Od pierwszych stron wiedziałam, że to będzie najlepsza część Królów, jaką dotąd przeczytałam.
Nie dość, że lubię Filipa, to jeszcze jest tutaj głównym bohaterem i kibicowałam mu, aby zajął (na stałe czy tymczasowo - bez różnicy) miejsce swojego nieudolnego brata.
Przede wszystkim podoba mi się jego przebiegłość i wybitne pomysły, dzięki którym niejednokrotnie był "górą". Wyprowadził w pole niejednego członka rodziny, czy osoby, która rościła sobie prawo do francuskiego tronu. A jego postępowanie w przypadku konklawe było mistrzostwem świata. Jeśli przez dwa lata nie można było po dobroci przekonać kardynałów do wyboru nowego papieża, nie można było ich przekupić i przeciągnąć z jednego stronnictwa do drugiego, najlepszym sposobem było zamknięcie ich (a raczej zamurowanie) w jednym miejscu i drastyczne ograniczenie standardu życia. Gdyby pomyślano o tym wcześniej, być może Ludwik X nie musiałby szukać niemoralnych sposobów na ponowny ożenek...
W dość dużym stopniu przewija się tutaj też postać Klemencji, która w zbyt młodym wieku została wdową i żeby nie było zbyt kolorowo - wdową w ciąży. Czytając o niej człowiek czuje autentyczny żal i smutek - trafiła na dwór, gdzie niby była szczęśliwa, jednak nie było to czymś, o czym mogła marzyć, połączyła się z rodziną, dla której ważniejsze są spory o objęcie tronu i regencji, niż troska o nią i o jej nienarodzone dziecko, które jakby nie było, powinno zostać przyszłym władcą Francji. Sama z brzuchem ciążowym musiała znosić intrygi, plany i chęci wydarcia jej (a w zasadzie jej nienarodzonemu synkowi) władzy, która dzięki Ludwikowi X została przezeń odziedziczona.
Mahaut... przeokropna, znienawidzona przeze mnie Mahaut tutaj pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Intrygi, morderstwa, szantaże i to wszystko tylko po to, żeby zaspokoić swoje ambicje i zbyt wygórowane oczekiwania. I zdecydowanie nie można zarzucić mi subiektywności i kierowania się sympatiami przy ocenie poszczególnych postaci. Druon w zasadzie w dwóch zdaniach podsumował całą jej naturę - "Kobieta ta przepotężna, arcybogata, despotyczna, była urodzoną zbrodniarką. Mord był jej ulubionym sposobem, aby podporządkować los swym zamysłom; z upodobaniem pieściła plan, wdychała woń sukcesów, podniecała się cudzą trwogą, podstęp napawał ją rozkoszą, radością - sekretne triumfy."
W poprzednim tomie ktoś mógłby próbować ją bronić i mówić, że otruła króla Ludwika, w trosce o Francję (bo przecież Kłótliwy był nieudolnym władcą), że chciała polepszyć los swojej córki Joanny i jej zięcia Filipa... tylko, że tak naprawdę chodziło jej o zaspokojenie własnych, władczych zapędów i przede wszystkim o zapewnienie sobie nietykalności w hrabstwie Artois, do którego rościł prawa Robert.
I jej rozmyślania o malutkim synku Klemencji i zmarłego Ludwika X... koszmar! "Niemal żałowała, że za jednym zamachem wraz z mężem nie zabiła i żony, a cała jej nienawiść kierowała się obecnie ku niemowlęciu, którego jeszcze nie widziała, ku dzieciątku, które za chwilę miała trzymać do chrztu, gdyż ledwo wykluta istotka kiełznała jej ambicje." Która kobieta w ogóle pomyślałaby o czymś takim? Jaką osobą musiała być, skoro przyszło jej do głowy morderstwo noworodka? I jeszcze zamiast skupić się na okrucieństwie takiego czynu, myśli tylko o sobie, bo przecież co tam zabicie dziecka, ważniejsze jest to, żeby nie zabijać chłopca podczas chrztu, bo mogłoby to sprowadzić na nią nieszczęście... Brak słów.
W sumie nigdy nie pisałam niczego o Gucciu, a widzę, że z tomu na tom, jego postać się rozwija i nabiera większego znaczenia. Bardzo sympatyczna postać i z przyjemnością czytam o jego perypetiach, bo stanowią taką miłą odskocznię od pompatycznego, francuskiego dworu, od walki o władzę, od Mahaut i jej podobnym. Z pewnością zaradny chłopak, który potrafił się ustawić i chyba z każdej opresji wyszedłby cało. No i szkoda, że rodzina Marii tak stanowczo zabroniła im się związać... no ale w końcu to tylko zwykły Lombard, to jak może się starać o rękę szlachcianki?
Maria... biedna Maria, która przez paskudne intrygi, podejrzenia, zbrodnie i przez Mahaut została pozbawiona swojego dziecka, jedynego "pomostu", które łączyło ją wtedy z Gucciem. Pan Bouville zawiódł mnie swoją postawą - skoro spodziewał się, że król będzie w niebezpieczeństwie, mógł podjąć inne środki, niż poświęcenie malutkiego potomka dziewczyny, który tak naprawdę (podobnie jak Maria) nic dla nich nie znaczył. Mógł wyznać Filipowi, że obawia się o życie Jana, mógł wymóc na kimś odsunięcie Mahaut od ceremonii prezentacji króla baronom. Niestety wybrał prostszy i bardziej przykry i tragiczny w skutkach pomysł - podmienił dzieci i tym samym ocalił króla Jana (który i tak nie miał przed sobą przyszłości jako uznany za zmarłego), powodując u mamki króla ból nie do opisania.
Informacje dodatkowe o Prawo mężczyzn:
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2011-06-15
Kategoria: Historyczne
ISBN:
978-83-7515-141-1
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: La Loi Des Males
Język oryginału: Francuski
Tłumaczenie: Adriana Celińska
Dodał/a opinię:
Marta Olszewska
Sprawdzam ceny dla ciebie ...