Recenzja będzie enigmatyczna, bo nie chcę niczego zdradzać ani sugerować. Mnie to zawsze wkurza.
Narracja pierwszoosobowa. (Bardzo zyskująca na przekładzie na język polski, gdzie w czasownikach jest rozróżnienie na płciowe rodzaje). Tytułowe "middlesex" to futurystyczna posiadłość, w której (między innymi) zamieszkuje rodzina greckich imigrantów. Natomiast "middlesex" metaforyczne to hermafrodyta (narrator). Bohater/ka powiada o losach zmutowanego chromosomu, który powoduje, że rodzą się dziewczynki, a gdy mają 15/16 lat okazje się, że wcale nimi nie są (niespodzianka! warto się zastanowić czy jeśli chłopca wychowamy jak dziewczynkę, to będzie się czuł kim? Gombrowicz mógłby sporo nam na ten temat powiedzieć). Chromosom ten sprytnie dostaje się do Stanów Zjednoczonych. A drogę ma niełatwą! W co bardziej dramatycznych momentach musi się posługiwać łamaną francuszczyzną, by dostać się na japoński statek.
Książka jest opasała. A mimo to nic się w niej nie kończy. Nadaje się na następne części. Któż by nie chciał poznać dalszych losów Cala? Czy ułożyło mu się z Julią? A co z jego rodziną? i tak właściwie: kim on naprawdę był? Mężczyzną czy kobietą? Bo wyznam szerze, że mam pewne wątpliwości. Co determinuje naszą płeć: pierwszorzędowe cechy płciowe czy wychowanie? Co wybrać: uniseks czy genetyczne, ewolucyjne zaprogramowanie? Brak różnic czy rowy mariańskie? Pytania bardzo aktualne, także w kontekście feminizmu.
Książka opowiada (też) o asymilacji i migracji, o tolerancji (cudny bożek). Nie wiem, co się dzieje, ale ostatnio w każdej książce obuamerykańskiej trafiam na homo- i transseksualistów. I szczerze mówiąc - mam dość. mam dość tematyki miłosnej, najbardziej komercyjnej, oklepanej i fałszywej ze wszystkich istniejących na tym pięknym świecie. I - nie przeczę - wprowadzenie hermafrodyty jest czymś ożywczym. Nie mówiąc już o wątkach historycznych (niestety trochę mało). Ciekawe jak by było mieć w Polsce inne rasy kolorystyczne. I olbrzymie przestrzenie. stepy. Jakby to było, gdybyśmy dalej sąsiadowali z Turkami? Albo gdybyśmy (w sensie: Zachód) nie rozwalili Bizancjum, tego zwornika chroniącego przed ekspansją Imperium Osmańskiego? Szczerze mówiąc, nigdy nie zastanawiałam się nad tym pod kątem tragedii prawosławnych Greków.
Ogólnie rzecz biorąc książkę czyta się lekko. przyjemnie. sporo w niej humoru. I można dojść do wniosku, że wszystkie babcie świata są do siebie podobne. I że cudnie byłoby żyć w USA. I pojeździć sobie autostopem... Tylko właśnie - nie ta płeć. Można też pomarzyć o minie klasy po wakacjach, gdy wkracza się jako chłopiec, a nie (jak dotąd) dziewczyna. Albo o milionach oczu, jąkających się przy podnoszeniu gumek... Ale niewątpliwie: mężczyźni są przewrotni. Potrafią zamaskować się jako (częstokroć atrakcyjne) kobiety. Więc moje drogie - uważajcie komu kładziecie głowę na kolanach.
Informacje dodatkowe o Middlesex:
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 2015-09-23
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
978-83-7999-432-8
Liczba stron: 608
Dodał/a opinię:
zaworanka
Sprawdzam ceny dla ciebie ...