ZNALEZISKO ZE ZŁOTEGO WIDOKU

Autor: elzka_s
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Motto:

Trzymałem szczęście za ogon; wyrwało się, zostawiając mi w ręku pióro, którym piszę.

— Stanisław Jerzy Lec

 

Patrzyła w złoto-czerwoną przestrzeń ścielącą się u stóp skał. Stała na kamiennym wzniesieniu i wzrok jej toczył się w dół.  Październik w tym roku był wyjątkowo piękny, słoneczny i ciepły. Przyszła tu  z oczami pełnymi łez. Tak jak wtedy, kiedy przychodziła tu z Jerzym, z ta różnicą, że wtedy nie płakała. Doszła do Średniej Szklarskiej, minęła wiadukt i weszła na tak dobrze znaną drogę. Idąc, zatrzymała się obok willi Wastimila Hofmana. Hmmm, to było tak niedawno, a jednak to już przeszłość. Pamiętała jak kiedyś przychodzili tu i oglądali pracownię Mistrza. Dzisiaj było tu cicho. Dom spał w otoczeniu bujnych kolorów jesieni. Nawet nie dotknęła furtki. Postała tak, popatrzyła i odeszła. Wszystko w niej bolało. Wchłonęły ją objęcia lasu, chłodnego i pachnącego. Świerki kołysały się leciutko, brzozy rozsypywały złote liście, a buki … one nie szczędziły czerwieni. Szła więc po tym jesiennym, leśnym, szeleszczącym dywanie, wyciągała ręce do złotych plam słońca, tańczących w gałęziach  i przypominała sobie ich wędrówki.

Chodzili na „Chybotek”  i do grobu Karkonosza, później wracali łąkami, przechodzili obok starego, żydowskiego cmentarzyka i wychodzili tuż obok kościoła w Szklarskiej Porębie Dolnej.

Byli już dojrzałymi ludźmi, a jednak czuli się wtedy jak para dwudziestolatków. Cieszyło ich wszystko, góry, las, wiatr targający włosy, a najbardziej bliskość, która ich łączyła. Ta bliskość była inna niż wszystkie dotąd przeżyte bliskości. Była tkliwa i niosła radość, przepełniającą  od wewnątrz. Od tej radości cieszyły się ich oczy, nogi szły bardziej dziarsko, a ręce same wybiegały ku sobie.

 Podniosła głowę i spojrzała przed siebie. Las się jakby nieco przerzedzał, prześwit nieba tańczył nad gałęziami. Tak, przyszła na Złoty Widok, na miejsce, które zawsze już będzie jej bardzo bliskie.

 Jej ukochany czworonóg As biegł  przed nią. On też znał dobrze to miejsce.

 

Ostatnio byli tu na początku miesiąca. Pamięta jak Jerzy przekomarzał się z nią, że gdy go przestanie kochać, skoczy w dół. Robił przy tym dziwne i śmieszne miny i gesty.

Dała mu klapsa i uciekła. Wtedy zaczął ją gonić.

- Uważaj wariacie! – zawołała, bo rzeczywiście spadniesz.

- No to co? – żartował dalej – nikt po mnie nie zapłacze.

- Jak to nie, a ja?

- Płakałabyś? – zapytał przyciągając ja do siebie.

- Wcale, a wcale – droczyła się, próbując wyplątać się z ogarniających ją ramion.

- Nie płakałabyś? Naprawdę? - - mruczał zadowolony jej bliskością i rozgarniał ręka jej włosy.

- Naprawdę. Nie uroniłabym ani jednej łzy.

-No to zobaczymy! –zawołał i stanął tuż nad brzegiem przepaści.

- Jerzy! Uważaj! – krzyknęła.

- A więc  nie chcesz, żebym skoczył, to znaczy, że mnie kochasz!

- No, może trochę – uśmiechnęła się zalotnie i pociągnęła go za rękę, byle najdalej od tej przepaści.

- Ja też cię kocham. Tak jak te góry i tą płonąca jesień.

Wracali wtedy przytuleni tą swoją ścieżką przez las. Zatrzymali się przy „Chybotku”. Jerzy jak kilkunastoletni chłopak wdrapał się na skałę i stojąc w rozkroku kołysał płaskim, wielkim kamieniem, który nie wiadomo dlaczego chwiał się, ale nie spadał.

- Chodź tu do mnie! – zawołał.

- Wiesz, że się boję, nie wejdę, mam lęk przestrzeni!

- Wejdziesz. Jestem tu przecież. Ze mną nic ci się nie stanie.

Wdrapała się jakimś cudem, pokonując strach. Huśtali się na ciężkiej skale, stojąc twarzą w twarz z drzewami, które wyciągały do nich przyjazne dłonie gałęzi.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
elzka_s
Użytkownik - elzka_s

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-11-30 17:16:41