Marzenia... któż ich nie ma? Dobrze, gdy choć połowa się spełni! A o realizacji marzeń można przeczytać w Liście marzeń Lori Nelson Spielman, a właściwie liście marzeń głównej bohaterki - Brett Bohlinger, która jako 14-latka ją stworzyła, by zaraz potem zgnieść kartkę i wyrzucić ją do kosza. I zapomnieć na długie lata, o czym się marzyło jako dziecko. Powieść zaczyna się od stypy i rozpaczy Brett w pokoju mamy po jej śmierci. Kobieta przez łzy wspomina swą rodzicielkę i sama pije drogiego szampana kupionego dla nich dwóch na specjalną okazję. A potem robi z siebie widowisko przed całą rodziną, teatralnie spadając ze schodów. Brett była najbardziej związana z matką z całego rodzeństwa i to ona najbardziej przeżywała jej śmierć. Zaś na odczytaniu testamentu przeżywa totalny szok! Z oburzenia nie może mówić. Płacze, bo nie została prezesem wielkiej rodzinnej firmy kosmetycznej, czego się cała rodzina spodziewała. Płacze, bo jako jedyna nie dostała spadku. Ona dostała swoją "listę marzeń" z dzieciństwa, sprzed dwudziestu lat do zrealizowania! Pogniecioną kartkę wyjętą z kosza przez matkę... Na tej liście znajduje się 20 marzeń. Różnych, różnistych - typowo dziewczęcych, ale także bardzo dojrzałych. Wśród marzeń są: całować się z Nickiem Nicolem, być w drużynie cheerliderek, wziąć udział w gonitwie z bykami, pomagać biednym, być cudowną nauczycielką czy nauczyć się francuskiego. Spośród 20 marzeń 10 zostało wykreślonych przez matkę Brett z powodu ich wykonania lub absurdalności i opatrzonych odpowiednim komentarzem. Do listy marzeń dołączony był list od matki. On też wywołuje w Brett skrajne emocje. Kobieta nie może zrozumieć, postępowania matki. Jest zła. Już w drzwiach gabinetu młodego adwokata Brada Midara dowiaduje się, że w ciągu miesiąca musi zrealizować jeden punkt, a w ciągu roku wszystkie, jeśli chce dostać spadek. Brett jest wściekła na swoją ukochaną matkę.
Bohaterka przez kilka dni się miota, kombinuje, jak obejść testament albo oszukać w realizacji marzeń, np. wypisanie czeku na jakieś towarzystwo pomagające biednym ludziom miałoby załatwić sprawę punktu dwunastego. Wykonania testamentu ma dopilnować ów prawnik, a po każdym dobrze wykonanym zadaniu - spełnionym marzeniu, wręczyć jej właściwy list od matki. Od tej pory jej poukładane życie stanęło na głowie. Ale Brett ma jeszcze inny problem, za co żyć. Matka nawet z nieba kieruje jej życiem - bratowa zwalnia ją z rodzinnej firmy na polecenie teściowej, zaś oszczędności szybko topnieją. Z chłopakiem Andrew też jej się niezbyt układa, oddalili się od siebie. Rodzicielka nigdy nie lubiła tego mężczyzny, dlatego Brett musi się naprawdę zakochać, musi znaleźć w sobie siły i odwagę, żeby spełniać marzenia.
W ciągu roku dużo się dzieje w życiu Brett. Zostaje nauczycielką, jednak jej wrażliwość i dobre serce obracają się przeciwko niej. A serce nie sługa... musi się w kimś zakochać. Skoro nie jest to Andrew, to może prawnik Brad albo terapeuta dr Garrett Taylor. A może naukowiec dr Herbert Moyer albo nieznajomy pan Burberry, którego Brett widuje z rzadka i nie ma możliwości nawiązania bliższego kontaktu z różnych przyczyn losowych? Bohaterce nie jest łatwo. Musi sama stanąć na nogi i coś zrobić ze swoim życiem. Nie ma pracy ani narzeczonego, pozostaje tylko lista marzeń sprzed lat do zrealizowania. Dorosłe życie Brett w dobrobycie zmienia się o 180 stopni. Kobieta zaczyna realizować marzenia z wielkim lub mniejszym trudem. Jedne realizują się przypadkiem, nad innymi trzeba solidnie popracować i nawet dać się wygwizdać. Jej uczucia do matki to prawdziwa sinusoida - od oburzenia i złości, kiedy trzeba wykonać niemalże absurdalne zadanie-marzenie, aż po wielką miłość, zrozumienie i zaufanie, gdy po jego wykonaniu Brad odczytuje słowa listu pełne ciepła, uznania, gratulacji i miłości, matczynej miłości. Bo któż zna dziecko nie lepiej niż jego własna matka?
Już po kilku stronach czytania Listy marzeń przypomniał mi się film, a mianowicie PS Kocham Cię. Schemat ten sam - ktoś bliski umiera i zostawia zadania do wykonania. Jednak powieść Lori Nelson Spielman jest jedyna w swoim rodzaju, intryguje i wciąga. Mimo że opowiada o śmierci bliskiej osoby, bólu i przemijaniu, to również o radości i szczęściu, o spełnianiu marzeń, nawet tych mało realnych, i odnalezieniu sensu życia. Napisana została w sposób lekki i wciągający. To lektura (nie) łatwa i przyjemna, ale dotykająca ważnych ludzkich spraw. To książka z ważnym przesłaniem. W prostych, przystępnych słowach wzrusza czytelnika, smuci, ale też pociesza i daje nadzieję. Chusteczki dobrze mieć pod ręką. Bawi również, głównie przy dialogach Brett i Brada. Pewne wydarzenia można przewidzieć, a inne zaskakują. Zwłaszcza zakończenie! Oczywiście, jest happy end, ale jaki!
Lista marzeń to ciepła i mądra książka, i to dla każdego niezależnie od wieku i płci czy zainteresowań! Dlaczego? Bowiem to powieść nie tylko o realizacji marzeń, ale przede wszystkim o odnalezieniu samej siebie, swego JA, o metamorfozie, o tym, co w życiu ważne. Życie w luksusie wcale nie oznacza, iż jest to szczęśliwe życie, bowiem dobra materialne nie gwarantują szczęścia. Do tego wniosku stopniowo i z każdym marzeniem dochodzi Brett w trakcie przechodzenia wewnętrznej metamorfozy. I czytelnik też zaduma się nad swym życiem, zrozumie, że może je zmienić, jeśli tylko zechce. Teraz każdy z Was może stworzyć własną listę marzeń albo odkurzyć tę starą. A gdy nie będziecie mogli zrealizować któregoś marzenia, przypomnijcie sobie o tej książce i przeczytajcie ją jeszcze raz.
Informacje dodatkowe o Lista marzeń:
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2013-08-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
9788378184096
Liczba stron: 416
Dodał/a opinię:
martucha180
Sprawdzam ceny dla ciebie ...