Książka swą premierę miała w 2008 roku, więc może już niektórzy z Was ją poznali. Ostatecznie do jej przeczytania zachęcił mnie opis z tylnej okładki. Muszę jednak podkreślić, że długo się wahałam. Dlaczego? Wcześniej zetknęłam się już z twórczością Jakuba Ćwieka. I niestety tamtego spotkania nie wspominam zbyt miło. Ciekawość jednak zwyciężyła i tytułowa Ciemność zapłonęła także i dla mnie. Czy zdołałam wyswobodzić się z jej śmiertelnego uścisku?
Gdy czytałam o katowickim dworcu, który stał się tu jednym z bohaterów, opisane miejsca przywodziły mi na myśl znane kąty. Nie wiedziałam, że był on tak podobny do starego, wrocławskiego dworca. Z drugiej strony szkoda, że autor nie osadził akcji w stolicy Dolnego Śląska. Jak miło byłoby poczytać o swojskich zakamarkach. Nie można tu nie wspomnieć, że książce trochę brakuje do horroru. Momenty, które wywołują strach czy dreszcze można tu zliczyć na palcach jednej ręki. Niestety. Na początku, gdy niewiele jeszcze wiadomo o Ciemności i jawi się ona jako nieznany byt to przyznam, że kilka razy trochę mnie strach obleciał. Jednak później gdy zaczyna nabierać cech bardziej szatańskich, piekielnych to niestety cały niepokój gdzieś prysnął. Nawet zmienne "nastroje" Ciemności, często burzliwe, nic tu nie pomogły. Chyba mam już zbyt wiele na koncie obejrzanych/przeczytanych lektur z podobnymi elementami nawiązującymi do wiary...
Mimo że życie w Umieralni (jak nazywany jest przez niektórych dworzec) nie było usłane różami można było liczyć tam jednak na przyjaźń a nawet poświęcenie. Oczywiście żeby nie było zbyt cukierkowo spotkać tam można było także egoizm, zazdrość i niesprawiedliwość. Autor nie zapomniał wspomnieć również o dworcowych "wpływach". Tak. Tam też każdy miał swoje miejsce. Trzeba przyznać, że pomysły z ochronną monetą czy pociągiem-widmo są trafne jednak wydają się jakby niedokończone. Nie wiadomo skąd są monety, ile ich jest, nie wiadomo także jak kończy się podróż pociągiem-widmo. Autor niestety nie wyjaśnia również dlaczego tylko niektórzy widzą ciemność i dlaczego i na jak długo dworzec jest jedynym (to też nie do końca jest wyjaśnione) bezpiecznym miejscem. Jak dla mnie trochę za dużo tych znaków zapytania.
Pisarz oparł kreację świata bezdomnych na półrocznym doświadczeniu (więcej o tym można przeczytać w dodatku do książki "Opowieści dworcowe"). Trzeba przyznać, że to widać, słychać i czuć. Bohaterowie zostali stworzeni na podstawie długich obserwacji i rozmów z bezdomnymi z katowickiego dworca. I tak powstali prawdziwi ludzie z krwi i kości. Każda z postaci jest oryginalna. Wyróżnia się jakąś cechą. A sam pomysł stworzenia grupy "Wybranych" także uważam za ciekawy i muszę przyznać, że Literat od razu skojarzył mi się z samym autorem.
Książkę czyta się niby płynnie jednak co jakiś czas w dialogach pojawia się śląska gwara i ten fakt bardzo utrudniał mi lekturę. Przyznam się, że nic z tego nie zrozumiałam. Dodatkowo autor często przerywa akcję w ważnym momencie i powraca do tego punktu dopiero po jakimś czasie. Niekiedy traciłam przez to wątek. Nie można też nie zauważyć podobieństw w kwestii kolejnych "spotkań" z Ciemnością. Po pewnym czasie z góry wiadome było jak to będzie wyglądało. A przecież nie jest tajemnicą, że to właśnie zetknięcia z nieznanym wywołują niepokój. Szkoda, że autorowi nie udało się stworzyć "strasznych opisów". Dodatkowo trzeba podkreślić, że jest tu stosunkowo niewiele zjawisk nie z tego świata. Można nawet rzec, że momentami książka upodabnia się do powieści obyczajowo-przygodowej. A oczekiwany horror coraz bardziej idzie w zapomnienie...
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2008-04-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
Agnieszka Chmielewska-Mulka
Oto Dreszcz! Rock N' Roll is Not Dead! Keith Richards na osiedlu Tysiąclecia? Why not?! Rychu Zwierzchowski wiedzie żywot pasożyta-luzaka - sex drugs...
Ocalony po szturmie na Valhallę Loki - adoptowany syn Odyna, patron oszustów i zdrajców - postanawia przystać do zwycięzców i staje...