Fallout - Rozdział 4: Najeźdźcy, cz. 2

Autor: AS-R
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Garl zaniósł się obłąkańczym śmiechem. Śmiał się dobitnie, spiżowo, a wraz z nim śmiali się wszyscy, poza Blaine’m, Ianem i dwiema przerżniętymi już chyba na wylot, posiniaczonymi kobietami.

            - Gwen – rzucił przywódca Chanów do stojącej obok niego kobiety o czarnych włosach. – Przyprowadź no tę cizię. Piesek tatusia chciałby pewnie zobaczyć, czy dziewczynka jest cała i zdrowa.

            Kiedy Gwen zniknęła w znajdujących się na wschodniej ścianie drzwiach, wyczekujący z duszą na ramieniu Blaine usłyszał szczebiot zardzewiałej zasuwy. Potem zaskrzypiały drzwi, Gwen rzuciła kilka wybitnych wulgaryzmów, których nie będziemy tutaj przytaczać z oczywistych względów, a następnie dało się słyszeć odgłos kroków.

            Do pomieszczenia audiencyjnego Garla weszła drepcząca i rozglądająca się niepewnie córka Aradesh’a. Tandi była w zadziwiająco dobrej formie. Wyglądało na to, że włos jej z głowy nie spadł, a z jej spojrzenia dało się wyczytać, iż wszystko to traktuje jak świetną przygodę, ale jednocześnie ma już ochotę wracać do domu.

            Oczywiście Garl nie był głupi. Mógł porywać wieśniaczki, mógł bić, gwałcić i maltretować je do woli. Mógł potem sprzedawać je jako niewolnice inkasując przy tym naprawdę pokaźne sumki w kapslach i powiększać swoje imperium tocząc wojny ze Żmijami, Szakalami i generalnie nękając wszystko, na co przyszła mu ochota. Jednak gdzieś poza zewnętrzną warstwą bestialstwa, Garl dobrze wiedział, że prawdziwa władza w post-apokaliptycznym świecie należy do kapsli Nuka-Coli. Stąd, gdy od dobra i stanu towaru zależała ilość i w ogóle ewentualność jakiekolwiek forsy, Garl robił wszystko, by uzyskać jak największą sumę.

            Stąd Tandi nic się nie stało. Dla oszalałego z rozpaczy i nadmiaru jaskiniowych grzybów ojca, córeczka była znacznie więcej warta żywa i dobrze zachowania, niż na wpół żywa, skatowana i wyruchana przez Garla i jego wesołą kompanię.

            Przywódca Chanów wskazał srebrzystym pistoletem na córkę króla kloszardów.

            - Jak widzisz, chłoptasiu, dziewczynka jest cała i zdrowa. Włos jej z tej pięknej główki nie spadł, ale muszę przyznać, czasami ciężko było mi się opanować. Nad chłopakami panuję, sam rozumiesz, wszyscy mnie tu szanują – wyszczerzył pożółkłe, zbrązowiałe gdzieniegdzie zęby w sardonicznym uśmiechu – ale nad swoim własnym fiutem czasami nie potrafię. Dlatego te dwie biedne dziwki tutaj przeżywały ciężkie chwile. Musiałem jakoś zachować równowagę, prawda cipeczki?

            Garl złapał się lubieżnie za jaja potrząsając nimi w bardzo jednoznacznym geście. Splunął również strużką oleistej, czarnej wręcz śliny, a następnie zbliżył się do jednej z kobiet i bezceremonialnie zdzielił ją w już i tak przypominający dojrzałą węgierską śliwkę pysk.

            Dziewczyna zachwiała się i upadła kuląc w sobie. Druga momentalnie odsunęła się, lecz Garl stracił już nimi zainteresowanie.

            - No, to teraz powiedz mi chłopaczku, co masz dla mnie? Chętnie oddam ci tę małą cipę, z której i tak nie ma tutaj żadnego pożytku – znów śmiech zebranych w pomieszczeniu – ale musisz mi zaproponować coś ekstra!

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AS-R
Użytkownik - AS-R

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-02-27 21:39:56