Wszystkie małe dziewczynki marzą o księciu z bajki. Te duże też, nawet jeśli wstydzą się przyznać (chociaż zamiast białego konia lepszy byłby fajny samochód). A co by było gdyby na waszej drodze stanął prawdziwy książę z koroną i własnym państwem? Takie oto szczęście spotkało bohaterkę powieści ,,Był sobie książę" Rachel Hauck.
Susanna jest w związku z Adamem od dwunastu lat. Kiedy dziewczyna oczekuje zaręczyn i rychłego zamążpójścia, Adam informuje ją, że się zakochał, bynajmniej nie w swojej obecnej dziewczynie. Wszystkie marzenia Suz nagle legły w gruzach, a po niewielkiej, rodzinnej wyspie lotem błyskawicy rozchodzi się informacja, że Adam zerwał z nią słowami: ,,Znalazłem właściwy pierścionek, ale niewłaściwą dziewczynę". Co może być gorsze? Chyba tylko to, ze Susanna dostosowała cale swoje życie do byłego chłopka, a teraz została z niczym. Splot rożnych wydarzeń sprawia, że bohaterka poznaje Nate'a, który ratuje ją z opresji, czyli wymienia przebitą oponę. Oboje spotykają się jeszcze kilka razy, a nić sympatii zaczyna zmieniać się w silniejsze uczucie. Problem w tym, że Nate ukrywa przed Suz, że jest Księciem Nathanielem Henrym Kennethem Markiem Strattonem z Dynastii Straton, Królestwa Brighton, który niebawem ma zostać królem...
Główni bohaterowie powieści zostali fajnie wykreowani i są postaciami zdecydowanie pozytywnymi. Z łatwością mogłam identyfikować się z Suz, zwyczajną, porzuconą dziewczyną, która znalazła się w przełomowym momencie życia i nie widzi przed sobą żadnych perspektyw na przyszłość. Nie powiem, żeby miałam wielką ochotę się z nią solidaryzować, ale ogólnie polubiłam ją jako kobietę. Z kolei Nathaniel to nieprzyzwoicie przystojny ideał z czystym sercem i wielkim... kontem w banku. Co prawda mam słabość do złośliwych i ironicznych typków, ale nie pogardziłabym również nieskazitelnym Natem. W końcu to książę!
Powieść jest słodka, urocza, czarująca i przewidywalna. Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się jakie będzie zakończenie. W końcu wszystkie bajki Disneya kończą się happy endem, a ,,Był sobie książę" jest właśnie taką bajką. Mimo wszystko lektura sprawiła mi ogromną przyjemność i o dziwo, nie drażniła mnie swoją słodyczą. Zanim zaczęłam czytać książkę zerknęłam najpierw do podziękowań znajdujących się na samym końcu. Dzięki temu dowiedziałam się, że autorka dziękuje między innymi Księżnej Cambrige, znanej lepiej jako Kate Middelton za marzenia, współczesną bajkę o zwykłej dziewczynie i księciu, za inspiracje. Sympatyczna sprawa.
,,Był sobie książę" nie jest książką wybitną, ani zaskakującą. To dobrze napisana, przepełniona miłością i czułością opowieść o marzeniach, które stały się rzeczywistością. Pyszna jak ptasie mleczko powieść może być zbyt idealna dla dziewczyn twardo stąpających po ziemi, ale właśnie takie historie, całkowicie nierealne i wyidealizowane, pozwalają oderwać się od codzienności i zatopić w marzeniach. Polecam wszystkim małym marzycielkom ukrywającym się w ciałach dorosłych kobiet!
Informacje dodatkowe o Był sobie książę:
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Data wydania: 2013-10-15
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-7516-638-5
Liczba stron: 340
Dodał/a opinię:
Marta Kowalik
Sprawdzam ceny dla ciebie ...