Test krwi
Jonathan Kellerman

Tym razem sięgnęłam po jedną z pierwszych książek o psychologu dziecięcym Delaware'u. Na początku przyznam szczerze byłam co najmniej zniechęcona. Nie potrafiłam się wgryźć w książkę, zastanawiałam się, czy aby na pewno mam do czynienia z tym samym bohaterem (i autorem), którego poznałam we wcześniejszych tomach, czy to może tylko zbieżność nazwisk i książka wcale nie jest zapowiadanym thrillerem/kryminałem. Jakoś przebrnęłam przez kilkadziesiąt mdłych stron historii małego Woody'ego, który nie dość, że był poważnie chory, to jeszcze jego rodzina nie chciała zgodzić się na leczenie. Czekałam i czekałam na jakieś wielkie BUM, które rozkręci tę książkę i jakoś mnie wciągnie w historię. No i Kellerman mnie nie zawiódł. Zaczyna się od zniknięcia rodziny. Nikt nie wie, gdzie są. Nikt nie wie, czy uciekli z własnej inicjatywy, czy pomogła im w tym sekta ,,Dotknięcie". Z każdym kolejnym rozdziałem pojawiają się nowe wątki, nowe tajemnice, nowe mroczne sekrety rodziny Swope'ów, sięgające czasów, gdy małego Woody'ego nie było jeszcze na świecie. Świetnie ukazana psychika postaci. Kellerman mistrzowsko opisał obsesję ojca na punkcie hodowli roślin i zatracenie się w tym do tego stopnia, że krzywda, którą wyrządził swojej córce Nonie, została kompletnie wypaczona; wówczas dwunastoletnia dziewczynka została kompletnie odczłowieczona, byle tylko pasować to fanatycznej wizji ojca. Rozwinięcie akcji i dość zaskakująca ciekawa historia na zakończenie książki, zdecydowanie zrekompensowały mi początkowe męczarnie z wgryzieniem się w tę powieść.

(Kliknij aby rozwinąć opinię)

Chętnie sięgnę po ta książkę

(Kliknij aby rozwinąć opinię)