Tezy Upadłych: Jezioro luster

Autor: Rinoa017
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Zmężniałe Serca niewierne

Które chronić powinny

Powinowactwo straciły

I duszę utopiły.

Zmężniałe Serca stracone

Niczym nie zniszczone

Gdy Ciemnością zaczną władać

Odejdą w niepamięć.

A za nimi sześćset

Sześćdziesiąt sześć aniołów

Podąży składnie i razem

Podpowiadać nieładnie

Że to Twoje: tylko jeszcze nie wiesz...

 

Ja juz nic nie rozumiałam... Zerkałam co rusz w "niebo" - czyli do góry... A może jakimś trafem zobaczę piękny promień światła, bym mogła wrócić do nieba?

Tamten głos pewnie by się ze mnie naśmiewał. A co jeśli to on jest demonem?

Całkiem możliwe, że wzięłam za błąd iż to jest czyściec... Aczkolwiek... Przecież nikt z piekła nie wraca...

A co, gdyby założyć, że Piekło to stan umysłu? Nie da się z niego wydostać: cały czas męczy ciało i duszę... Najgorsze by chyba było to, że może dopaść także za życia...

Ale gdyby Piekło nie istniało, gdzie trafili by ci wszyscy aniołowie, którzy odmówili posłuszeństwa Bogu wraz z Lucyferem..? Gdzie oni by się podziali?

Bo chyba nie na ziemię...? Aczkolwiek ludzie przecież wspominali o opętaniach...

Kolejna teza: Piekła nie ma. Jest stanem umysłu. Istnieje tylko czyściec.

 

Kolejne miejsce, jakie dane mi było zwiedzić... Było nieco... Dziwne. Po wyjściu z tamtej polany zrobiło mi się nagle paskudnie zimno. Aż złamania na skrzydłach dały o sobie znać, zaczęły niemiłosiernie piec, całe przeszywał "prąd" i ból. Jednak przekroczyłam Kokytos. Przecież, jak każda rzeka, musi mieć gdzieś ujście...

Powiem szczerze, że mimo bólu miałam siłę iść dalej. Przyglądałam się ujściu Kokytos, częściowo nie mogąc uwierzyć. Z jednej strony cieszyłam się, że tamten anioł dał mi wreszcie święty spokój (przynajmniej tymczasowo), ale... To? To jezioro? Przecież... To wyglądało nierealnie.

Tylko z drugiej strony... Co tutaj wyglądało realnie?

Woda wpadała w... Lustro. I tam znikała. Gdzie nie gdzie były pęknięcia, rysy... A w lustrze? Odbijały się... Dusze.

Podeszłam bliżej. Dusze nagle zaczęły cisnąć się dookoła, podpływały... A może podfruwały w moją stronę, bijąc rękoma, nogami, a nawet głowami w taflę, która je więziła. Jęczały, krzyczały wniebogłosy. Jak każda inna cierpiąca dusza...

- MAM DOSYĆ! - Krzyknęłam wreszcie i ja, unosząc dłonie ku górze. Sumienie nie wytrzymało, nogi się pode mną załamały, wyciągnęłam ręce ku górze. - Przepraszam! Cokolwiek zrobiłam, żałuję!

Łzy nawet nie miały jak popłynąć. Było tak zimno, że zamarzły natychmiastowo w oczodołach, tworząc kolejne zmazy na twarzy. Nie wytrzymywałam już...

Przecież jako anioł miałam przynosić szczęście... I być szczęśliwa! U boku Ojca...

Ale ja straciłam tą szansę. Teraz żałuję... Żałuję, że z głupiego braku posłuszeństwa straciłam tak wiele...

Nagle coś poczułam... Czyjś dotyk. Obróciłam głowę w tamtą stronę...

Jedna z dusz... Jedna z nich, młodego chłopaczka, się wydostała.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Rinoa017
Użytkownik - Rinoa017

O sobie samym: Nie ma dobrej i złej strony. Są tylko dwa punkty widzenia...
Ostatnio widziany: 2024-03-19 03:23:15