Fallout, rozdział 5: Złomowo - część 1 - partia a

Autor: AS-R
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Rozdział 5

Junktown

 

20

 

            Siedem dni i siedem nocy – tyle trwała wędrówka z Cienistych Piasków do umiejscowionego daleko na południowym zachodzie Złomowa. Początkowo Blaine miał wiele zapału: towarzyszył mu dobry humor, plecak wypełniony prowiantem, manierkami z wodą, zapasami amunicji, najróżniejszymi zrabowanymi, zdobytymi bądź znalezionymi do tej pory sprzętami i oczywiście wciąż powiększający się mieszek z kapslami po ulubionym napoju post-apokaliptycznego świata. Zdawało się, że wszelkie dotychczasowe problemy znikały wraz z malejącymi za jego plecami Cienistymi Piaskami.

            Jednak drugiego dnia, względnie płaska i niewymagająca nadmiernego wysiłku pustynia, poczęła z wolna przekształcać się w pierwsze wzniesienia, pagórki, nierówności, dolinki, kotlinki i nie minęło wiele czasu nim Blaine Kelly, raz jeszcze znalazł się pośród oddzielającego wewnętrzne równiny Kalifornii od zewnętrznych obszarów Oceanu Spokojnego, dobrze mu znanego pasma gór Coast Ranges.

            Niestety wyrżnięty gdzieś w okolicach okresu jurajskiego masyw leżał dokładnie na prowadzącej do Złomowa trasie. Blaine nie był w stanie zrobić niczego, poza zakasaniem rękawów i stawieniem czoła nieistniejącym już górskim szlakom. Właściwie, to wiele ścieżek wydeptywał po raz pierwszy od Wybuchu Wielkiej wojny, a im dalej zagłębiał się w spustoszony przez ogień i atom skalisty rdzeń Zachodniej Kalifornii, tym wędrówka stawała się coraz trudniejsza i bardziej wymagająca.

            Górskich przecinek było coraz mniej. Szczyty piętrzyły się niczym niegdysiejsze wieżowce w centrum Manhattanu. Bywały chwile, kiedy Blaine przemieszczał się w wąskich przesmykach przypominających małe kaniony. Innymi razy wędrował po stromych zboczach podpierając się rękami i próbując łapać drobnych, wystających kamieni, kiedy ciążący mu na plecach plecak próbował płatać figle i nieopatrznie ściągać go w dół.

            Jednak pomimo wielu trudów, o mały włos nie poskręcanych kostek i połamanych nadgarstków, nikt i nic nie zaczepiło go przez siedem pełnych dni. Można by przypuszczać, wedle tego, co mówiły pożółkłe strony Podręcznika Harcerza i wciąż powiększający się bagaż doświadczeń Blaine’a, iż górskie jaskinie, szczeliny i rozpadliny stanowić winny dom dla wielu gryzoniowatych, myszowatych, szczurzych i nawet prosiakowato-kretowatych stworzeń.

            Nie wspominając już o licznych niegdyś na wyżynach, rodzinach świszczy i cesarskich skorpionów północnoamerykańskich.

            Ale było coś jeszcze. Coś, co za sprawą ciążącego nad mieszkańcem Krypty 13 pechowego fatum zdawało się w końcu odwracać na jego korzyść. Bolączki, udręki, fiaska i rozczarowania, krzywda oraz rychłe ryzyko utraty życia i udaru słonecznego jakby pozostały na północy pośród zgliszczy Krypty 15, Cienistych Piasków i obozu Chanów. Tutaj, im dalej na południe, tym usilniej ugruntowywał się Blaine we własnym przekonaniu, iż los w końcu się do niego uśmiechnął, a jego współczynnik szczęścia z feralnej jedynki podskoczył co najmniej, do całkiem mocnej ósemki.

            Dlaczego? Dlatego, że przez siedem dni i siedem nocy, które Blaine Kelly prawie, że w całości poświęcił na ustawiczne zbliżanie się do Złomowa, jego wędrówce towarzyszyły gęste, kłębiące się chmury o ołowianej barwie i wyraźnej, roztaczającej się w powietrzu woni nadchodzącej burzy.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AS-R
Użytkownik - AS-R

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-02-27 21:39:56