Pielgrzym: Część I - Pielgrzym wyrusza na północ

Autor: Kleve
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Merik podszedł bliżej by uklęknąć przed swoim mistrzem. Oirin zirytował się.

— Mówiłem ci, żebyś tego nigdy nie robił — i złapał go za ramiona. — Wstań.

Chłopak usłuchał grzecznie i podniósł się na nogi. Był on średniego wzrostu oraz dość wątłej budowy. Nigdy nie musiał należeć do atletów, skoro wszystkie swoje umiejętności czerpał z książek. Merik miał pogodną i pociągłą twarz, na której często pojawiał się szelmowski uśmiech. Miał on zielone i radosne oczy, płaski nos i wyciągniętą szyję. A spod kaptura wystawała zawsze bujna czupryna w kolorze ciemny blond, która zawsze podnosiła się do góry, gdy tylko napotykała silniejsze podmuchy wiatru.

On oraz archiwista byli sami w wielkim gabinecie. Nic tu się nie zmieniło – zauważył Merik. Na stole leżała sterta ksiąg, jednych otwartych, drugich nie, które prawdopodobnie zostały napisane dekady temu. W rogu przy wejściu stało popiersie Falkirka – pradziadka Merika.  Dalej po lewej stronie znajdowały się rzędy półek. Wypełnione one były po brzegi książkami oraz zwojami. Na przeciwległej ścianie wisiały obrazy a po środku, przed masywnym biurkiem stały dwa fotele.

Gospodarz wskazał dłonią na jeden z nich, zachęcając go przy tym by usiadł. Gdy tylko jego uczeń to zrobił, sam obszedł biurko i zasiadł za nim zwracając się do niego słowami:

— Mój drogi uczniu, przyjacielu oraz synu, którego nigdy nie miałem — słychać w nim było nutkę goryczy. — Przyszedł ten długo oczekiwany moment, w którym nasze drogi muszą się rozejść.

Mag chciał już coś odpowiedzieć, ale starzec otwartą dłonią dał znak, żeby mu nie przerywać.

— Przez te dwadzieścia lata, tu, w Otulenie, skąd pochodzili wszyscy męscy członkowie twojego rodu, ja oraz twoja matka Isleen robiliśmy wszystko by jak najlepiej cię wyszkolić. Nie jestem magiem i nigdy nim nie będę. Ale odziedziczyłeś naturalny talent po swoim tragicznie zmarłym ojcu, dar nauki oraz bezwarunkową chęć niesienia pomocy innym. To oraz twoja pracowitość pozwoliła nam ukształtować ciebie na dobrego człowieka oraz użytkownika magii. Dziękuję ci.

Chłopakowi o zielonych oczach zaschło w ustach.

— Mistrzu. Czy to jest pożegnanie?

Oirin niechętnie skinął głową.

— Tak, Meriku. Przykro mi.

— Ale dlaczego?

— Słyszałeś już, co się wydarzyło w Notredzie, prawda?

— Tak, ale…

— I właśnie z tego powodu odpłyniesz jutro z samego rana.

Merik zaczął się w tym wszystkim gubić.

— Co Notreda ma wspólnego ze mną i z moim wyjazdem?

Oirin ponownie się uśmiechnął.

— Przecież sam na własne oczy widziałeś, co tam się stało.

Miał go. Staruszek, który rzadko opuszczał te mury wiedział o wszystkim. Ale skąd?

— Pewnie się zastanawiasz mój uczniu, skąd o tym wiem? 

Ten przytaknął niedbale.

— Eirin, wejdź! — krzyknął głośno Oirin i w progu pojawiła się dobrze im znana dziewczyna.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Kleve
Użytkownik - Kleve

O sobie samym: Wielbiciel literatury, który interesuję się historią i sztuką. W wolnym czasie od pracy siedzi nad książkami oraz pisze. Ogólnie ciekawi mnie wszystko co ma w sobie nutkę pasji i kreatywności. A prywatnie? Kiedyś student, obecnie szczęśliwy facet mieszkający za granicą. I niech tak zostanie.
Ostatnio widziany: 2014-03-20 19:11:34