Mikołaj z kosą

Autor: 3unikat
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

głosie. - Zgon to poważna sprawa! Wyobraź sobie, że umierasz, idziesz w stronę światła i...
- I... - Niecierpliwił się Święty.
- I skacze tam to takie... Mały futrzak, ze śmiesznym ogonkiem i długimi uszami. Czy tak chciałbyś zacząć życie na tamtym świecie?
- No nie. - Przyznał rację Mikołaj.
- No nie! I do tego zostawia on wszędzie te marchewki. Marchew tu, marchew tam. Niech sobie je wszystkie wsadzi w...
Mikołaj chrząknął w tym momencie, zwracając Śmierci uwagę, z kim rozmawia. Nie miał pojęcia, co zrobić ze swoim gościem. Nie mógł go odesłać do domu. Nie przed świętami. Śmierć dobrze wiedziała, kiedy do niego przyjść. Nie miał prawa jej przecież odmówić. Życzenie, to życzenie, a Mikołaj musi je w tym czasie spełnić.
- A Wróżka Zębuszka? - Złapał się ostatniej deski ratunku.
- Nie bądź sadystą! Zębuszkę chcesz do zmarłych wysyłać?! To może od razu poślij im gromadę żądnych krwi, świeżo upieczonych absolwentów stomatologii! - Śmierć nie mogła zrozumieć, jak można być aż tak nieczułym na cierpienie innych.
- Dobrze. Załóżmy, że się zgodzę. Ale tylko jeden dzień! W Wigilię.

* * *

- Udasz się pod ten adres. - Śmierć dała Mikołajowi małą karteczkę, na której oprócz ulicy, numeru domu, kodu pocztowego, nazwy miejscowości i PESEL-u było napisane drukowanymi literami imię i nazwisko - Marek Stefańczyk.
- To moja pierwsza ofiara? - Spytał Mikołaj i przełknął głośno ślinę.
- Klient, Mikuś! To twój pierwszy klient! - Śmierć była przewrażliwiona na tym punkcie od zawsze.
- OK, klient. Co się z nim stanie?
- Nie wiem. Nigdy nam tej informacji nie podają. Dotrzesz na miejsce to zobaczysz. Twoim zadaniem jest jedynie przeprowadzić klienta na tamtą stronę. Reszta ciebie nie interesuje.
- A co mam mu powiedzieć? - Zainteresował się Święty.
- Ja zawsze mówię, że wszystko będzie dobrze, że wszyscy już na niego czekają i że nie ma się o co martwić. - Powiedziała jakby od niechcenia Kostucha.
- Dobrze. Czym tam dotrę? - Mikołaj zdawał się być podekscytowany.
- Czym?
- No czym? Koniem? Powozem? Rydwanem śmierci?
- Pieszo. Dojdziesz tam pieszo. Nie wspominałam o tym? - Spytała Śmierć, udając zdziwienie. Mikołaj w życiu nie poszedłby na taki układ. - Zresztą, przyda się tobie. Spójrz na twój bebech. - Poklepała go po brzuchu i zalała się śmiechem.

* * *

Bebech! Też mi coś! A ona? Same kości! Kościotrup jeden! - Złościł się Mikołaj w drodze do pierwszego pechowca. Zmęczony i zasapany stanął wreszcie przed niczym nie wyróżniającym się domkiem jednorodzinnym, których pełno było na tej ulicy.
Przybył w samą porę, albowiem leżący na podłodze mężczyzna wydawał z siebie ostatnie dźwięki, które wskazywały na zbliżającą się, niechybną śmierć. Po chwili jednak, ku zdziwieniu Świętego, jegomość wstał, otrzepał się i jak gdyby nigdy nic podszedł do niego:
- Czego pan chce? - Spytał.
- Eee, ja... Ten, no... Sprawę mam! - Mikołaj nie wiedział za bardzo, co powiedzieć.
- Tak? No to słucham.
- Jakby to powiedzieć... Właśnie pan umarł, a ja mam panu pomóc przejść na drugą stronę. - Powiedział Święty, a w jego głosie dało się wyczuć wyraźną ulgę.
- Ale że jak? Że ten fistaszek? Że niby zabił mnie fistaszek? - Mężczyznę zdawał się bardziej irytować sposób, w jaki przyszło mu zakończyć żywot niż jego zgon sam w sobie.
- Ponoć tej jednej rzeczy wybrać nie możemy... - Rzucił filozoficznie Mikołaj. - Gotów?
- Tak, tak... Coś tam panu wystaje. - Nowo narodzony nieboszczyk wskazał na czerwony materiał wystający spod czarnego płaszcza, który kostucha pożyczyła Mikołajowi.
- Yyy... Po godzinach dorabiam... - Święty zastanowił się chwilę. - Tak, dorabiam... Dorabiam jako przebrany Mikołaj w supermarkecie.
Nie było to może zbyt pomysłowe, ale mężczyzna nie za

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
3unikat
Użytkownik - 3unikat

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-06-18 21:55:30