Dorota Masłowska mając zaledwie 22 lata została laureatką Nagrody Literackiej Nike. To jeden z powodów, dla których od dłuższego czasu pragnęłam poznać jej twórczość. Początkowo próbowałam zmierzyć się z jej debiutancką powieścią "Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną", ale niestety musiałam się poddać. Dałam za wygraną. Myślałam wtedy, że jeszcze nie jestem wystarczająco dojrzała, aby zrozumieć przekaz zawarty w jej prozie. Minęło kilka lat i znów stanęłam oko w oko z kolejnym utworem tejże autorki. Była to powieść "Kochanie, zabiłam nasze koty". Musiałam ponownie skapitulować. Nie mogłam jednak na tym poprzestać. Jakiś czas temu postanowiłam dać twórczości Masłowskiej trzecią szansę. Ostatnią. Tym razem wybrałam zbiór felietonów...
Mamy tu 23 felietony. Autorka pod pretekstem podzielenia się z czytelnikiem swymi doświadczeniami w kwestii kucharzenia zawarła tu dość prześmiewczy obraz otaczającego ją świata. Nie tylko nam współczesnego. Ciekawie czytało mi się fragmenty oparte na wspomnieniach z jej lat dorastania, ponieważ przełom lat 80. i 90. to był również czas gdy ja miałam naście lat. Pamiętam swój pokój obklejony plakatami zespołu Roxette, gumę Hubbe Bubbe, kogel-mogel, filmy na kasetach VHS. Interesujące wydały mi się także felietony, w których Masłowska wytyka wady nie tylko obcokrajowcom, wyśmiewa "swojskie" reklamy chipsów czy wspomina jakby mimochodem o różnych książkach. Jak pewnie już się zorientowaliście każdy z felietonów porusza inny temat a jednak autorka bardzo zgrabnie wszystko zdołała połączyć w całość.
Gdy przeczytałam na tylnej okładce, że prezentowane tu felietony były w latach 2011-2013 publikowane w "Zwierciadle" aż mi ulżyło. Na szczęście nie czytam tego czasopisma. Nie chcielibyście zobaczyć mojej reakcji, gdybym już wcześniej znała ich treść. Fani pisarki otrzymawszy ten egzemplarz jako prezent będą prawdopodobnie ukontentowani. Nie można zaprzeczyć, że wydawnictwo nie dopilnowało detali. Efekt końcowy zasługuje na pochwałę. Mamy twardą oprawę, projekt okładki nawiązuje do tematyki, tekst jest wzbogacony ilustracjami autorstwa Macieja Sieńczyka. Tylko, że każdy z felietonów jest bardzo krótki. Jeszcze dobrze nie zaczniemy a już kończymy lekturę tegoż zbioru. Najdłuższy z nich zajmuje 3 strony (mam tu na myśli lity tekst) przy użyciu dość dużej czcionki. Na oko oceniłabym ją na 14-15 pt. Dodatkowo naliczyłam tu aż 23 ilustracje - całostronicowe. Trzeba także podkreślić, że zostawiono sporo pustych stron (około 20), ponieważ każdy felieton zaczyna się od nowej, parzystej strony. Wszystkie te elementy spowodowały, że odniosłam wrażenie sztucznego "poszerzania" zawartości. Jednak finalnie całość liczy tylko 128 stron...
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 2015-04-09
Kategoria: Publicystyka
ISBN:
Liczba stron: 250
Dodał/a opinię:
Agnieszka Chmielewska-Mulka
Książkowe wydanie - ilustrowane przez Macieja Sieńczyka - dramatu Doroty Masłowskiej, którego premiera miała miejsce w warszawskim teatrze Rozmaitości...
Sztuka napisana na zamówienie TR Warszawa i Schaubuehne am Lehniner Platz, Berlin Rzecz dzieje się w Polsce, w Łodzi lub w Wałbrzychu lub w familokach...