Fizyka na mecie

Autor: MaryHa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Basieńko Sobas! Basieńko! - zawołała babka – Baasieńko, co tu tak stoisz dziecko? - zapytała.

Basia Sobas ziornęła na staruszkę z bliska. Na prawym, pomarszczonym policzku widniała spora brodawa obrośnięta włosiem. Przełykając z obrzydzeniem ślinę musiała dać się wycałować tej strasznej istocie.

- Czuć od ciebie alkoholem - z potępieniem oznajmiła babcia.

- Tak nie może być! Jak ty wyglądasz dziewczyno?! Idziemy do domu!

I już chwilę później zapłakana mama Sobas ściskała swą wyrodną córkę, a z kuchni pobrzmiewał zdrowy tenor cioci Ali Sobas, szczękającej garnkami i cieszącej się ze znaleziska babci Bobas, bo tak nazywała się starsza pani z brodawką na policzku.

Basia Sobas obżarta do granic możliwości i wykąpana na nowo, przyodziana w różowy szlafroczek paliła papierosa, tępo gapiąc się w telewizor. Przerzucała se

stacje muzyczne. Był wieczór, babci Bobas już nie było. Mama Sobas spała w wałkach na głowie, a ciocia Ala gromko pochrapywała zza zamkniętych drzwi swego pokoju. Tata Sobas miał wrócić w piątek, natomiast Basia Sobas jutro miała egzamin. Ostatni w tej sesji.

- I będziesz miała święty spokój córeczko – tłumaczyła przejęta mama Sobas. Ostatni egzamin w tej sesji, z historii literatury francuskiej, bo Basia Sobas

studiowała romanistykę. A Krzysiu S z francuska umiał tylko zagaić: Voulez vous coucher avec moi? I avec pleseure - jak go nauczyły jego dwie wiecznie ujarane kumpele. Wiecznie spalone... Woziły się wypasionymi furami, przeważnie terenowymi, wraz z dredziastymi przystojniakami, a za nimi unosiły się kuszące zapachy i rozbrzmiewała ponadczasowa nuta. Cholera!

Basia Sobas o mało co nie udławiła się papierosowym dymem - Skąd ja gangę wezmę?! Przecież typ mi nie sprzeda, nie zna mnie, nawet jak do niego zajdę!

Basia Sobas nerwowo porwała komórkę Basi Sobas i przejrzała spis telefonów. Co to jest? Babcia Bobas, ciocia Ala, o, jakaś dupa Gosia Gil, a to? Ksiądz Józef, co to kurwa jest ksiądz Józef?! Tata, siostra Renata, jej mać, same jakieś ich świątobliwości!

Wystarczy popatrzyć na tę chatę, na ten gówniany pokój, a muzyka? Same porażki! Basia Sobas wstała z fotela i podeszła do półki z płytami.

- Myslovitz... cioty... Ich kurwa nie lubię! Cała dyskografia! Ich kurwa mać Troje, ja pierdolę, Budka Suflera! Maryla! Jezuu... Idę kimać...

I tymi słowami Basia Sobas zakończyła swój pierwszy dzień z nową duszą, a raczej ciałem. Śniła o tym, że znowu jest Krzysiem S i dupy w krótkich kieckach bujają się w rytmie dobrego rocka, uśmiechają się kusząco i proszą go o autografy. A on tajemniczy jak Slash, śliczny jak Jim Morrison, uzdolniony jak Jimmi Hendrix i wyluzowany jak Bob Marley, łaskawie obdziela napalone fanki swoimi wdziękami.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
MaryHa
Użytkownik - MaryHa

O sobie samym: "Brejkam wszystkie rule"
Ostatnio widziany: 2013-06-20 11:15:27