I kolejna, która trafia na półkę z ulubionymi książkami. Zakochałam się w lawendowej opowieści.
Nie lubię pisać o treści książek, bo zwykle wtedy odnoszę wrażenie, że zdradzam aż za dużo. Dlatego tym razem bardziej skupię się na tym, co czułam, kiedy czytałam tą książkę i czym mnie urzekła.
Historia głównego bohatera to temat, który nie po raz pierwszy przewija się w literaturze. Kobieta, która odeszła i złamane męskie serce. Wspomnienia, które nie dają żyć i przytłaczające obrazy z przeszłości, które wracają w najmniej spodziewanym momencie - to wszystko zamknięte w małym pokoju o ścianach koloru lawendy.
Bohaterowie "Lawendowego pokoju" to zbieranina różnych ludzi, których łączy posiadanie określonej pasji. Większość z nich czyta też książki i z nich, dzięki cennym radom Jeana Perdu, czerpie pokrzepienie. Mamy trochę klasycznych książkowych postaci - wścibskie i plotkujące baby, które jednak da się polubić, zagubionych oraz jeszcze bardziej zagubionych i artystów cierpiących na brak weny. Jedni potrafią gotować, inni nie, natomiast każdy ma jakiś problem, któremu musi stawić czoło.
Nina George w swojej opowieści używa bardzo plastycznego języka, który sprawia, że podczas lektury w głowie same pojawiają się kolejne sceny. Do tego opisuje przyrodę i krajobrazy tak cudowne, że przez większość czasu czytałam te opisy po dwa razy, tak bardzo mi się podobały. Ale nie tylko piękne widoczki przypadły mi do gustu. Cała opowieść jest tak przyjemna i ciepła, że w ogóle nie czułam się zmęczona czytaniem, a lekki styl autorki to kolejny plus tej książki.
Nie było postaci, która by mnie irytowała czy wywołała jakieś negatywne odczucia. Wszystkich bohaterów od razu polubiłam - markotnego pisarza-debiutanta z mojego rocznika i tego dziwnego protagonistę/aptekarza/rzecznego sprzedawcę książek, nawet wielką nieobecną, która pojawiała się tylko we wspomnieniach i jako narratorka pamiętnika. Tu muszę wspomnieć, że te nieliczne fragmenty wpisów z dziennika i listy tylko wzbogacają i tak barwną już fabułę.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie mówi opis, a która wydaje mi się bardzo istotna - cała ta historia opowiada o podróży ze stolicy Francji do Prowansji. Towarzyszy jej pyszna francuska kuchnia charakterystyczna dla tego pięknego regionu, mnóstwo fajnych książek, dwa kochane koty - Kafka i Lindgren, słynne francuskie wina z pobliskich winnic i pola lawendy. Lawenda w jedzeniu, na ścianach pokoju; jej wyjątkowy zapach i soczysty fioletowy kolor..
"Lawendowy pokój" to barwna i pachnąca opowieść o radzeniu sobie ze swoją bolesną przeszłością i podejmowaniu niełatwej walki o spokojną przyszłość. Catherine, jedna bohaterek wykreowanych przez Ninę George, powiedziała parę słów, które idealnie opisują całą tą książkę i są jednocześnie wartościową wskazówką dla każdego, kto nie chce niczego żałować i żyć pełnią swojego życia:
Każdy człowiek ma taki swój wewnętrzny pokój, w którym czają się demony. I dopiero kiedy go otworzy i stawi im czoła, będzie naprawdę wolny. (s. 319)
Na końcu znajdziemy parę przepisów na aromatyczne dania kuchni prowansalskiej i spis wszystkich książek, które przewinęły się w rozmowach bohaterów powieści. Pierwsza wymieniona przez Jeana Perdu książka to "Rok 1984" Orwella, a ponieważ uwielbiam tą historię to byłam podwójnie dobrze nastawiona do dalszego czytania. I nie zawiodłam się.
Recenzja z: www.book-loaf.blogspot.com
Informacje dodatkowe o Lawendowy pokój:
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2014-07-30
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
978-83-7515-307-1
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Das LAvendelzimmer
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Paulina Filippi-Lechowska
Ilustracje:Daniel Malak/Eliza Luty/Clive Nichols/Maurice Kohl
Dodał/a opinię:
Book Loaf
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Kochać to czasownik, określa czynność… zatem trzeba ją wykonać. Mniej gadać, więcej robić. Nieprawdaż?
Więcej