Psychodeloman

Autor: Horsztynski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Pan powiedział to na głos.

- Powiedziałem?

- Tak

- Kurwa, dopiero początek drogi a już jestem ućpany po uszy.

- Znowu pan to powiedział.

Wcisnąłem mocno pedał gazu.

- Czy nie jedziemy za szybko? - zapytał odklejeniec

- Jesteś z gestapo?

- Z czego? - Chłopak był zdezorientowany i trochę wystraszony, gdyż samochód jechał coraz szybciej.

- Z policji? Z tajnych służb? NKWD? Stasi? SMIERSZ? Straży pożarnej!? Odpowiadaj! Albo zabije nas obu! Skurwesyny nie wezmą mnie żywcem!

- Nie, nie! Nie jestem!

- Kłamiesz!

- Nie, przysięgam! Wybrałem się tylko na grzybobranie! Niech pan zwolni, bo obaj zginiemy!

Garbus wydał dźwięk, jak zepsuta pralka, więc musiałem stanąć tak czy owak. Gdy tylko samochód stanął, młody wybiegł z samochodu i zaraz miał bliskie spotkanie z asfaltem. A mama mówiła żeby nie chodzić z rozwiązanymi sznurowadłami. Pomogłem mu wstać. Z zakrwawionym nosem wyglądał jeszcze gorzej.

- To już nie chce mnie pan zabić?

- Och, nie bierz tego osobiście. Jestem po prostu ostrożny – uśmiechnąłem się rozbrajająco.

Gdy on przytykał chusteczkę do nosa, ja na skraju łąki leżącej przy drodze ujrzałem znajomy kształt. Podszedłem bliżej. Tak, oko mnie nie myliło.

- Czy mówiąc że jedziesz na grzybobranie miałeś na myśli... TE grzybobranie? - gdy chłopak podszedł bliżej, uśmiechnął się na widok łysiczki lancetowatej.

Zbieraliśmy w milczeniu i skupieniu, podczas tego świętego rytuału. To nie przypadek, że samochód zatrzymał się akurat tutaj. Przypadek nie istnieje. Jeżeli grzyb chce żebyś go znalazł, sam cie zaprowadzi. Każde spotkanie z grzybem jest świętością. Z każdej podróży wraca się doświadczeniem. Czasem są to srogie lekcje, ale te są najbardziej godne zapamiętania. I potrafią wiele zmienić w naszym życiu

Po godzinie Psychodeloman i Odklej usiedli na łące i zajęli się konsumpcją. Wcześniej sobie nieznajomi, teraz czuli się jak bracia. Dwoje dzieci matki Ziemi.

- Musze ruszać dalej. Dasz sobie rade?

- Tak... zostanę tu jeszcze trochę. Tu jest pięknie.

Bez słowa skierowałem się ku samochodowi. Na początku staruszek nie chciał zapalić, lecz w końcu dał z siebie wszystko.

Lublin, bardzo sentymentalne miasto. Podczas studiów zdążyłem je dobrze poznać. To miała być niespodzianka, lecz zanim zdążyłem zaparkować samochód przed zadbanym białym domkiem niczym z amerykańskiego snu, Prosty wyszedł przed dom.

- Dalej jeździsz tym złomem? - zapytał śmiejąc się.

- Stary, to mój pierwszy samochód, sentyment pozostaje – uściskaliśmy się. - To miała być niespodzianka.

- Twój gruchot hałasuje na pół miasta, a ja dźwięk tego silnika pamiętam aż za bardzo. Dobra, wchodź. Na pewno mamy dużo do obgadania. Widzę że jesteś w podróży - dodał gdy weszliśmy do domu.

- Tak, jadę w Bieszczady, potrzebuje trochę wakacji...

- Chodziło mi o twoje oczy. Masz źrenice jak pięciozłotówki.

- Ach taak. To taaka... podróż w podróży.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Horsztynski
Użytkownik - Horsztynski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-03-14 17:20:37