Proklata Trijca

Autor: Horsztynski
Czy podoba³ Ci siê to opowiadanie? 0

ê. Choæ nikt ich nie goni³, pêdzili jak szaleni. Konie pokry³y siê bia³± pian±, lecz oni dalej popêdzali je nahajami. Nad rzadkim lasem, pe³nym starych drzew, ¶wieci³ ksiê¿yc, wielki i okr±g³y jak picza kijowskiej ladacznicy. Zewsz±d dobiega³o wycie wilków, lecz ¿adnemu z nich nie przysz³o do g³owy rzucaæ siê na wiêkszych wilków od siebie. Z daleka ujrzeli ¶wiat³o i us³yszeli pijackie ¶piewy, rozmowy i ¶miechy. W koñcu doszli do sporej polany, gdzie sta³a Wieczna Karczma. Przybytek ten, pojawia³ siê tylko na czas pe³ni, za ka¿dym razem w innym zak±tku Ukrainy. Pili tam najwiêksi awanturnicy, banici, infamisi, najs³awniejsi atamani oraz najdzielniejsi mo³ojcy. By³o to miejsce dla tych, którzy ju¿ d³ugo przed ¶mierci± zas³u¿yli na brak wstêpu do Królestwa Niebieskiego, a w Piekle ich nie chc± bo jeszcze rozsiekali by s³ugi piekielne i sami rz±dzili by nim, jak folwarkiem. Tutaj stany siê zaciera³y. Szlachcice i Kozacy pili razem, jak równy z równym. I piæ bêd± do dnia S±du Ostatecznego. By³o to miejsce niebezpieczne dla ¿ywych, poniewa¿ trunek tam serwowany bardzo mocno uderza³ do g³owy, a je¶li cz³owiek nie opu¶ci tego miejsca przed ¶witem, zostanie tam na zawsze. Z drugiej strony, dla niektórych ten koncept nie wydawa³ siê wcale taki z³y. Darmowe trunki, najlepsze towarzystwo. I tak przez wieczno¶æ. Trójca zdecydowa³a, ¿e nie ma sensu ¿eby szli wszyscy. Poszed³ wiêc sam Hryhory, w nadziei ¿e Kozak z Kozakiem lepiej siê dogada. Gdy tylko przekroczy³ próg, poczu³ siê jakby wpad³ do beczki z gorza³k±. Zapach hory³ki by³ tak silny, ¿e a¿ wykrêca³ mu nos. Do tego sala by³a tak zadymiona, ¿e mo¿na by tu miêso wêdziæ. - To¿ to Hryhory Tereszczuk, mo³ojec przes³awny! – krzyknê³o czyje¶ prze¿arte palank± gard³o. - Dalej¿e, wypij z nami! - Za s³awu! Na szczastie! Wcisnêli mu w rêce kwaterkê gorza³ki. Choæ Kozak obieca³ Kosseckiemu, ¿e piæ nie bêdzie, tylko wejdzie, dowie siê co trzeba i wyjdzie, by³by to wielki afront dla sta³ych bywalców gdyby nie wypi³. Na dodatek Hryhory mia³ zasadê, ¿e pacierza i gorza³ki nie odmawia. Co do tego pierwszego, w±tpliwym jest by zna³ chocia¿ pierwsze s³owa jakiejkolwiek modlitwy. Opró¿ni³ szybko naczynie i poczu³ jakby kto¶ go zdzieli³ czekanem w ³eb. Jednak nie pad³ na ziemiê, jeno u¶miechn±³ siê tak, ¿e wygl±da³ teraz jak anio³ek i ruszy³ chwiejnym krokiem w poszukiwaniu Ostapa Bondarczuka. Na szczê¶cie, Ostap ¶piewaj±c fa³szowa³ tak samo jak i za ¿ycia, wiêc Tereszczuk szybko znalaz³ go, siedz±cego z dzbanem w rêku, ¶piewaj±cego piosenkê tak wulgarn±, ¿e ju¿ za samo jej ¶piewanie nie powinien przekroczyæ bram Niebios. - A niech mnie Matka Boska obs³u¿y w czechryñskim zamtuzie! To¿ to syn najtañszej murwy i psa, Hryhory Tereszczuk! Nie wierzê, ¿e tak m³odo ci siê umar³o! - Jestem ¿yw. Ze spraw± do ciebie przychodzê. - Siadaj! Pij! Nie trzeba by³o dwa razy powtarzaæ. Mo³ojec opró¿ni³ kolejne naczynie. Na chwilê zapomnia³ po co tu w³a¶ciwie przyszed³. Za to w jego umy¶le pojawi³ siê pomys³, ¿e mo¿e by tu zostaæ na zawsze. Gdy Bondarczuk patrzy³ na niego pytaj±cym wzrokiem, Hryhory najpierw zmarszczy³ brwi, a potem paln±³ siê w czo³o jakby chcia³ ubiæ muchê na nim siedz±c±. - Ukryty Klasztor. Znalaz³e¶ go. Jak tam dotrzeæ? Mina Ostapa w mgnieniu oka przybra³a powa¿ny wyraz. - Nie obchodzi mnie, po co ci to wiedzieæ ani co chcesz zrobiæ, wiêc tak, powiem c

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz byæ zalogowany, aby komentowaæ. Zaloguj siê lub za³ó¿ konto, je¿eli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Horsztynski
U¿ytkownik - Horsztynski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-03-14 17:20:37