Fallout - Rozdział 3: Krypta 15

Autor: AS-R
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Nie ma zbłąkanego wędrowca. Nie ma hydroprocesora. Nie ma Krypty 13.

            Rozmyślałem tak nad wszystkimi otaczającymi mnie absurdami, kiedy zupełnie nieświadomie znalazłem się na terenie Krypty 15. Mój PipBoy 2000 zabipał trzykrotnie wyrywając mnie z głębin mojego umysłu i dając tym samym znać, że jesteśmy na miejscu.

            Spojrzałem na datę. Był to piętnasty dzień mojej wędrówki. Wedle wcześniejszych wyliczeń, nazajutrz miałem znaleźć się w domu. Tymczasem pokonałem ledwie milion, trzysta pięćdziesiąt jeden tysięcy, sześćset osiemdziesiąt kroków. Nie licząc tego, co straciłem wybawiając króla kloszardów i jego seksowną córkę od mroków i terrorów świata zewnętrznego.

            PipBoy z reguły się nie mylił. Jednak tym razem uznałem, że chyba przegrzał się na słońcu znacznie poważniej, niż ja.

            Znajdowałem się na środku pustyni. Północ, południe i wschód wyglądały dokładnie tak samo: płaska, kamienista gleba spękana i gdzieniegdzie usłana ciężkimi i ostrymi ziarenkami piasku. Na wschodzie natomiast znajdowało się ciągnące dalej w tamtym kierunku skaliste górskie pasmo. Okalał je wywołujący współczucie las spiczastych, połamanych drzew-badyli, które w większości przypominały dawno już uschnięte szuwary. Uznałem, dość rozsądnie według mnie, że budowniczowie Krypty ulokowali wejście analogicznie jak w Krypcie 13. Ruszyłem więc między drzewa trzymając się blisko skalnej góry. Nie znalazłem jednak żadnej jaskini i po półtorej godzinie zawróciłem.

            Było już ciemno, kiedy PipBoy znów zapipał. Ustawiłem wyszukiwanie po dokładnych koordynatach Krypty 15. Wątpiłem by jakikolwiek satelita GPS ostał się do tej pory na orbicie, ale ku mojemu zdziwieniu, sygnał pipał radośnie prowadząc mnie w kierunku północnym.

            Niewiele czasu minęło, a ja natrafiłem na lekki spadek terenu i znajdującą się poniżej depresję. Noc nie pozwalała mi dostrzec zbyt wiele, ale PipBoy zdawał się coraz bardziej podekscytowany. Uznałem to za dobry znak i ruszyłem w dół.

            Ostatecznie musiałem wyłączyć namierzanie w moim małym komputerku. Dźwięk był na tyle donośny, że mógł zwabić zagrażające mi potwory. Kto wie, co jeszcze czaiło się w mrokach świata zewnętrznego. Poradnik harcerza niewiele mówił na ten temat, a jak już wspominał, to strach było czytać. Zresztą, teraz i tak nie potrzebowałem już PipBoy’a 2000. Na obszarze przede mną nie pozostało bowiem nic poza małym szałasem. Był to stary szałas i ledwo już stał. Z daleka wyglądało na to, że złupiono go już dawno temu. Na szczęście moje dane mówiły, że właśnie tu znajdowało się zapasowe wejście do Krypty 15. Wyłączyłem PipBoy’a i schowałem go do plecaka. Zbliżyłem się do rozpadającej się szopy - wydającej na wietrze podejrzane odgłosy. Większość ścian stanowiła stara, karbowana blacha. Gdzieniegdzie rdza powyżerała ogromne dziury. Te największe ktoś (nie mam pojęcia w jakim celu) zatkał drewnianymi deskami – najpewniej wyciągając je ze sterty piętrzących się w okolicznym lesie badyli.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AS-R
Użytkownik - AS-R

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-02-27 21:39:56