Ars moriendi

Autor: Horsztynski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Będąc dzieckiem. jak każdy mały chłopiec bawiłem się żołnierzykami. Jednak przeciwieństwie do moich rówieśników, nie bawiłem się w wojnę, tylko w sądy polowe i plutony egzekucyjne. Później zafascynowałem się samobójstwami. Każdego dnia wieszałem jedną zabawkę na sznurku, aż w końcu mój pokój wypełnił się wisielcami. Wisielcy zawsze podobali mi się najbardziej.

Przez lata miałem samobójczą obsesję. Uwielbiałem pedantycznie planować swoją śmierć i kładłem się spać myśląc o sposobach w jakich mógłbym odejść z tego świata. W końcu, będąc już dorosłym, postanowiłem spełnić swoje marzenie. Wstałem rano z uśmiechem na ustach. Wypiłem przepyszną kawę, na jaką nie stać przeciętnego Kowalskiego. Po najsmaczniejszym śniadaniu w moim życiu, wypiłem bardzo drogie wino, wciągnąłem kokainę i słuchałem mojego ulubionego zespołu. Po obejrzeniu moich ulubionych filmów jakimi były „Pulp fiction” i „Reservoir dogs” założyłem garnitur, do którego sam krawat kosztował kilka tysięcy złotych i wybrałem się na obiad do restauracji. Oczywiście najlepszej w Białymstoku. Owoce morza, starsze ode mnie francuskie wino, którego nazwy nie dałbym rady wymówić. Było przepysznie, ale tu nie chodziło o jakość. Mógłbym się założyć, że nawet gdybym pił wino marki „Patyk” z rocznika „wtorek” i jadł zapiekankę z Tesco, byłoby równie przepysznie, a to dlatego, że mój nastrój był wspaniały. Gdy orkiestra skończyła grać dla mnie „Tą ostatnią niedzielę...” zostawiłem w restauracji całą swą miesięczną wypłatę i pojechałem do hotelu. Najlepszego, a jakże! I to taksówką, a nie zatłoczonym autobusem.

Do hotelowego pokoju zamówiłem ekskluzywną prostytutkę. Wypróbowaliśmy tyle pozycji i zabaw wszelakich ile tylko się dało i po trzech godzinach wypuściłem ją, płacąc sowicie. Później nadszedł czas na ostatni posiłek skazańca. Bardzo wyśmienity, tak przy okazji. Ale najlepsze było dopiero przede mną. Na gramofon wrzuciłem płytę pewnej francuskiej śpiewaczki i powoli zacząłem przygotowywać linę.

Jedyna rzecz, która nie podobała mi się w wisielcach to to, że puszczają im zwieracze. Dlatego wsadziłem sobie w odbyt wtyczkę analną. W końcu wszystko musiało być idealnie.

Wszedłem na krzesło, założyłem pętlę na szyję i nagle ogarnął mnie jakiś żal. Żal, że samobójstwo można popełnić tylko raz. I że nie będę mógł popatrzeć na moje wiszące ciało. Niestety, było już za późno, żeby się wycofać. Wydałem zarówno wszystkie swoje oszczędności jak i pieniądze, które wziąłem na kredyt. Dnia poprzedniego zwyzywałem swojego szefa, więc i do pracy nie mogłem już wrócić. Wtem przyszedł mi do głowy wspaniały pomysł. I tak zostałem seryjnym samobójcą...

***

Czekałem w limuzynie aż pani Szejman skończy się zabawiać z młodymi chłopcami. Patrzyłem niecierpliwie na zegarek. Już niedługo zacznie się przedstawienie w teatrze, a musiałem dać sporą łapówkę, żeby zorganizować specjalnie dla niej „Hamleta”. No, ale jak to się mówi: nasz klient, nasz pan.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Horsztynski
Użytkownik - Horsztynski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-03-14 17:20:37