Przełom w uzdrowieniu

Data: 2016-10-04 07:08:48 | Ten artykuł przeczytasz w 12 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Przełom w uzdrowieniu

Uzdrowienia mogą być stałą częścią naszego życia. 

 

W książce Przełom w uzdrowieniu autor, Randy Clark, zabiera nas w podróż do głębi znaczenia modlitwy o uzdrowienie i jej powiązania z wiarą. Opierając się na Bożym Słowie oraz na osobistych doświadczeniach, autor odkrywa przed nami przesłanki, które wpływają na to, że uzdrowienie ma miejsce. Omawia także kluczowe czynniki, które pomagają nam rozwinąć wiarę w uzdrowienie. 

 

Dzięki lekturze tej książki dowiesz się, jak: 

 

- odkryć fałszywe przekonania dotyczące uzdrowienia i oczyścić się z nich

- określić równowagę pomiędzy wiarą i oczekiwaniem

- odpowiedzieć na to, co Bóg czyni w różnych okolicznościach

- modlić się z przekonaniem i wypowiadać słowa z wiarą

- oczekiwać rezultatów w każdym czasie 

 

- Jeśli kiedykolwiek zetknąłeś się z praktyką lub nauczaniem w zakresie nadprzyrodzonego uzdrowienia, które niosło ze sobą więcej szkody niż pożytku, jeśli sam doznałeś zawodu lub zostałeś poraniony w tej dziedzinie, ta książka z pewnością jest dla Ciebie. Dałbym wiele, by móc ją mieć, gdy rozpoczynałem służbę w tej dziedzinie - powiedział dr n. med. Jan Grzeszkowiak - specjalista chorób oczu i chirurgii okulistycznej, organizator charytatywnych misji medycznych .

 

- Książka Przełom w uzdrowieniu Randy’ego Clarka jest jedną z najlepszych, najbardziej inspirujących publikacji na temat uzdrowienia, z jakimi do tej pory się zetknąłem. Gorąco polecam tę książkę każdemu, kto ma w sercu służbę niesienia pociechy, uzdrowienia i uwolnienia - twierdzi lek. med. Henryk Wieja - lekarz internista, autor, mówca, lider chrześcijański, Chrześcijańska Fundacja Życie i Misja w Ustroniu

 

Warto sięgnąć po Przełom w uzdrowieniu. Książkę poleca Wydawnictwo Koinonia, a dziś mamy okazję zaprezentować Wam jej premierowe fragmenty. Zapraszamy do lektury: 

 

W pomieszczeniu, wypełnionym ludźmi, było gorąco. Szum modlitwy narastał. Uczestniczyła w niej grupa nastolatków oraz pewien dwudziestotrzylatek – zaledwie kilka tygodni wcześniej najprężniejszy handlarz narkotyków w okolicy. To właśnie u niego zaopatrywali się wtedy niektórzy z obecnych tu nowo nawróconych. Dziś zamiast używek proponował im ewangelię Jezusa. Dziś wszyscy zgromadzeni z zaangażowaniem włączyli się w wielki bój o uzdrowienie. Ta młodzież to część kilkumilionowej rzeszy nawróconych do Chrystusa pod koniec lat sześćdziesiątych i na początku siedemdziesiątych XX wieku w czasie przebudzenia, które prawdopodobnie rozpoczęło się wśród hippisów, a później objęło też innych młodych ludzi w Ameryce Północnej i Europie.

 

Ci młodzi wierzący doświadczyli uwolnienia od uzależnień – od alkoholu i narkotyków – a niektórzy zostali uzdrowieni. O jaką sprawę zabiegali teraz z taką żarliwością? Co zjednoczyło ich w pasji i nadziei, w pełnej zapamiętania modlitwie? Od pół godziny modlili się za mężczyznę w średnim wieku nazwiskiem Johnny Metcalf, który cierpiał na ciężkie porażenie mózgowe.

 

Byłem obecny na tym spotkaniu. Modląc się o uzdrowienie Johnny’ego, wiedzieliśmy, że wszystko jest możliwe. Większość z nas zaczęła chodzić do kościoła zaledwie kilka tygodni wcześniej, nasz entuzjazm skutecznie odpierał więc wszelkie ataki zwątpienia. A Johnny’ego znałem od dzieciństwa. Kiedyś się go bałem. Poruszał się z wielką trudnością, kołysząc ciałem w obie strony i starając się zachować równowagę, gdy zmuszał do funkcjonowania częściowo sparaliżowane nogi. Nie umiał mówić. Szczytem jego możliwości było wydanie z siebie kilku niezrozumiałych jęków.

 

Johnny przychodził do kościoła kilka razy w tygodniu. Łapał okazje, żeby dojechać do małego wiejskiego kościółka, do którego uczęszczałem jako dziecko, a w każdą niedzielę dowożono go do jego rodzinnego kościoła – ja zacząłem do niego chodzić w wieku szesnastu lat. Widziałem, jak zimą Johnny pojawia się na nabożeństwach w spodniach oblepionych śniegiem, bo po drodze się przewrócił. Mimo poważnej niepełnosprawności od urodzenia Johnny kochał Boga. Wiedział, że pewnego dnia już nie będzie inwalidą. Wiedział, że Jezus za niego umarł, że przebaczył mu grzechy, wiedział, że Jezus może rozprawić się z jego chorobą i wadami wrodzonymi. Jednak nadzieję na uzdrowienie pokładał przede wszystkim w przyszłym życiu. 

 

Tymczasem przebudzenie ożywiło naszą wiarę. Uwierzyliśmy, że wszystko jest możliwe. Nie tylko uwierzyliśmy – zaczęliśmy oczekiwać cudu. I dlatego od trzydziestu minut błagaliśmy Niebo o Johnny’ego. Cud się nie wydarzył.

 

Czy czuliśmy się rozczarowani? Tak! Johnny odszedł z tego świata w taki stanie, w jakim się na nim pojawił – niepełnosprawny z powodu porażenia mózgowego. Ale dzisiaj Johnny nie jest już inwalidą. Wszedł do radości, której prawdę poznał w ewangelii. Może swobodnie i wyraźnie mówić, może biegać i skakać, nie choruje ani się nie starzeje, nie odczuwa żadnych dolegliwości – już na wieczność.

 

W tym momencie mojego życia chrześcijańskiego do pewnego stopnia rozumiem, dlaczego na tygodniowych nabożeństwach Johnny Metcalf zwykle jako pierwszy wstawał, by składać świadectwo na chwałę Boga. Chociaż nikt nie rozumiał ani słowa z tego, co próbował powiedzieć, tych kilka niewyraźnych sylab wołało głośno do nas – świadków wiary Johnny’ego i jego oddania Zbawicielowi. Musiało minąć jeszcze ćwierć wieku, zanim zacząłem oglądać uzdrowienia ludzi po udarze mózgu. (Udar o tyle przypomina porażenie mózgowe, że objawy obu chorób są skutkami niedotlenienia mózgu). Nigdy natomiast nie widziałem – choć wieczór modlitwy za Johnny’ego miał miejsce czterdzieści pięć lat temu – aby ktoś został uzdrowiony z porażenia mózgowego. Ale nadal się modlę. I ciągle czuję się zachęcony.

 

Dlaczego? Ponieważ potrzeba było trzydziestu pięciu lat i wielu modlitw za osoby z udarem mózgu, abym doświadczył przełomu. Gdy przełom przyszedł, pojawił się nagle. W ciągu dwudziestu czterech godzin byłem świadkiem trzech uzdrowień osób sparaliżowanych po udarze. Dwie z nich – mężczyzna i kobieta – zostały uzdrowione na jednym nabożeństwie. Przed nabożeństwem modliliśmy się za śmiertelnie chorych, za sparaliżowanych, za tych, którzy nie mogli samodzielnie chodzić, za niewidomych i głuchych. W czasie godzinnej modlitwy poprzedzającej nabożeństwo i następnej godziny uwielbienia razem z zespołem modliliśmy się za wielu ludzi.

 

Wspólnie z kilkoma innymi osobami podzieliliśmy czas modlitwy między te dwie ofiary udaru. Mężczyzna nie był chrześcijaninem. Tego dnia, w czasie porannego nabożeństwa, jego żona powiedziała mi, że wieczorem jej mąż znajdzie się w kościele po raz pierwszy w życiu. Nie był dobrym mężem; dopuszczał się zdrad i przemocy, był alkoholikiem. Kobieta natomiast była katoliczką. Ponieważ w Brazylii katolików i protestantów dzieli wiele uprzedzeń, musiała wykazać się dużą odwagą, by przyjść do ewangelicznego kościoła zielonoświątkowego. Pojawiła się z rodziną. Głowę nakryła chustą, co wyróżniało ją wśród zgromadzonych.

 

Obie chore osoby miały podobne objawy wynikające z udaru mózgu. Była to ręka szponiasta po częściowo sparaliżowanej lewej stronie ciała. Kobietę udar pozbawił też zdolności mówienia. Nie mogła zmusić ust do wypowiedzenia myśli.

 

Nasz zespół modlił się około dwóch godzin. Musiałem się odłączyć, żeby przygotować się do wyjścia za kazalnicę, głoszenia i usługiwania. Gdy mój stażysta ustawiał mi za uchem mikrofon, rozejrzałem się ponad głowami ludzi. To, co ujrzałem, zaszokowało mnie. Niewierzący mężczyzna, sparaliżowany po udarze, klaskał w dłonie! Ręka była zdrowa, a on sam śpiewał na chwałę właśnie poznanego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Kobieta też klaskała i śpiewała – po ręce szponiastej nie było śladu, paraliż ciała ustąpił, wróciła zdolność mowy. Po trzydziestu pięciu latach bez ani jednego uzdrowienia ze skutków udaru mózgu byłem świadkiem dwóch uzdrowień na jednym nabożeństwie.

 

Następnego dnia w innym kościele w Rio de Janeiro widzieliśmy, jak po modlitwie o uzdrowienie sparaliżowany od wielu lat mężczyzna wstaje z wózka i zaczyna chodzić. On też cierpiał z powodu skutków udaru mózgu. Tak więc po wielu latach oczekiwania na uzdrowienie choćby jednej osoby po udarze – trzy zostały uleczone w ciągu dwudziestu czterech godzin. Co się zmieniło?

 

Różnica polegała między innymi na tym, że od naszych przyjaciół Rollanda i Heidi Bakerów usłyszeliśmy, jak Bóg wskrzesza umarłych w Mozambiku. Miałem przywilej przeprowadzenia wywiadu z pierwszymi dwoma duszpasterzami, którzy wzbudzili kogoś z martwych w tym kraju – byli to Johnny i Rego. W tym czasie nie słyszało się jeszcze o setkach wskrzeszonych osób, jak to ma miejsce dzisiaj; była ich zaledwie garstka. Wiedziałem, że jeśli Bóg wzbudza ludzi z martwych nawet godzinę po ich odejściu, musi odbudować nie tylko komórki mózgowe, ale także wszystkie komórki ciała. Gdy zrozumiałem implikacje takiego cudu, pojąłem, że to, w co wierzę, jest nie tylko możliwe, ale także prawdopodobne. Nawet bardziej niż prawdopodobne – naprawdę dzieje się w Mozambiku.

 

Nie mogę niestety powiedzieć, iż uzdrowienia osób cierpiących z powodu udaru mózgu zdarzają się od tamtej pory regularnie – nie, nie jest mi dane tego doświadczać. Cuda nadal nie są normą, choć mają miejsce częściej niż kiedyś. Z drugiej jednak strony uzdrowienie stało się zasadą. Z definicji uzdrowienie może zachodzić w sposób naturalny, chociaż Bóg może je przyśpieszyć, aby dokonało się dużo szybciej albo nastąpiło w sposób nadprzyrodzony – przez bezpośrednie działanie Jego mocy. Cud to coś więcej niż uzdrowienie i więcej niż przyspieszenie procesu zdrowienia. W efekcie cudu pojawiają się brakujące organy, jak w przypadku cudu twórczego, albo tkanki, które nie powinny być obecne, znikają, jak w przypadku uzdrowień z nowotworów. Zarówno jednak uzdrowienia, jak i cuda są zjawiskami nadprzyrodzonymi, bez względu na to, w jaki sposób zachodzą.

 

Dla mnie uzdrowienie stało się normą – imperatywem wynikającym z akcentu, jaki kładzie na nie samo Pismo Święte. W wymiarze osobistym doświadczyłem, że standard ten rozwija się z upływem czasu. Nie zawsze tak było. Co się zatem wydarzyło, że uzdrowienie przestało być rzadkością i stało się zasadą? Mam na myśli kilka spraw. W marcu 1984 roku oglądałem więcej uzdrowień niż kiedykolwiek wcześniej. Miało to miejsce, gdy do mojego kościoła baptystycznego przyjechała grupa osób z ruchu Winnica (Vineyard) pod przywództwem Blaine’a Cooka. Po tej wizycie zaczęliśmy w kościele regularnie doświadczać uzdrowień. Ludzie byli uzdrawiani w każdym miesiącu. Wziąwszy pod uwagę, że przedtem wszystkie uzdrowienia, jakich byłem świadkiem, mogłem policzyć na palcach obu rąk, zmiana była znacząca. 

 

Zespół z Winnicy nauczył mnie i mój kościół rozpoznawać słowa wiedzy, co oznaczało ogromny krok do przodu. Źródłem kolejnego zwrotu było poznanie nowego sposobu modlitwy za osoby z potrzebami fizycznymi. Nauczyliśmy się stosować relacyjny model modlitwy o uzdrowienie, który obejmował pięć konkretnych kroków. Trzeci element to namaszczenie do uzdrawiania. Wszystkie te aspekty odegrały niezwykle istotną rolę w nadchodzącym przełomie.

 

Połączenie tych trzech fundamentalnych spraw – rozpoznawania słów wiedzy, wprowadzenia modelu pięciu kroków modlitwy oraz przyjęcia namaszczenia – było tak ważne, że ponad trzydzieści lat później nadal ich nauczam w ramach szkół i konferencji Global Awakening. Poznanie sposobów Bożego działania ma kluczowe znaczenie, szczególnie jeśli chodzi o związek przyczynowy między słowami wiedzy, wiarą i darami uzdrawiania czy czynienia cudów. Związek ten staje się oczywisty dla tych, którzy uczą się rozpoznawać słowa wiedzy, współpracują z Bogiem przez relacyjny model pięciu kroków modlitwy oraz przyjęli namaszczenie w czasie posługi. Wszystkie te elementy są ze sobą połączone.

 

Choć to pierwsze doświadczenie z 1984 roku ukształtowało w znacznej mierze moją służbę uzdrowienia i udzielania namaszczenia, jeszcze większy przełom nadszedł dziesięć lat później.

 

informacja nadesłana

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Kolekcjoner
Daniel Silva
Kolekcjoner
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Miłość szyta na miarę
Paulina Wiśniewska
Miłość szyta na miarę
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Róża Napoleona
Jacobine van den Hoek
Róża Napoleona
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Pokaż wszystkie recenzje