[Recenzja dostępna pod adresem: http://askier-pisze.blogspot.com/2015/09/lawendowy-pokoj-nina-george.html ]
"Najważniejsze rzeczy należy robić powoli - myślał Jean za każdym razem, kiedy zaczynali się wzajemnie uwodzić."
("Lawendowy pokój" Nina George)
"Lawendowy pokój" - książką mówiącą o sobie. Jest to lektura, na którą trzeba poświęcić zdecydowanie więcej czasu, niż trzy wieczory. Nie chodzi o to, że czyta się ją ciężko czy mozolnie, ale ma w sobie coś, co nie pozwala jej pochłonąć w chwilę i po kilku dniach ot tak zapomnieć. Nie wiem, jak długo autorka pracowała nad książką, ale wiem jedno - zasługuje na to, by poświęcić jej więcej, niż kilka godzinek i rzeczywiście "uwodzi" czytelnika.
Nina George to niemiecka niezależna dziennikarka i pisarka, autorka ponad dwudziestu powieści i około stu opowiadań i wielu felietonów. Kocha koty, a kawa kolumbijska wprowadza ją w stan twórczego natchnienia.
Bardzo często przy wyborze książki kieruję się wyglądem okładki - mam nadzieję, że odzwierciedla ona charakter historii, a podczas lektury będę tak samo zachwycona. Tak też było w tym przypadku - piękne i malownicze pole lawendy, które prowadzi do niewielkiego lasku oraz garby ziemi pieszczone delikatną mgłą. Jak zwykle naszły mnie przemyślenia: co, jeśli lasek jest oznaką tajemnicy, mgła przykrywa ważne przeżycie albo wspomnienie (góry kojarzą mi się z adrenaliną, czasem spędzonym z bliskimi i znaczącymi miejscami, np. kultu), zaś wyraźne i zadbane pole lawendy jest symbolem spokoju i porządku? Biorę bez zastanowienia!
Zmylił mnie trochę napis "Zachwycająca historia miłości, która przywraca do życia". Spodziewałam się romansu, a dostałam lek na bolące wspomnienia. Kogo ta miłość przywróciła do życia? Bohatera czy obiekt uczucia?
"Odczuwam bezbrzeżny wstyd w moich wargach, czuję brak w moich kolanach, a między moimi łopatkami mieszka kłamstwo i rozdrapuje je do krwi."
("Lawendowy pokój" Nina George)
Głównym bohaterem jest mężczyzna o imieniu Jean, który prowadzi księgarnię o pięknej i zachęcającej nazwie "Apteka literacka". Sprzedaje książki jak farmaceuta medykamenty, rozpoznaje uczucia odwiedzających go osób i proponuje konkretne tytuły na daną udrękę. Mieszka sam w kamienicy, kobiety często chcą się z nim spotkać i poznać, jednak za każdym razem odmawia. Dlaczego? Tego dowiadujemy się już na pierwszych stronach, gdy do mieszkania obok wprowadza się rozwiedziona i załamana kobieta, potrzebująca "leku".
Jean jest jednak osobą, która musi uporać się ze swoją przeszłością i wyleczyć własne Ja, by móc zaopiekować się innym człowiekiem jak należy. Jak pogodzić się z własnym losem i znaleźć ukojenie? Jak pogodzić się ze stratą? Jak odnaleźć siebie? Jak spełnić marzenia? Jak otworzyć się na ludzi?
Na te i podobne pytania Jean znajduje odpowiedź po przeczytaniu listu, który czekał na niego dwadzieścia lat w szufladzie starego stołu. Jeśli choć raz zadaliście sobie powyższe pytania - ta książka jest przeznaczona dla Was.
"Ty głupia krowo, dlaczego musiałaś umrzeć w samym środku życia!'
("Lawendowy pokój" Nina George)
Po przeczytaniu stwierdziłam, że jest jedną z moich ulubionych książek, pomimo: kilku chwil nudy i zniecierpliwienia, braku sympatii do jednej z teoretycznych bohaterek i nasączenia książki masą negatywnych emocji. Czasami czułam, że lektura mnie męczy i postanawiałam odłożyć na następny dzień. Czasami też miałam ochotę przekartkować, by dowiedzieć się "no i co się w końcu stało?". Jednak jak w życiu bywa, by nadeszły chwile szczęścia, trzeba poradzić sobie ze smutkiem - to właśnie pokazuje autorka w "Lawendowym pokoju". Podróż nieznanymi drogami życia wraz z Jeanem ostatecznie okazała się dla mnie fascynująca i satysfakcjonująca. Prosty język i barwne, jednak nie za długie opisy i porównania wzbudzały we mnie spokój i przynosiły dużo refleksji. Byłam zachwycona pomysłem na książkę: literatura lekiem? To coś dla mnie. Spodobało mi się również umiejętne przeciąganie akcji poprzez wprowadzanie pochwał dań, zapachów, opisywanie smaków i porównywanie ich do książek.
"Lawendowy pokój" jest przeznaczona dla osób cierpliwych i szukających spokoju i ukojenia, co nie znaczy, że inni nie znajdą w niej przyjemności. Napisana jest znakomicie i dopracowana w każdym calu. W zależności od podejścia każdy przeżyje ją inaczej i - być może - odnajdzie inne przesłanie. Ja wyniosłam z niej na pewno pouczającą lekcję: nie ważne, że kogoś straciliśmy. Ważne, że o nim pamiętamy i mówimy o jego czynach. Wtedy on nadal ma możliwość życia. Nie możemy się nikogo wyrzekać.
"Oczywiście nie ma mnie już w tych zamkniętych pokojach.
Ale spójrz tutaj! Jestem na zewnątrz.
Podnieś oczy, tu jestem!
Myśl o mnie i zawołaj mnie po imieniu!
Nic nie ubyło tylko dlatego, że już mnie nie ma.
Śmierć nic przecież nie znaczy.
To, co nas łączyło, będzie trwać na zawsze"
"Masz rację, Manon.
Wszystko nadal trwa. Czas spędzony razem jest nieprzemijalny, nieśmiertelny. A życie wcale się nie kończy."
("Lawendowy pokój" Nina George)
Informacje dodatkowe o Lawendowy pokój:
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2014-07-30
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
978-83-7515-307-1
Liczba stron: 344
Tytuł oryginału: Das LAvendelzimmer
Język oryginału: niemiecki
Tłumaczenie: Paulina Filippi-Lechowska
Ilustracje:Daniel Malak/Eliza Luty/Clive Nichols/Maurice Kohl
Dodał/a opinię:
aokigahara
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Kochać to czasownik, określa czynność… zatem trzeba ją wykonać. Mniej gadać, więcej robić. Nieprawdaż?
Więcej