... Prawda nawet po latach powinna zatryumfować, bo ofiary zasługują na nią, niezależnie od upływu czasu.*
Znany z Sądu ostatecznego Emil Żądło wiedzie spokojne życie u boku Marty. Niegdyś uroczo zaniedbany, roztaczający aurę tajemniczości, teraz powraca w Cieniu gejszy. Aura odchodzi w zapomnienie, jak i niechlujny wygląd, a to wszystko za sprawą ukochanej, historyka sztuki, z którą Emil tworzy szczęśliwy związek. Sielanka trwa do chwili, kiedy w internecie zaczynają pojawiać się podejrzane wpisy, których autorem jest rzekomo sam Emil. Jednocześnie w Gdańsku ginie Alfred Zagórny, kolekcjoner sztuki, co tylko powoduje lawinę kolejnych zbrodni, budząc do życia zamierzchłą przeszłość. A ta przeszłość to japońskie drzeworyty, które w tajemniczy sposób trafiają do Gdańska i zdają się być głównym bohaterem wydarzeń. Czyżby to właśnie japońska sztuka, która nie może poszczycić się dużą wartością rynkową, jest winna śmierci coraz większej liczby trójmiejskich obywateli? Co wspólnego ma związek gejszy z niemieckim oficerem z dzisiejszymi morderstwami? I czemu Emil zostaje w to wszystko z premedytacją wplątany?
Anna Klejzerowicz przyzwyczaiła mnie do tego, że jej kryminały oprócz doskonałej intrygi, charakteryzują także odniesienia historyczne, przez co ich wartość niesamowicie wzrasta. Nie bez znaczenia jest umiejętność, być może wypracowana przez wieloletnie pisanie, a może po prostu wrodzona, łączenia tych dwóch rzeczy w taki sposób, że czytelnik wnika w opowieść bez reszty, nawet jeśli nie lubi tej dziedziny wiedzy. W Cieniu gejszy mamy okazję przyjrzeć się z bliska japońskiej sztuce, która kraju kwitnącej wiśni nie zdobyła aż takie popularności, co nie przeszkadza zdobywać jej uznania na świecie. Drobiazgowość opisów drzeworytów pozwala na dokładne wyobrażenie sobie ich rzeczywistego wyglądu. Dostajemy coś jeszcze, mianowicie krótki rys historyczny kraju kwitnącej wiśni z przełomu XIX i XX wieku, śledzimy jego rozwój i europeizację. Za sprawą Marty, bohaterki książki, odnajdujemy przekaz, jaki niosły ze sobą rysunki artystów ukiyo-e. Opisy techniki powstawania tych dzieł sztuki, które mamy okazję poznać, to zasługa pracy reasercherskiej autorki, jej zainteresowania tym tematem i chęcią podzielenia się swoją wiedzą z czytelnikiem. I jeszcze coś, co Klejzerowicz opanowała do perfekcji - lektura pozostawia lekki niedosyt, co powoduje, że czytelnik chce sięgnąć po więcej informacji.
Subtelność pisarska dodaje powieściom Klejzerowicz uroku. Uwielbiam, kiedy kryminał pozostaje w swoim gatunku, nie epatuje złem i bezzasadnym okrucieństwem, za to pobudza intelektualnie i zmusza czytelnika do poszukiwania wraz z bohaterami sedna sprawy. Wyznaję bowiem zasadę, że siłą książki jest inteligentny autor, nie zaś morze krwi na jej kartach. Nie ma nadmiaru wydarzeń, które odwracałyby uwagę, nie ma zbędnych wątków, więc nie sposób się pogubić. Wszystko jest zaplanowane i rozpisane krok po kroku. Każda, wydawałoby się, drobna sprawa, ma uzasadnienie w dalszej części. Po raz kolejny zauważamy umiejętność autorki do powodowania w czytelniku uczucia osaczenia. Wchodzimy w jej opowieść i pozostajemy do końca, niezmiennie ciekawi co dalej. W Cieniu gejszy historia zatoczyła koło, zamykając szczelną klamrą przeszłość, która pozostała na pięknych drzeworytach Baisona.
* cytat pochodzi z książki
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2011 (data przybliżona)
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 252
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: Michał Piotrowicz
Dodał/a opinię:
Natalia Nowak-Lewandowska