W odległej przyszłości ludzie panują nad większą częścią ramienia Galaktyki. Jednak nie są to czasy pokoju. Dwie główne siły, Cesarstwo i Republika, wciąż toczą wojnę. Wrogie floty ścierają się, próbując przejąć kontrolę nad nowymi terytoriami i zasobami kosmosu. Kapitan Aidan Samuels, dowódca niszczyciela „Sirene”, musi wziąć udział w tajemniczej misji. Uwielbiany przez własną załogę, Samuels jest solą w oku przełożonych. To mistrz wszechświata w lekceważeniu regulaminów, co nie przeszkadza mu znakomicie wykonywać powierzonych zadań. Podczas wojny tacy ludzie są na wagę złota. Bo właśnie ktoś tego pokroju potrafi rzucić się w wir walki, ryzykując wszystko, a jednocześnie jest w stanie wyjść obronną ręką z największego niebezpieczeństwa. Co czeka grupę zadaniową floty cesarskiej w odległym rejonie kosmosu? Czy nieokiełznana natura Samuelsa będzie atutem, czy raczej przeszkodą podczas tej misji? Dynamiczne, plastycznie ukazane walki w przestrzeni, podstępy i tajemnice, przyjaźń i zdrada, szaleńcza odwaga i poświęcenie... Wszystko to można znaleźć na kartach pierwszego tomu trylogii Rafała Dębskiego „Rubieże imperium”. Atutem powieści są także – jak zwykle u tego autora – świetnie skrojone, tętniące życiem, krwiste postaci bohaterów.
Wydawnictwo: Drageus Publishing House
Data wydania: 2015-01-19
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 400
Czytałam i wciąż po głowie tłukła mi się myśl 'hej, to taki Star Trek zmieszany z Mass Effect'. Nooo pooowiedzmy.
Aidan jest dowódcą niszczyciela, ma status niewolnika i jest najbardziej krnąbrnym człowiekiem, jakiego w książce spotkacie (no, może poza KIMŚ). W wyniku rozkazu Cesarza on i kilku kompanów po fachu trafiają w wir walki z Republiką, a później znajdują tajemnicze coś. Do tej pory nie mam pojęcia co, może w kolejnym tomie coś więcej powiedzą.
Na fizyce znam się słabo (ale coś wiem), na prawach rządzących Kosmosem jeszcze mniej, więc trafiają do mnie opisy naukowe. Mogą być napisane brednie, a ja i tak tego nie wyłapię. Całkiem całkiem wyszły mu opisy walki i użycie różnego rodzaju broni. W końcu trafiła mi się książka, gdzie autor napisał, że "w Kosmosie nie ma góry, dołu, prosto czy w bok - liczy się kąt odniesienia" iii tak, właśnie, statki nie muszą latać gęsiego, mogą zaatakować z każdej strony.
Przede wszystkim zwykle Imperia mają korzenie z USA albo jakiś europejskich koalicji. A tu? Ha! Brazylia i hiszpańskie klimaty. Przynajmniej ze strony Cesarstwa, gdyż Republika jest idealną kopią Brytanii z czasów kolonialnych. Nawiązań do naszej, ziemskiej historii, jest w pizdu. Fajnie, ale jednocześnie niefajnie (Cezar zawsze umiera, spoiler). Tło historyczne nie jest jakoś szczególnie zarysowane. Ot, wiemy, że są trzy siły w Kosmosie - Cesarstwo, Republika i piraci. Na razie poznamy tylko dwie i jedynie z czasu obecnego. Nie liczcie na to, że dowiecie się coś więcej o historii powstawania tych sił, poza ogólnikami nie ma nic.
Postacie, pomimo iż podobały mi się, przyznaje, że są przeciętne. Zachowują się jak wojsko niskich lotów - siłę i potęgę i sam "charakter" pokazuje się poprzez wulgaryzmy jak i agresywne zachowanie. Słowo "pierdolić" spotkamy we wszystkich przypadkach i rodzajach, nie wspominając już o kurwach czy innych chujowych dupach. Zrozumiem, jak jedna, dwie postacie bluzgają, ale prawie każda? Takie meh. Chyba jedynie Sułtan i Inkwizytor nie biorą udziału w show "20 zakazanych słówek". Także nawet nie potrafię powiedzieć coś więcej o poszczególnych postaciach niż "oficerowie, w Kosmosie, klną jak szewc'.
Przyznaję, że dowiedziałam się, iż antymateria jest dodatnia. Tyle. Książka stawia na akcję, ciągle coś się dzieje, a ja chciałabym bardziej zarysowanie realiów Kosmosu. No jest to typowa opera mydlana w Kosmosie.
Czy warto? Pfff, ja tam nie uważam czasu z książką za stracony, ale nie spodziewajcie się nie wiadomo jak wspaniałego dzieła.
Czy sięgnę po kolejny tom? Dostałam go, także przeczytam.
Kontynuacja powieści Światło cieni. Ludzkość zawsze podejrzewała, że gdzieś we wszechświecie istnieją obcy. I zawsze przypominali oni w jej wyobrażeniach...
Opowieść o przygodach kata - inteligentnego, wykształconego, jednego z najbieglejszych w swoim fachu. Nosi on w sobie tajemnicę, niezatarte piętno związane...