Misjonarze z Dywanowa. Polski Szwejk na misji w Iraku

Ocena: 5 (3 głosów)
opis

Złośliwi twierdzą, że gdzie nie spojrzeć, tam Leńczyk, nawet lodówkę strach otworzyć. Władysław Zdanowicz dba o to, by o bohaterze cykluMisjonarze z Dywanowa było głośno. Niezadowolony z warunków oferowanych przez potencjalnych wydawców przygód szeregowca Leńczyka, autor wziął sprawę w swoje ręce i postanowiwszy opublikować książkę samodzielnie, założywszy własne wydawnictwo. Obecnie jest chyba najpopularniejszym samopublikującym autorem w Polsce, więc gdy tylko pojawiła się okazja przeczytania pierwszego tomu, długo się nie zastanawiałam i wpuściłam szeregowca do mieszkania. W lodówce go jeszcze nie zastałam, choć biorąc pod uwagę nieposkromiony apetyt żołnierza, pewnie jest to kwestią czasu.
Nie powiem, że rzuciłam się na książkę od razu, gdy tylko przesyłka wylądowała na moim biurku. Z jednej strony zżerała mnie ciekawość, bo o Leńczyku faktycznie czytałam już sporo pochlebnych opinii, a sam autor skutecznie podgrzewał atmosferę wokół książki, z drugiej zaś - bądźmy szczerzy - żołnierskie misje w Iraku to nie jest temat, który leży w sferze moich głównych zainteresowań. Miałam mnóstwo wątpliwości. A jeśli mi się nie spodoba? Jak to powiedzieć wzbudzającemu sympatię autorowi, który nie tylko w napisanie książki, ale i w cały proces wydawniczy włożył czas, pieniądze, serce?

Z tymi obawami, pewnego lipcowego popołudnia, rozłożyłam się wygodnie z książką na kolanach i zabrałam za lekturę. We wstępie autor ostrzega przed stosowanym w powieści prymitywnym i wulgarnym językiem, jaki rozlega się z żołnierskich ust na wszystkich szczeblach dowodzenia. Jeśli więc nie masz skończonych osiemnastu lat, masz awersję do takiego rodzaju słownictwa albo jesteś kobietą - choć znam kilka, które posługują się owym językiem w sposób mistrzowski - odłóż książkę na półkę, bo ona nie jest dla ciebie przeznaczona. No ładnie, myślę sobie, święta nie jestem, kilka słów powszechnie uznawanych za nieprzyzwoite znam, a co gorsza - zdarza mi się ich używać, ale skoro autor już na pierwsze stronie ostrzega to znaczy, że lekko nie będzie. I nie jest, ale w końcu to nie opowieść o społeczności szkółki niedzielnej, a o misji w Iraku. Czytelnik niejedną kur...ką dostanie w twarz. Na szczęście szybko można się do tego przyzwyczaić. Policzek przestaje piec, a fabuła wciąga.
W moich wyobrażeniach Leńczyk był sympatycznym, acz nieco ciapowatym szeregowcem. W typie Szwejka, bohatera antywojennych książek Jaroslava Haška. Możecie sobie wyobrazić moje zdumienie, gdy Piotr Leńczyk okazał się świetnie wyszkolonym plutonowym o cechach przywódczych, kompletnie pozbawionym gapowatych cech, które przypisałam mu jeszcze przed lekturą. Nie przeszkodziło mi to jednak w dobrej zabawie. Żołnierska historia spisana piórem Władysława Zdanowicza, to nie tylko wulgaryzmy, ale przede wszystkim duża dawka humoru. A to wszystko już od pierwszych stron. Wszechobecny komizm sytuacyjny sprawia, że w trakcie lektury trudno stłumić śmiech. Dzieje się w tej książce, oj dzieje. Gdy zdążyłam zaakceptować Piotra takim, jakim jest na pierwszych stronach, autor wywrócił historię do góry nogami, dokonał przetasowania bohaterów i już po chwili miałam mojego wyobrażonego szeregowca Piotra Leńczyka. Bohater ten jest postacią niezwykle barwną. Plecie co mu ślina na język przyniesie, kreatywnością przebija nie tylko Pomysłowego Dobromira, ale nawet Pata i Mata z czeskiego serialu Sąsiedzi, kłopoty przyciąga jak magnes, a jego wiecznie niezaspokojony apetyt jest równie legendarny co wpędzający w tarapaty.
Leńczyk chodzi, marudzi, bredzi coś o pomyłce i tym, że nie jest tym za kogo go uważają, ale słuchać nikt go nie chce i nie ma rady - leci do Iraku na misję. Kiepska perspektywa dla kogoś, kto bez względu na to co robi, zawsze pierwszy ładuje się w kłopoty. Na dodatek szeregowy ma drobny problem ze strzelaniem. Jakim cudem zaliczał strzelnicę? Melduję, że nie zaliczałem! - z rozbrajającym uśmiechem oświadcza Piotr. Przez trzy miesiące próbowali mnie tego nauczyć, ale nawet przy ślepakach zamykałem oczy i w końcu dali sobie spokój. Leńczyk taki właśnie jest, rozbrajający. I to nie tylko miny (nawet nie pytajcie co z taką miną można później zrobić). Wyobraźcie sobie żołnierza, który właśnie stoi na wprost generała z dwoma widelcami w dłoni pomiędzy którymi rozciągnięte są damskie stringi. Tak, to Leńczyk. Albo mężczyznę przemierzającego Irak na rowerze i próbującego dokonać "zamachu" za pomocą... osła. Tak, to też Leńczyk.
A jeśli już o rowerze mowa, to cały ten wątek jest po prostu mistrzowski. Istna komedia omyłek. Humor, akcja, ironia. Przez moment przed oczami stanęły mi sceny z filmu Roberto Benigniego Tygrys i śnieg, gdzie główny bohater zmuszony sytuacją również porwał się na przemierzanie Iraku na dwóch kółkach, ale nie - historia Attilio nie jest nawet w połowie tak zakręcona jak to, co przytrafiło się polskiemu szeregowcowi. 

Misjonarze z Dywanowa. Pinky, czyli nowicjusz
, to nie tylko wspaniała powieść rozrywkowa. W książce autor wykorzystał prawdziwe relacje żołnierzy przebywających na misjach, swoje oraz swoich kolegów. Opowiadając wojskowe historie z punktu widzenia zwykłych żołnierzy, pisarz pokazuje coś więcej niż tylko oficjalne wersje, jakie pojawiają się w mediach. Nie narusza przy tym tajemnic, nie zdradza prawdziwych nazwisk, unika sytuacji, w której którykolwiek z bohaterów mógłby zostać rozpoznany jako żołnierz przebywający na rzeczywistej misji w Iraku. Opowiada barwnie, humorystycznie, nie stroniąc od ironii, ale przy tym wiarygodnie, nawet pomimo tak wielu absurdalnych sytuacji, jakie w powieści pojawiają się co krok. Pod płaszczem humoru, Władysław Zdanowicz przemyca krytykę biurokratycznej części żołnierskiego światka, ukazując bezsens niektórych zasad nijak mających się do żołnierskiej rzeczywistości, tak słabo widocznej zza wygodnego biurka. 
Żeby nie było, że tylko chwalę, to przyczepię się do jednej z końcowych scen pierwszego tomu Misjonarzy z Dywanowa, która wydała mi się nieco zbyt rozciągnięta. W tejże scenie emerytowany porucznik uświadamia pewnej pani porucznik, z czego składa się żołnierz pod względem anatomicznym. Otóż żołnierz składa się z części twardych, czyli kostek (...) i części miękkich, czyli mięsa. Po tym wstępie następują obszerne wyjaśnienia szczegółowe, zabawne na początku, nużące przy końcu. Ciekawiej by było, gdyby ta wiedza na temat żołnierskiej anatomii została rozbita na mniejsze fragmenty, rozrzucone w różnych częściach książki. Skumulowana w jednym miejscu w pewnym momencie zaczyna męczyć, co pod koniec książki robi się szczególnie niebezpieczne, zwłaszcza, gdy w zanadrzu jest jeszcze kontynuacja. Na szczęście pierwszy tom kończy się jak trzeba, czyli zwiastując równie emocjonujący dalszy ciąg.

Przyczepić można by się było także do korekty, ale autor uprzedził, że jest nieco kulawa, więc się nie czepiam. Tak tylko wspominam o niej, dla porządku.
Władysław Zdanowicz nie pisze o wampirach, nie tworzy mrożących krew w żyłach kryminałów ani ociekających erotyką powieści. Nie reklamują go w kolorowych magazynach, jego książek próżno szukać w pewnej bardzo popularnej sieci księgarń. A jednak radzi sobie nieźle, osiągając wyniki sprzedaży, o których wielu samopublikujących pisarzy może jedynie pomarzyć. Obecnie pierwszy tom Misjonarzy z Dywanowa dostępny jest w anglojęzycznej wersji na Amazonie. Trwają poszukiwania wydawcy wersji francuskojęzycznej, a pisarz przyznaje, że chętnie przedstawiłby Leńczyka także naszym sąsiadom, Niemcom, Czechom, Rosjanom. Kto wie, czym autor nas jeszcze zaskoczy, póki co gromadzi materiały i pisze kolejne książki.

Jedno jest pewne, oprócz tego, że nauczyłam się kilku nowych kombinacji brzydkich wyrazów, poznałam problemy żołnierzy przebywających na misjach oraz dowiedziałam się, że plutonowy stoi w hierarchii wyżej niż kapral, po prostu świetnie spędziłam czas. Misjonarze z Dywanowa okazali się świetna literaturą rozrywkową, z wiarygodnymi dialogami (o ile taki znawca tematu jak ja, jest w stanie to stwierdzić), ciekawymi postaciami, niebanalną fabułą oraz olbrzymią dawką rozładowującego napięcie humoru. Po moich obawach nie został nawet najmniejszy ślad.

Informacje dodatkowe o Misjonarze z Dywanowa. Polski Szwejk na misji w Iraku:

Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2007-07-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788392523208
Liczba stron: 454
Dodał/a opinię: Ann RK

więcej

POLECANA RECENZJA

Zobacz opinie o książce Misjonarze z Dywanowa. Polski Szwejk na misji w Iraku

Kup książkę Misjonarze z Dywanowa. Polski Szwejk na misji w Iraku

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Inne książki autora
Misjonarze z Dywanowa JONASZ tom drugi
Zdanowicz Władysław0
Okładka ksiązki - Misjonarze z Dywanowa JONASZ  tom drugi

„Misjonarze z Dywanowa, cz. 2. Jonasz”, Władysław Zdanowicz – ciąg dalszy przygód Leńczyka w Iraku Misjonarze z Dywanowa, cz. 2 JonaszDruga...

Misjonarze z Dywanowa HONKEY tom trzeci
Zdanowicz Władysław0
Okładka ksiązki - Misjonarze z Dywanowa HONKEY tom trzeci

„Misjonarze z Dywanowa, cz. 3. Honkey”, Władysław Zdanowicz – Leńczyk po raz trzeci Misjonarze z Dywanowa, tom 3. Honkey - Władysław...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Virion. Legenda miecza. Krew
Andrzej Ziemiański ;
Virion. Legenda miecza. Krew
Kołatanie
Artur Żak
Kołatanie
W rytmie serca
Aleksandra Struska-Musiał ;
W rytmie serca
Mapa poziomów świadomości
David R. Hawkins ;
Mapa poziomów świadomości
Dom w Krokusowej Dolinie
Halina Kowalczuk ;
Dom w Krokusowej Dolinie
Ostatnia tajemnica
Anna Ziobro
Ostatnia tajemnica
Hania Baletnica na scenie
Jolanta Symonowicz, Lila Symonowicz
Hania Baletnica na scenie
Lew
Conn Iggulden
Lew
Jesteś jak kwiat
Beata Bartczak
Jesteś jak kwiat
Niegasnący żar
Hannah Fielding
Niegasnący żar
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy