Różyczka

Autor: Betelgeza
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Kociak przyczaił się pod krzakiem czerwonej róży.

- Tu cię znalazłam –odezwała się nieoczekiwanie – Zdaje mi się, że jesteś dziewczynką, więc odtąd będziesz się nazywać Różyczka.

 

***

 

            Pani Adela zawsze wcześnie kładła się spać, a tego dnia czuła się wyjątkowo zmęczona, więc już o dziewiątej leżała w łóżku. Jednak, pomimo znużenia, sen długo nie nadchodził. Materac, wcześniej wygodny, nagle stał się za twardy, poduszka zamieniła się w kamień. Dopiero około jedenastej pani Adela zapadła w niespokojną drzemkę.

- Co to? Co się dzieje? – Pani Adela, półprzytomna, usiadła na łóżku. Ze snu wyrwał ją brzęk tłuczonego szkła. Ktoś był w kuchni!

- Może to tylko Ola – pomyślała starsza pani, chcąc dodać sobie odwagi. – Włamywacz chyba by tak nie hałasował? – Na wszelki wypadek chwyciła długi czarny parasol i tak uzbrojona powoli zeszła na dół.

            W kuchni było ciemno. Babcia już miała zapalić światło, kiedy ujrzała parę wpatrujących się w nią, świecących ślepi. Oparła się o ścianę. Nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, jakaś niewidzialna ręka ściskała jej gardło, do żołądka wpadła bryła lodu. Czyjaś dłoń zapaliła światło. Ku swemu zdumieniu babcia ujrzała stojącego na zlewie, rudego młodego kota. W pyszczku trzymał spory kawał wątróbki.

- Matko Przenajświętsza, obiad! – Wydusiła pani Adela. – Dziecko, co tu się dzieje? – To pytanie skierowała do dziewczynki, która stała obok, niemal równie wstrząśnięta, jak babcia, ale też wyraźnie rozbawiona. Kot tymczasem zeskoczył na ziemię i uciekł pod stół ze zdobyczą w zębach. Wątróbka zostawiła na podłodze cienką smużkę krwi.

- Jutrzejszy obiad będzie chyba trochę skromniejszy – stwierdziła babcia, kiedy nieco doszła do siebie. Spojrzała na dziewczynkę z ciekawością, jak na zagadkę, którą koniecznie chciałaby rozwiązać, ale nie potrafiła, bo rozwiązanie każdego dnia było inne.

- Czy to twój kot, dziecko? – spytała bez gniewu, bo nigdy się nie gniewała. Nie usłyszała słów, ale coś w spojrzeniu dziewczynki kazało jej powiedzieć:

- Jutro pójdziemy do miasta i kupimy miseczki na jedzenie i na wodę. A teraz idź lepiej spać.

 

***

 

            Następnego dnia było wyjątkowo gorąco. Bezpańskie psy kryły się w cieniu, dysząc ciężko i z utęsknieniem wyglądając wieczoru. Ludzie, oślepieni słońcem, mrużyli oczy i pochylali głowy. Niektórzy nosili okulary przeciwsłoneczne, które upodobniły ich do ogromnych much. Słońce wędrowało po niebie powoli, jakby i ono zmęczyło się upałem.

            Pani Adela i jej podopieczna szły chodnikiem. Staruszka z trudem zmuszała obolałe nogi do marszu, do płuc wlewało jej się rozgrzane powietrze, a pot spływał z niej kropelka za kropelką, jakby miała się za chwilę roztopić. J-124 wyobrażała sobie, że idzie przez pustynię: babcia stała się wielbłądem, samochody i przechodnie były karawanami mijającymi się w milczeniu wśród wydm. W stojącym powietrzu wisiało mnóstwo kurzu, wystarczyło zamknąć oczy, żeby zobaczyć Saharę.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Betelgeza
Użytkownik - Betelgeza

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2014-02-11 15:50:20