Polityka - #2 Polityka Ucieczki

Autor: Wilkan
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Polityka ucieczki

- Wszystko zobaczy pan na nagraniach z monitoringu. Mój klient twierdzi, że na terenie stacji paliwowej znajdowali się wówczas trzej młodzi Anglicy, co potwierdził już ochroniarz. Proszę zwrócić się do nich, jeżeli potrzebuje pan świadków. Nagrania nie pozostawiają złudzeń.

- Tamci trzej uciekli ze stacji gdy rozpoczęła się bójka. Prawdopodobnie nie chcieli się mieszać…

Bullshit. Przygryzłem wargę od wewnątrz.

… Niestety kamera obejmująca ostatni dystrybutor przy którym się znajdowali uległa awarii. Kobiety dalej szukamy. To wszystko. Kwalifikuje się pan do odszkodowania, panie Macieju. Przypominam jednak, że niezbędnym jest pozostanie w miejscu zameldowania, by otrzymywać późniejsze świadczenia. Aktualnie, zanim padnie wyrok nie może pan wyjechać… No, wie pan. Proszę dzwonić w razie jakichkolwiek problemów.

- Dziękujemy. – ukłoniliśmy się tłumaczowi. Angielski oficer sądowy najwyraźniej miał już na nas wyjebane. Razem z adwokatem w ciszy opuściliśmy budynek. Był środek dnia. Pochmurny, wietrzny środek dnia. Kupiłem dwie duże kawy, dwa francuskie rogaliki i ruszyliśmy przed siebie zawaloną ulicą.

- Obiecał pan, że wyjaśni mi pan tę sprawę po dzisiejszym złożeniu podpisów. – zacząłem. Kawa w unieruchomionej, postrzelonej ręce, rogalik w drugiej. Zerkałem raz po raz na brzydką, napiętą, pochmurną mordę pana Andrzeja. Jego siwymi włosami targał wiatr, szalik powiewał raz w prawo, raz w lewo. Ciągle musiał go poprawiać. Zapiął szary płaszcz i pociągnął nosem.

- Nie mam dla ciebie dobrych wieści. Będę bezpośredni i szczery…

- Tego oczekuję.

- Nie zostanie wydany sprawiedliwy osąd.

- Jak to? – Zatrzymałem się.

- Chodźmy, proszę mi nie przerywać. – Spojrzał na mnie, a gdy siorbnąłem czarny płyn parząc sobie język, kontynuował - Władze nie chcą prowokować… To zbyt trudna sprawa. Na tle… Rasistowskim. Religijnym. Politycznym również. Łatwiej jest obarczyć winą Polaka. Polacy nic z tym nie zrobią.

- Niemożliwe.

- A jednak. Co za tym idzie, osoba, która… Przeżyła… Może cię pozwać.

- Na miejscu pojawili się dziennikarze, czy ktoś. Sam widziałem. Ci ludzie robili zdjęcia. Sam słyszałem, jak funkcjonariusz odpowiadał babeczce, chyba nawet z telewizji. Na odchodne, bo na odchodne, ale według prawdy…

- Przeszedł pan wszystkie psychotesty, nie potrzebna panu opieka. Nawet psychologiczna. Rozumiem, że to stara szkoła, bo ja również zostałem… Zahartowany w Polsce. Wojsko przecież robi swoje. Załapał się pan jeszcze na służbę, choć to były inne czasy. Jestem od pana nieznacznie starszy.

Chwila ciszy. Wróciło kilka wspomnień, które przegoniłem jakby to były srające gołębie. Warto zapamiętać jedno. Ludzie dzielą się na baranów, którzy dokarmiają gołębie, na ignorantów, którzy je olewają, by później stwierdzić, że zapierdoliły im cały balkon gównem… i na końcu są ci, którzy przepędzą tę kupkę piórek tam, gdzie pieprz rośnie.

Adwokat kontynuował:
- Mam do pana wielki szacunek, ale zadam to pytanie: czy jest pan aż tak naiwny? – spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem zwalniając kroku. – Zrobią co chcą, by ułatwić sobie życie.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Wilkan
Użytkownik - Wilkan

O sobie samym: wilkan.pl
Ostatnio widziany: 2015-12-16 19:28:52