WYZNANIE c.d.

Autor: wolfhorse
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

Uliczkę znam w Barcelonie
Pachnącą kwiatem jabłoni
Bardzo lubię chodzić po niej
Gdy już mnie znuży śródmieścia gwar

Tam kroki własne me słyszę
I wiatr, jak liśćmi kołysze
Zresztą nic nie mąci ciszy
Uliczki mojej, w tem tkwi jej czar.

Boże, jakie dawne to czasy
Kiedym tu codziennie przychodziła
By się spotkać w tajemnicy
Gdzieś za rogiem tej ulicy

Z pierwszym panem moim snów
Tylko jabłoń to widziała
Ilem się nacałowała
Nie żałując czułych słów.

Bo kochałam jak już nigdy potem
Z całej duszy i całą serca mocą
Radością wiosny i młodych lat polotem
Lecz niestety wszystko ma kres.

Dziś przychodzę po wspomnienia dawne,
Pod tę jabłoń, co szumem swym mówi,
Że przeżyłam w jej cieniu chwil wiele tak pięknych
Że teraz nie szkoda łez

Już dziś ta myśl mnie nie smuci
Że mnie mój miły porzucił
Lecz ciągle marzę, że wróci
Odwiedzić kiedyś ten cichy kąt

Bo dziś we wczoraj się zmienia
Gdy tylko go opromienia
Chwila słodkiego marzenia
I tyle wspomnień zabranych stąd

 

Boże, jakie dawne to czasy
Kiedym tu codziennie przychodziła
by się spotkać w tajemnicy
gdzieś za rogiem tej ulicy

z pierwszym panem moich snów
tylko jabłoń to widziała
ilem się nacałowała
nie żałując czułych słów.

 

Jakie to dziwne? Czyż mogłam przypuszczać, że sentymentalna piosenka porzuconej dziewczyny tęskniącej do mężczyzny, który ją porzucił, napisana przez jakiegoś anonima kryjącego się pod literkami M.T. może stać się zarzewiem nowej, wielkiej miłości, która skończy się małżeństwem, moim małżeństwem z Michałem hrabią Tyszkiewiczem, bo to on okazał się autorem tekstu. Dyplomata, mam szczęście do dyplomatów, najpierw Jarosy, potem Tyszkiewicz. Dwie miłości, ale jakże od siebie różne. Ta pierwsza, z Fryderykiem, szalona, namiętna, pełna chwil dobrych i złych. Ta druga, spokojna, stonowana, chłodna, czasami boleśnie zbyt chłodna.

Pobraliśmy się. Oficjalnie, w kościele. Biała suknia, welon, wszystko, jak trzeba. Był to skandaliczny, jak mówiono, mezalians: arystokrata i z prostego ludu wywodząca się kabaretowa szansonistka. Nie ugiął się pod presją rodziny przeciwnej temu małżeństwu. Kochał mnie, nie wątpię. Tyle, że w tej miłości więcej było fascynacji artystką, ojcowskiej opiekuńczości, szacunku niż namiętności. A ja, co z moim uczuciem? Imponował mi, dał mi więcej, niż na to zasługiwałam. Jego szacunek i troska były zniewalające, tęskniłam za nim, gdy musieliśmy się rozstawać. Czy to była miłość? Nie sądzę, a może jakiś inny, bardziej dojrzały rodzaj miłości, który na to, by rozkwitnąć potrzebował czasu. Nie wiem, zwyczajne nie wiem. Tak wiele mieliśmy zawsze sobie do powiedzenia, ale czy do dania?

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
wolfhorse
Użytkownik - wolfhorse

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-06-01 12:41:34