Wiele książek już przeczytałam w życiu. Może nie wszystkie były szczególnie ambitne, ale nie wszystkie lektury muszą takie być. Czasami, gdy chciałam poczytać coś dla odprężenia, ,,Gra w klasy" Cortazara nie ruszała się ze swojego miejsca na półce (przyjdzie czas i na nią). Nie spodziewałam się, a raczej: miałam cichą nadzieję, że nigdy nie będę miała w rękach książki, którą nazwę słabą. I to jeszcze będzie delikatne określenie. Pewnie nigdy nie sięgnęłabym po tę książkę, ale powiedzmy, że okoliczności mnie do tego zmusiły.
Jest niepozorna, czarna okładka z nazwiskiem autora (kolor biały) i tytułem (czerwony - jakże to sugestywne, nieprawdaż?). Uwagę przyciąga informacja u dołu: ,,KSIĄŻKA ZAWIERA SCENY BRUTALNE I PRZEZNACZONA JEST JEDYNIE DLA DOROSŁEGO CZYTELNIKA". No cóż, daje do myślenia. Przynajmniej wiemy, że można spodziewać się pewnej brutalności. Stwierdziłam jednak, że skoro w gimnazjum udało mi się znieść ekstremalne sceny ,,Gry o tron" George'a R. R. Martina, to teraz też dam radę. Przeczytałam to w jakieś półtorej godziny. A teraz w mojej głowie trwa proces wypierania z pamięci tych treści.
To historia mężczyzny, który miał trudne dzieciństwo. Bity przez ojca, zaniedbany przez matkę... Próbuje wieść normalne dorosłe życie. Poznaje jednak piękną kobietę, która sprawiła, że akcja nabrała rozpędu godnego krwi tryskającej z aorty. Drastyczne porównanie? Wierzcie mi, bardzo stosowne. O treści więcej pisać nie będę, bo może ktoś zechce się z nią zapoznać i niepotrzebnie zepsuję mu radość czytania. W każdym razie ja przez jakiś czas po skończeniu lektury nie miałam ochoty nawet myśleć o jedzeniu.
Mam w zwyczaju zaznaczanie sobie pewnych fragmentów, na które warto zwrócić uwagę. Przy tej książce też robiłam sobie takie zakładki w momentach, kiedy chciało mi się śmiać najbardziej. I autor na pewno nie chciał wywoływać takiego efektu. Przede wszystkim widać, że brak mu trochę warsztatu artystycznego. Widać to najbardziej w momentach, kiedy chciał wywrzeć największe wrażenie - punktach kulminacyjnych, których jest tu dość sporo. Zauważyłam także pewną egzaltację, gdy trzeba było przedstawić silniejsze emocje. Co jeszcze? Przekleństwa. Żeby dawały jakiś efekt, nie można przesadzać z ich używaniem. No, chyba, że chce się wprawić czytelnika w ironiczne rozbawienie. Waszak miesza style, nie wiem jednak, na ile świadomie to robi, ale właściwie to dobrze oddaje naturę bohatera.
A może ja źle robię, że się tak pastwię nad autorem i jego dziełem? Może to bardzo miły i porządny człowiek, a takie złe rzeczy o nim piszę? Na jego fanpage'u znalazłam wiele przychylnych opinii. Ba, nawet dziewczyny młodsze ode mnie zachwycają się tą książką. Wychodzi na to, że jak zwykle jestem w mniejszości. Chyba nie znam się na porządnej literaturze, skoro mnie nie podniecają takie rzeczy. A skoro jestem nadwrażliwa, to nie powinnam sięgać po tak poważne dzieła. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Informacje dodatkowe o Narodziny zła:
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2013-06-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-7805-687-4
Liczba stron: 78
Dodał/a opinię:
Sprawdzam ceny dla ciebie ...