¦wieca p³on±ca - wiersz
Wzi±³em ¶wiecê p³on±c±
Która swym chwiejnym blaskiem
Otuli³a mnie sw± histori±
Z jej ¿arz±cego oka p³yn±c±
"Urodzeni nie ¿yj±
Godnie, jak by chcieli
Urodzeni przemijaj±
My¶l±c ¿e s± potêpieni
Spadaj± w czelu¶ci g³upoty
Choæ my¶l± ¿e jest inaczej
Ich my¶li s± jak koperty
Puste, w pow³oce bezbarwnej"
Po tej krótkiej rozprawce
My¶lê, kim¿e ja jestem
¯e akurat mnie dosiêga
M±dro¶æ ze ¶wiecy p³yn±ca
Mówi³a dalej swym zrêcznym jêzykiem
Co ciep³o daje i m±dro¶ci cienia
A ja oczy zamknowszy
S³ucha³em i wiedzê poch³ania³em
"Cz³owiek jak patrz±c wstech
Nigdy nie by³ taki sam
Na pocz±tku to w³ochacz
Mia³ instynkt jak zwierz
Przez tysi±clecia na ziemi
Rodzaj ludzki w gracji i w chwale
Rozstrzyga³ swe problemy, poprzez
Haniebne wojny i ¶miertelne kary
Cz³owiek to istota z³o¿ona
Zrozumieæ , nie ³atwo
Lecz czy wspó³czesne pokolenie
Nie mo¿e byæ lepsze?
Dlaczego tak siê dzieje
¯e jest coraz gorzej?
Nie potrafiê na to odpowiedzieæ
Ale bêdê próbowaæ
Mo¿e to z chêci przetrwania
Na tej zmêczonej ziemi
Mo¿e to ze strachu
Mo¿e przez nudy umys³u
Nagle, przerwa³a szeptaæ nie wiedz±c czemu
A ja powieki otworzywszy
Nico¶æ zobaczy³em, ciemno¶æ przed oczami mia³em
I zrozumia³em, ¶wieca i jej zrêczny jêzyk wygas³
Wosk, to ³zy, cichutko zaszlocha³em