Tajemnica

Autor: jolly_roger
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Obiecuję.

Deszcz stukał o parapet, zegar miarowo odmierzał kolejną minutę, pielęgniarka cicho przemknęła korytarzem. Nic się nie zmieniło, świat nieświadomie kręcił się dalej, ale Daniel czuł jakby stanął w miejscu. Wychodząc ze szpitala miał zupełny mętlik w głowie, sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, nawet nie zwrócił uwagi kiedy dojechał do domu, dopiero znajome drzewo przypomniało mu o celu jazdy. Kiedy otworzył drzwi poczuł wszechogarniające zmęczenie, pracą, samotnością, dziwną rozmową z matką. Zajrzał do lodówki, ale po namyśle zrezygnował z kolacji, nie zdejmując ubrania rzucił się na łóżko i po chwili zasnął.

We śnie znalazł się u stóp wzgórza, na którym stało samotne drzewo. To właśnie ono przykuło uwagę Daniela, kiedy przyjrzał mu się lepiej, dostrzegł sylwetkę wisielca na jednym z konarów. Zaczął się ku niemu wspinać i po chwili stanął na szczycie. Człowiek na sznurze miał nienaturalnie opuchniętą twarz i można się było zorientować, że nie żył od dawna. Nagle otworzył oczy i spojrzał na Lyona, wyciągnął ku niemu dłoń, na której zalśnił sygnet i ledwie słyszalnie wyszeptał

- Załóż go... poznasz tajemnicę... ja już ją znam... załóż...

Przerażenie Daniela osiągnęło zenit, ale nie mógł się ruszyć nawet na krok, czuł jakby jego nogi przytrzymywała wysoka trawa rosnąca na wzgórzu. Wtedy zza drzewa wyłoniła się jego matka i ostrym tonem zapytała

- Obiecujesz? Obiecaj!

Ze snu wyrwał Lyona ostry dźwięk telefonu, spojrzał na zegarek, była ósma rano.

- Daniel Lyon, słucham.

- Dzień dobry panie Lyon, mówi doktor Willis.

Cisza.

- Opiekuję się pańską matką.

- Tak, wiem – teraz słowa wydawały się ciężkie jak ołów.

- Proszę przyjechać do szpitala, musimy porozmawiać.

- Czy mama...

- Panie Lyon, to nie jest rozmowa na telefon, proszę przyjechać.

Stuknięcie słuchawki. Połączenie przerwane.

Padało tak jak teraz, kiedy idzie przez zimny cmentarz do samochodu. Wtorek, środa i czwartek po śmierci matki zlały się w jedno, przerywane nocami, w których wisielec niezmiennie proponował Lyonowi sygnet. Z tego co pamiętał we wtorek odebrał ze szpitala jej rzeczy, pielęgniarka powiedziała wtedy

„Zdjęliśmy sygnet z palca pana mamy i jest oczywiście z jej pozostałą biżuterią. Podejrzewam, że jest dla pana bardzo ważny jako pamiątka rodzinna?”

Nic nie odpowiedział, w głowie odbijały się echem słowa „...z palca ...z palca ...z palca”. W piątek rano, na pogrzebie, nim się zastanowił, rzucił sygnet na trumnę, później przyszła refleksja. Teraz chciał tylko pozbyć się koszmarów i nie dających spokoju myśli, przekonując się czy historia matki jest prawdziwa.

"Chociaż wiem, że nie jest” – pomyślał, stojąc nad grobem z saperką w ręku.

Kopało się dobrze, ziemia jeszcze nie zleżała, a padający deszcz dodatkowo ją rozmiękczał. Po kilku dłuższych chwilach spod ziemi wyłoniło się wieko trumny. Daniel zaczął gorączkowo rozkopywać resztki gliniastego błota gołymi rękami. Wreszcie jego wysiłki dały rezultat, pod palcami poczuł chłodny metal pierścienia. Nie zastanawiając się założył go i wyszedł z dołu. Uklęknął przy krzyżu i zaczął się modlić. Włożył w tę czynność największy wysiłek na jaki mógł się zdobyć. Cały żal za chorobę i śmierć matki, strach przed snami, wszystkie prośby, które jako dziecko zanosił do Boga, jeszcze wierząc, że ktoś go słucha. I został nagrodzony. Nim upadł martwy twarzą w mokrą ziemię, wyszeptał

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
jolly_roger
Użytkownik - jolly_roger

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-10-12 22:50:18