Kryminały zazwyczaj uważane są za gorszy rodzaj literatury. Mówi się dobrze o Agacie Christie i Arturze Connanie Doylu, współcześnie też powstają kryminały dobrze oceniane przez krytyków i czytelników, jednak mimo wszystko uważa się je tylko za literaturę rozrywkową. Są pewne wyjątki od tej reguły, jest nim między innymi Zły Leopolda Tyrmanda. Powieść powstała w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku i już wtedy czytelnicy okazali jej dużo zainteresowania, dziś natomiast jest jednym z najbardziej znanych lektur czasów PRL. Niektórzy mówią nawet, że to książka legendarna.
Zły nie jest jednak tylko kryminałem, to powieść wielowątkowa w barwny i dość lekki sposób przedstawiająca polskie realia czasów PRL. Dlatego właśnie książkę można nazwać historyczną. Pięknie autor opisuje Warszawę zniszczoną w czasie Drugiej Wojny Światowej. Postacie chodzą wśród gruzów odbudowującego się miasta, pojawiają się w miejscach dobrze znanych również osobom spoza Warszawy. Dzięki autorowi można poznać historię odbudowy wielu historycznych miejsc stolicy. Tyrmand bardzo ciekawie obrazuje również działania milicji oczącej walkę z plagą chuligaństwa, jaka wówczas nękała to miasto. Opisuje też świat dziennikarski i trudności w zdobywaniu na przykład odzieży.
Historia opisana w Złym opowiada o nagminnie powtarzających się bezczelnych napadach chuligańskich na niewinnych obywateli Warszawy. Są to jakieś pijackie zaczepki, wandalizm, ale i naprawdę poważne ataki na przechodniów czy pasażerów komunikacji miejskiej. Wszyscy mieszkańcy czekają kiedy wreszcie się to skończy i kiedy wreszcie będzie spokój. Wtedy pojawia się tajemnicza ciemna postać, której twarzy nikt nie może dostrzec, trudno też świadkom ocenić, czy jest wysoka czy niska. Wielu z nich zauważa natomiast, że człowiek ten ma bardzo dziwne i przerażające białe oczy. Wiadomo też, że jest to mężczyzna. Postać ta pojawia się, gdy złoczyńcy napadają przechodniów i sama wymierza im sprawiedliwość w bardzo brutalny sposób. Potrafi pobić kilku silnych mężczyzn bez niczyjej pomocy. Chuligani, którzy dostali od niego lanie często ze strachu postanawiają zacząć uczciwie żyć.
W tej tajemniczej historii dużą rolę odgrywa fukcjonariusz policji, Dziarski oraz redaktor Edwin Kolanko. W ślad za tajemniczą postacią podąża też równie tajemniczy jak ona, staroświecki pan w meloniku. W całe to zamieszanie włącza się cała masa ludzi. Niektórzy, bardzo zadowoleni z działania bohatera, zostają zwerbowani przez niego do pomocy. Inni są werbowani przez świat przestępczy. Pojawia się też miłość, jak w większości książek.
Bardzo rozbawiły mnie nazwiska postaci. Jest pan Franciszek Życzliwy, jest młody redaktor Kubuś Wirus, fryzjer Mefistofeles Dziura, jest prezes Filip Merynos, bokser Robert Kruszyna, jest Jonasz Drobniak i bardzo ważna postać w świecie przestępczym, Kudłaty. Nazwiska są tym zabawniejsze, że w większości przypadków (choć może nie we wszystkich) zupełnie nie pasują do postaci, na przykład fryzjer jest całkiem dobrym człowiekiem i nazywanie go Mefistofelesem to gruba przesada.
Powieść podobała mi się bardzo, choć nie przepadam za kryminałami. Jest napisana z poczuciem humoru i lekkością. Wciągnęła mnie i długo nie mogłam odgadnąć, kim jest ten superman ratujący niewinnych obywateli i dlaczego to robi. Oczywiście nie zdradzę tego tutaj, a zaciekawionych odsyłam do powieści Leopolda Tyrmanda.