Dziewica potrzebna od zaraz!

Autor: agausia78
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Smok zabulgotał zniesmaczony.

– Zaraz – przerwałam tą handlową pogawędkę. – Jaki on cudny! – zachwyciłam się podchodząc odrobinę bliżej. Mając za plecami dżina, aż tak bardzo się nie bałam. Byłam wręcz stuprocentowo pewna, że nie pozwoli, by stała mi się krzywda.

Smok mile połechtany zarówno komplementem, jak i wyraźnie widocznym zachwytem na mojej twarzy, wstał i prężąc cielsko, zaprezentował się nam w całej okazałości.

– Mamy mało czasu – ostrzegł dżin. – Co dostaniemy za usługę?

– Ależ ty jesteś nieuprzejmy – zganiłam go łagodnie, wciąż gapiąc się z podziwem na smoka.

– Jestem praktyczny!

– Amir! – wysyczałam. – Taka okazja, a ty mnie tu popędzasz!

– Właśnie. – Smok zaprezentował całą rozpiętość skrzydeł.

– To co? Może umówicie się na kawę, piwko i plotki? – zaproponował z ironią. – Czar ukrycia będzie działał jeszcze kilka godzin. Potem przylezie tu, diabli wiedzą kto i wybuchnie niewątpliwa sensacja. A jego, albo umieszczą w zoo, albo przerobią na buty…

Oboje spojrzeliśmy na niego z wyrzutem. Ale co tu dużo mówić – miał rację.

– No dobrze. To gdzie te skarby do czyszczenia? – spytałam zrezygnowana.

I właśnie w tej chwili na polankę wpadł jakiś zreumatyzowany starzec, podkasując wysoko ciemnobrązowy habit i wymachując czymś, co w zamierzchłych czasach mogło być mieczem.

Niestety młodzieńcze lata powykrzywianych kończyn miał już dawno za sobą, więc wyłożył się na pierwszej, lepszej nierówności. Pordzewiałe żelastwo wypadło mu z ręki, a on sam najzwyczajniej w świecie zarył nosem w miękkiej trawie.

– Co to niby ma być? – spytałam z powątpiewaniem podchodząc bliżej i biorąc w dłoń tę pseudo broń.

– Miecz do pokonania bestii – wychrypiał, usiłując się podnieść.

– To?! – Rzekoma broń przy upadku dziwnie się wygięła, przypominając bardziej harpun na wieloryby, niż cokolwiek innego. – Amir, bądź dżentelmenem, pomóż panu!

Dżin bez słowa, z drwiącym uśmieszkiem na twarzy, jednym energicznym ruchem postawił go na nogi. Staruszek nieoczekiwanie wrzasnął:

– Au!… Moje krzyże! Moje lumbago!

Smok przypatrywał się wszystkiemu z nieukrywaną ciekawością. Na jego miejscu też nie czułabym strachu.

– Jam jest rycerz Zakonu Świętego Jerzego – oznajmił starzec dumnym głosem, masując obolałe plecy. – Od zamierzchłych czasów zwalczamy te bestie!

– Niemożliwe! I udało się wam jakąś zabić? – spytałam z niedowierzaniem, spoglądając na pogiętą broń.

– Niejeden raz!

– Tym??? – Powątpiewanie w moim głosie było bezkresne niczym ocean.

– No… – zakłopotał się. – Kiedyś wyglądał lepiej. Troszkę przyrdzewiał, bo żadnej z tych gadzin już od wieków nie widziano.

Spoglądałam na zmianę, to na smoka, to na trzymany miecz.

– Naprawdę chciałeś z nim walczyć TYM czymś???

Staruszek miał nieco zakłopotaną minę.

– Tradycja tego wymaga. To święta broń naszego założyciela, który sam pokonał nim kilka tych potworów.

– Pewnie młodo zginął? – spytałam w zadumie.

– I słusznie jest użyć tu czasu przeszłego. – Zniecierpliwiony nagle dżin przerwał tę miłą pogawędkę. – Mamy robotę. Zostaw tego zmumifikowanego szaleńca i chodźże już!

– Wiedziesz tą nadobną dziewoję na pożarcie? – Staruszek wybałuszył oczy ze szczerym oburzeniem.

– Akurat ten smok woli pomidory i ogórki – bezczelnie oznajmił mu dżin.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
O autorze
agausia78
Użytkownik - agausia78

O sobie samym: www.babeczkarnia.blogspot.com
Ostatnio widziany: 2013-08-19 23:49:21