bezduszny - wiersz
W kącie przykurczona, po kości wyniszczona,
przede mną stoi fortepian- muzyka nieskończona.
Tworzę po kolei, każde moje brzmienie,
od ogarniającego chłodu, palec mi sztywnieje...
I nie mogę grać, odporności mi brak,
ciekawe kiedy zniknęła.
Lecz dalej wystukuję, serca moje bicie,
bo nie wyobrażam sobie, skończyć z tym osobiście.
Jestem zbyt słaba?
Głos od tej piosenki drży...
gdzie jesteś, na zewnątrz deszczyk dżdży.
Powoli konam, łzy wystukują rytm,
usta wydobywają z siebie niewiarygodny krzyk.
Ale to dla Ciebie, śpiewam piosenkę o miłości,
bo zaczarowałeś mnie, do granic wytrzymałości.
I może by tak nie bolało,
gdyby Cię na końcu pokoju nie było.