemnica obrazu, która porusza kolejne pokolenia. Bardzo intrygujący pomysł, który udało się pisarzowi naprawdę bardzo ciekawie zrealizować. Nie ma tu nawet chwili nudy, nie jesteśmy nawet w stanie dobrze poukładać sobie w głowie następujących po sobie zdarzeń, ponieważ Siembieda wciąż pędzi do przodu. Nie pozwala nam nawet na odrobinę oddechu. Świetna sensacyjna powieść, której lektura daje po prostu mnóstwo autentycznej przyjemności.
Jakub Kania to solidna postać. Taki swojak, którego szybko obdarowujemy naszą sympatią. Nie jest to żaden domorosły Indiana Jones, o nie ! To zwyczajny facet, który po prostu kieruje się zasadami i ma w sobie mnóstwo pasji. Popełnia błędy, myli się, nie jest marvelowską dmuchaną postacią. Ten bohater stanowi solidny trzon powieści. Mimo iż Siembieda wprowadza wielopostaciowość i szczegółowo nakreśla nawet osoby mniej znaczące dla osi fabularnej powieści, ten Kania stanowi opokę – punkt podparcia całej fabuły. Czuć od niego szczerość, jest naturalny, nie pozbawiony lęków i trosk. To ktoś, komu zaufamy.
Bezapelacyjnie polecam lekturę „444”. To po prostu perfekcyjna książka – wciągająca, bardzo dobrze napisana i dogłębnie przemyślana. Posiada wszystkie cechy, które w literaturze popularnej cenię : jest soczyście, ciekawie i mrocznie. To ten rodzaj powieści, który w jakiś dziwny sposób przypomina mi młode lata, gdy w książkach szukałam przygody, która oderwie mnie od szarości zwykłego dnia. Maciej Siembieda to człowiek, który w każdym z nas potrafi obudzić żyłkę poszukiwacza przygód. Nawet w tych, którzy dawno już tę cechę utracili. Polecam z największym piekielnym przekonaniem.