Ody do wody!

Autor: matzzz
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Widok jak fresk tapety akwariowej, prawie dwubarwny, zieleń w inkauście. Wielkie drzewo przy drodze, na nim zoarium, kora pokryta mchem morskim. Przez dno przebijały grube korzenie, wokół pnia zgromadził się rybi tabun, jak gdyby drzewo miało zaraz wydać owoce planktonu, lecz ono było martwe, wyzute z korony, puste w środku, spod pnia drzewa wyglądały bukiety gąbek, które raz w raz puszczały do góry bańki. Dalej w stronę miasta rosły wysokie, niebieskofioletowe krzewy, leniwie puszczające pąki.

Gdy kobiety mijały kolorowe krzaki, Marta zerwała z jednego z nich listek, przytknęła do nosa i wybałuszyła oczy. Nagle całymi garściami zaczęła zrywać kolorowe liście. Grażyna obruszyła się.


-Czy potrzebna jest ci lupulina? Czym zawiniła ta roślina? Dlaczego po twojej twarzy strumieniem ścieka ślina?
-To jest wodne ziele, czytałam o nim wiele, i to nie w jednym naukowym dziele, rozluźnia gardziele, miękną przy nim twardziele, korzystają z niego ludowi uzdrowiciele.
-Niepotrzebnie się tłumaczysz, pamiętam czasy młodości. Mnie ten słodki smak nigdy nie wadził, i gdy tylko ktoś ogarniał, zawsze byłam pierwsza. Niestety teraz czeka nas ciężka praca, więc nie pora na przyjemności. Stanica stanie w mieście, nasza stacja badawcza. Jutro ze statku, starego stawiacza min zostanie strząśnięty do wody stos stali. Ster budowy mój, studenterii zaś stentorowy stuk.

 

Grażyna powiedziała parę słów o historii Podwodnego Miasta, a Marta podziwiała morskie detale, walory kolorów flory. Przed bramą młodsza z kobiet zaczęła gorączkowo łapać się za kieszenie.

-Grażyno, zniknęła moja komórka. Musiała mi wypaść z kieszeni, gdy szłyśmy podwodną ścieżyną. Może leży w jakiejś niszy, może któraś z ryb już ją sobie przywłaszczyła. Pójdę sprawdzić, dam tam nurka.
-Dobrze, dobrze, lecz wróć za chwilę. Ja natomiast zlecę dozór nad placem, gdzie będziemy stacjonować, porozmawiam z królem i załatwię formalności związane z naszym pobytem w mieście.

Tymczasem na samej górze jednej z wież pogrążony w zadumie Sławek wyglądał przez okno, mierzył wzrokiem morskie ogrody. Nagle do komnaty weszła Rusałka. Rozmawiali przez chwilę, kiedy Rusałka zauważyła, że ktoś zrywa liście wodnego ziela.

-Szybko, ślij flądry, ktoś zrywa liście wodnego ziela.
-Spokojnie, to musi być Marta z grupy Grażyny.
-Nic mnie nie obchodzą ludzkie trzęsidupy! Pora jużyny, niech flądry płyną po bicze.
-Zamiast się wściekać, posłuchaj, na pewien czas zamieszkają u nas naukowcy. Chcą przyjrzeć się dnu i miastu, ich liderka, nie wiem czy słyszałaś, zasłużyła się u króla złotym czynem. Gdy pewnego razu ktoś znad brzegu chciał porwać pławikonika, Grażyna obezwładniła złoczyńca.

Konik morski, Pan Fikołek, niejedne takie zna sztuczki magiczki i akrobacje bez trzymanki. Ze swoją trupą pływa po całym świecie, a na jego przedstawieniach zawsze wiary co niemiara, jest więc chlubą Podwodnego Miasta.

-Jeśli sami się stąd nie wyniosą, na pewno wygna ich ojciec! Lisi ludzie, jak oni śmieją rozkradać nasze mienie, dręczyć nas anosmią? Lepiej żeby stąd zniknęli!

Rusałka wyszła rozzłoszczona jak terrorystka, do komnaty wszedł syn Sławka. Tryton, pół człowiek, pół ryba jak pół człowiek, pół ryba. Wysoki, umięśniony, ostre rysy twarzy, rysy twarz ostrzą, na rękach zadrapania, rybi dół, na plecach płetwa.

W tym czasie skryta w krzakach Marta skręciła jointa, odpaliła niczym czarodziejską różdżkę i zaczęła powoli wypuszczać ustami pęcherzyki zielonego dymu, a kiedy jej oczy zwęziły się znacznie, dziewczyna zaczęła rapować: „Elo, elo, trzy, dwa, zero, git nawijka, yo, makrelo!”. Treści z ziół ciągnione dotarły do wieży, śpiew przyciągnął Trytona do okna.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
matzzz
Użytkownik - matzzz

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-02-16 00:56:36