Noel

Autor: nieznanaPisarka
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Świat potrafi zmienić się w jednej chwili.

Potrafi legnąć w gruzach, jak wyburzający się budynek...

.,.. lub potrafi rozjaśnić się światłem.

Potrafi mówić ci cicho ,, nie przejmuj się” kiedy odnosisz porażkę,

i nagradzać za spełnione marzenia.

Potrafi zaopiekować się tobą ,

albo zrobi coś żebyś wszystko straciła.

Tak było ze mną.

 

Wszystko straciłam.

wszystko co było dla mnie cenne.

 

Już nie mogłam doczekać się spotkania z moją paczką: przyjaciółką Kingą, chłopakiem Arturem. Nazywam się Anastazja Noelska choć wszyscy wołają na mnie Noel.

Czułam się jak królowa. Cała szkoła była u moich stóp, a ja czułam się z tym doskonale. Miałam zaufaną paczkę, która lubiła się podlizywać. Lecz wszystko się zmieniło. Z popularnej dziewczyny stałam się kimś często nazywaną ,,frajerką” lub „wariatką”. W jednym momencie wszystko runęło.

 

***

-         Tato, proszę wróćmy po ten telefon... – błagam. Jak mogłam bez niego wytrzymać cały wieczór ?

-         Wrócę po niego juro...

-         Jutro będzie za późno, proooszę... – specjalnie przeciągam ,,o”

-         - No dobrze. – mówi mama, a ja z siostrą, Walerią przybijam piątkę. Taki był nasz plan. Zostawiłyśmy tam więcej niż tylko telefon. powiem, że nawet specjalnie go tam zostawiłyśmy, żebyśmy zostali na noc w domku, bo tata nie lubi prowadzić pod wieczór.

-         Dziękuję. – mówię.

Mój rodzic zawraca, lecz manewr został przerwany. Zza rogu wyskoczyła ciężarówka z kłodami drewna. Poznałam, po sposobie prowadzenia, że kierowca był pijany. Walnął w nasz samochód.

Jedyne co pamiętam to wielkie żółte światło...

Po chwili wybuchły poduszki powietrzne, lecz to co stało się później przeszło moje wyobrażenie, które brzmiało tak ,, żyjemy”.

Z przyczepy wypadły kłody drewna. Przygwoździły dach i przód maski.

I nastąpiła ciemność. Była taka wszechogarniająca. Nie widziałam nic tylko ciemność.

W oddaleniu pojawiło się bialutkie światełko. Ruszyłam w tym kierunku, choć zazwyczaj mówi się ,,nie idź w stronę światła”, lecz biegnę, a ono jest coraz bliżej. Przy zjednoczeniu tej białej, niemal chirurgicznej bieli i czerni stoją moi rodzice i Walerią.

-         Jesteśmy w komplecie. – rzekł mój tata i zaczął przecierać ręce jakby było mu zimno – To co idziemy ???

-         Martwię się. – powiedziała moja mama. Jak zwykle wrażliwa.

-         Czym, mamusiu ??? – spytała Wala.

-         Co z tym kierowcą... nie ma go z nami.

I nastała głucha cisza. Po chwili powiedziałam:

-         To wy powoli idźcie, a ja sprawdzę co z nim. Trzymajcie dla mnie miejsce w szpitalu, jak się ockniecie.

-         Jasne. To do zobaczenia – Rodzice pocałowali mnie w czółko, a ja przytuliłam Walerię. Pokiwaliśmy sobie. Zniknęli w bieli.

I otworzyłam oczy.

Wszystkiego było pełno. Strażaków, policji, lekarzy, a światła raniły moje oczy. Zamrugałam, lecz rzęsy sklejały mi się od czerwonej mazi.

-         Żyje. – krzyknął ktoś i wyniósł mnie z samochodu. Słyszałam ciche westchnienia i oklaski. Zostałam zaniesiona do karetki, lecz ujrzałam to, co normalna nastolatka nie powinna ujrzeć.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
nieznanaPisarka
Użytkownik - nieznanaPisarka

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-10-20 10:02:05