Każdego dnia zdarza się coś, o czym chciałabym jej opowiedzieć

Autor: wusia
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Mamo,

Każdego dnia zdarza się coś, o czym chciałabym Ci opowiedzieć. Każdej nocy jakiś sen przykleja się do mojej duszy. Milczę głośno i biegnę coraz wolniej...

Kiedy smutek jest zbyt wielki, a oczy zachodzą mgłą łez, uciekam tam, gdzie sercu najlepiej.

Mam swoje miejsce na ziemi, to należące do mojego serca góry. Górska kraina Beskidu Sądeckiego. To miejsce jest jak balsam na zranioną duszę. Twarze drogich osób, jak witraże z kolorowych szkiełek z dzieciństwa. Ramiona Babci, które zamykają w kokonie bezpieczeństwa przed całym światem. Aksamitny głos Cioci Bożeny, która choć zaocznie czuwa nade mną w myślach. Dobro radzenie Wujka Piotrka, który na wszystko patrzy mądrym okiem i jedną ręką potrafi spiąć sprawy porozrzucane pokątnie w ciągu dnia. Śmiech Cioci Wioli, która potrafi szare dni wyprać w proszku nadziei i optymizmu. Nawet spojrzenie dziadka, który choć milczy, spojrzeniem mówi wiele. Wiesz jest bardzo podobny do taty w tym milczeniu.

Uciekam tam zawsze, kiedy plątają mi się ścieżki, drogowskazy znikają, a kompas nie podpowiada...

Tak bardzo chciałabym żebyś otarła moją łzę przedsennie swoją dłonią. Opowiedziałabym Ci jak bardzo jestem niczyja. Czasami czuję się, jakby ktoś zamknął mnie w labiryncie. Przecież jestem  silna, odważna, tak bardzo zawzięta, a w tym wszystkim niejednokrotnie bardzo słaba. W swoim życiu spotkałam wiele istot, które nauczyły mnie jak żyć, jak kochać, jak mądrze dawać siebie innym,  jak mówić, by nie ranić, jak postępować by móc z uśmiechem spoglądać w lustro, jak słuchać i jak wyciągać wnioski z popełnianych błędów, jak dbać o siebie i dawać sobie prawo... do wielu słabości...

A jednak potrzebuję Twoich rad, cennych wskazówek, skarcenia wzrokiem, głuchego milczenia, nawet Twojej złości potrzebuję... Najbardziej jednak tej mojej niewiedzy o sobie samej którą Ty zabrałaś ze sobą odchodząc. Zabrałaś cały swój i mój świat, spakowałaś w dwie walizki i uciekłaś. Może umiejętność znikania, uciekania odziedziczyłam po Tobie? Nie lubię w sobie tej cechy, ale jest jak tatuaż. Tak bardzo jesteś mi teraz potrzebna. Mam ogromny bagaż nie wypłakanych łez, niewypowiedzianych pretensji i słowo żal pachnie gorzko żalem.

Nie jestem już małą dziewczynką, z dziecięcych sukienek już dawno wyrosłam. I sama zaplatam sobie warkocze. Smaki też mi się zmieniły, już nie przepadam za naleśnikami. O wiele więcej rozumiem i więcej Bóg na moje plecy dokłada. Potrafię wiele wytrzymać, te wszystkie lata bez Ciebie, bardzo mnie umocniły. Potrafię walczyć o swoje marzenia. Przykro mi, że nie mogłam Ci o nich opowiadać...

A może jeszcze piasek w klepsydrze czasu ma dla Nas trochę ziarenek ? Może nie wszystkie słowa ugrzęzły w gardle, może jakiś kilof rozbije twardy głaz milczenia?

Tak bardzo chciałabym wiedzieć o Tobie więcej. Jaka muzyka Cię wzrusza, w jaki sposób rano włosy układasz, jak marszczysz czoło ze zdziwienia. Jaki jest Twój ulubiony kolor? Lubię otaczać się kolorami słońca, we wszystkich odcieniach. A zapach ? Gdyby ktoś zapytał mnie jak pachnie mama, odpowiedziałabym, że latem schowanym w Twojej sukience w kwiaty. Kiedy było mi bardzo smutno, przytulałam się do niej nocami. Wciąż wisi w szafie, nadal pachnie sierpniem. Gdybyś tylko napisała chociaż jeden list...

Zakochałam się. Moja miłość szalona jest i wielka. Jednocześnie mała i cicha. Kochać muszę w tajemnicy. Niekończąca się przestrzeń namiętności. Niedozwolone i rozpołowione uczucie. Zastanawiam się czasami, czy to nie jakaś kara? Że los nie daje tylko pożycza? Muszę się dzielić swoją miłością, przyjmuję jakieś okruszki, najdrobniejsze monety. Czy na to zasłużyłam? Wysyłam pytania w stronę nieba, słyszę tylko ciszę...

Jednak wierzę, że w moim ogrodzie wyrosną jeszcze olbrzymie słoneczniki szczęścia, a jaskółki zwiastujące wiosnę na moim niebie będą gościć. Uwielbiam życie z całym jego jestestwem. Porankami zamglonymi jesienią, rosą pachnącą latem, słońcem tańczącym radośnie kiedy mnie budzi, deszczem, który wygrywa najpiękniejsze kołysanki. Z niespodziankami od losu, z kwitnącymi fiołkami na parapecie, z tym co nieznane a czeka za rogiem. Nawet z ciemnymi chmurami i burzami które pojawiają się i znów rozprasza je słońce. Odnalazłam swoje miejsce, swoją własną prywatną przestrzeń i wiem, że będę szczęśliwa. Tylko jeszcze nie potrafię swoimi oczyma dostrzec tej drugiej strony, na którą ma przerzucić mnie most na którym stoję. Może w życiu tak właśnie bywa? Że trzeba zgubić się, by odnaleźć? Zapomnieć, by odkryć to, co naprawdę jest ważne. Odnaleźć i nagle dostrzec nowe drogowskazy na naszej drodze. Innymi wskazówkami czasu go odmierzać?  Jestem właśnie w takim ogrodzie, gdzie dookoła pełno kwiatów wiśni, gdzie jabłoń rokrocznie rozkwita, gdzie miejsce na rabatkach życia wciąż czekają na ziarenka nadziei. Gdzie miękka trawa zawsze zmęczone stopy ugości. Czasami wyrastają też chwasty, ale uczę się sobie z nimi radzić. Życie to ciągłe wybory i szybkie decyzje. Chciałabym kompletna kroczyć przez życie, nie taka nie poskładana, we fragmentach. Nadzieję mam, że mi w tym pomożesz. Opowiesz zgubioną historię. Zrozumieć nauczysz. Pomożesz wybaczyć, choć rozżalenie już dawno ustąpiło miejsca nadziei. Myślę o Tobie, zawsze jest miejsce dla Ciebie w mym sercu.  I choć dziś w mojej głowie różne myśli przebiegają maraton, te o Tobie błyszczą w słońcu jak jadalne rubiny. Czekam na ruch Twojej dłoni i wierzę, że skrócisz kilometry milczenia między nami....

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
wusia
Użytkownik - wusia

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2020-07-01 13:29:02