Żydek

Autor: kiel13
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

    Nie wiedziałem, jak rozróżnić płeć. Siedemdziesiąt lat temu dbałość o stan uzębienia nie była powszechnym zjawiskiem. Szczególnie w biednych kręgach.                                                                        

 

 

    Czy bolała ta przewiercająca czaszkę kula? Bałeś się, czy było ci już obojętne? Czy stałeś sam w obliczu śmierci, czy ktoś trzymał cię za rękę?

   Światłocień lampki przykrywał mrokiem puste oczodoły i otwory nosowe. Ostro rysowały się łuki brwi. Przesunąłem po nich kciukiem, a następnie wsadziłem palec w dziurę po kuli.                      Szkoda cię.

   Miałem nieodparte wrażenie, że jakoś zmienił się jej wyraz. Jakiś lekki grymas, minimalnie inne ułożenie dolnej szczęki.                                                                                                                                         

    Co ja bredzę? Pewnie pod wpływem wyciągnięcia z gleby  coś się tam obluzowuje, opada. Zawiasiki żuchwy pracują.

   Oczy już mi się zamykały. Odłożyłem książkę na podłogę i zgasiłem lampkę. Odpływałem. Strzępki dnia...Jankes...prezes... ogrodzenie...

   - Dobranoc.

   Gwałtownie otworzyłem oczy i rozglądałem się po pokoju skąpanym w poświacie księżyca.                

   Kto to powiedział, do kurwy nędzy?

   Wzrok błądził bezładnie po otoczeniu. Nikogo. Uspokojony zamknąłem ponownie powieki i zasnąłem.

*

   Rano gorączkowy ruch. Ja do pracy, syn do szkoły. Nauczyliśmy się sami szybko organizować. On płatki, ja kawa i w drogę. Jego matka poczuła zew kurewstwa, kiedy miał rok. Zostaliśmy sami;  dziewiętnastoletni tatuś i roczne bobo. I mieszkanie w starej kamienicy w centrum miasta, łaskawie przydzielone przez wydział lokalowy,  pierwszemu w kolejce, potłuczonemu, samotnemu tatusiowi. Ileż  pracy trzeba było włożyć w doprowadzenie tej ruiny do stanu używalności!

   Ale trzeba będzie opuścić. I to w tak upokarzających okolicznościach.

   Poszedł do szkoły. Miałem jeszcze chwilę, więc otworzyłem okno, postawiłem kawę na parapecie i przyniosłem czaszkę. Z podwórza intensywnie buchało zapachem jaśminu. W  kącie tej studni dogorywało kilka rachitycznych krzaków wspomnianej rośliny. Olewanych regularnie przez psy starej Domaradzkiej, urzędującej dzieciarni i nocnych imprezowiczów. Cud, że jeszcze kwitły po takiej dawce amoniaku.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kiel13
Użytkownik - kiel13

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-03-20 20:30:39