Maria i Aleks Strachocińscy - młodzi, piękni, bogaci i wykształceni, on realizuje się w zawodzie adwokata, ona porzuciła pracę na uczelni by zajmować się ich ogromnym mieszkaniem.
Pełnia szczęścia? Niekoniecznie.
Marię nudzi takie życie i chciałaby wrócić na uczelnię, dokończyć doktorat, pracować ze studentami.
Aleks jest tak wzburzony zachciankami żony, że wpada we wściekłość i podnosi rękę na Marię. Skutek jest taki, że Maria ląduje w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu.
To wtedy Maria postanawia odejść od męża.
Jako że jest ona osobą skrupulatną i bardzo zorganizowaną, ucieka od męża z powodzeniem (mimo protestów swoich rodziców).
Udaje się jej także uszczknąć co nieco z ich wspólnego konta, zabiera też jeden z samochodów.
Trochę okrężną drogą, zahaczając o Zakopane, Maria w końcu ląduje w Szczecinie. Mieszka u kuzynki swojej teściowej, pani Lili. To dzięki Lili i jej przyjaciołom Maria szybko odnajduje się w nowym miejscu i dzięki nim szybko znajduje swoją pierwszą pracę.
Bo Maria postanowiła być idealną gosposią prawie do wszystkiego.
I doskonale sobie radziła jako gosposia, dlatego nie narzekała na brak zajęć - mimo iż winszowała sobie dużo pieniędzy za swoje usługi.
A że nie tylko pracą żyje człowiek, Maria chadza na koncerty (zwłaszcza gdy gra i śpiewa jej znajomy, Sasza Winogradow), trochę zwiedza miasto, spotyka się ze znajomymi. Żeby rozruszać szare komórki, Maria robi dla Saszy przekłady piosenek z rosyjskiego na polski - i dobrze jej to wychodzi.
Zupełnie niespodziewanie Marysia się zakochuje...i to w swoim pracodawcy. Miłość to delikatna, niewypowiedziana i praktycznie nie do spełnienia. A mimo to dała dużo ciepła obydwu zakochanym osobom.
Maria, Mareszka otworzyła swe serce i - zdaje się - poznała kogoś, z kim być może ułoży sobie życie.
"Gosposia prawie do wszystkiego" to naprawdę dobra książka. Dobrze się ją czyta, chociaż mnie raziły zdrobnienia: przyjątko, kartofelki, śniadanka, robótki, estradki, kawki, kolumienki itp.
Jest tu podjętych kilka ważnych tematów, poczynając od przemocy domowej, na rasizmie kończąc (i nie tylko o młodego Pultoka tu chodzi, rodzice Marii też mieli wiele uwag do swego amerykańskiego, czarnoskórego zięcia - mimo iż sami za rasistów się nie uważali).
No i występują tu zwierzęta:
- kot pana Stefana, Alergen
- owczarek podhalański teściowej Marii, Gapcio
- dwa yorki pani Pultokowej, Josia i Jasia
- basset Makaron, również pana Stefana
- golden retriever Ferdynand Wspaniały, pies pomocnik chorej na zaniki mięśni Lucyny.
Myślę, że chętnie sięgnę po inne książki tej autorki :)
Informacje dodatkowe o Gosposia prawie do wszystkiego:
Wydawnictwo: SOL
Data wydania: 2009-01-02
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
9788392587934
Liczba stron: 352
Dodał/a opinię:
enigma1
Sprawdzam ceny dla ciebie ...