I przyszedł diabeł ( z cyklu: "Historyjki" )

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

    I przyszedł diabeł. Przeciągnął się, spojrzał z ironicznym uśmieszkiem. Specjalnie przyszedł, by zobaczyć znajomków, koleżków, którzy dyszeli do niego nienawiścią.

            Ludzie posłusznie się modlili, rutynowo uwzniośleni powtarzali słowa i zdania jak w dzieciństwie zaklęcia przy odliczaniu w grze w ciuciubabkę. W ich modlitwie brakowało tylko słów kończących tę wyliczankę: „… na tego bęc!”.

            Diabeł odnalazł swoje miejsce na ławie, tuż obok młodej dziewczyny. Gdy przyjdzie czas, poda jej rękę i poczuje jej ciepło, czyste i ufne. Po które przyszedł.

            Dzisiaj znowu będzie młody. Jak Feniks zatrzepocze skrzydłami w godowym uniesieniu, nim ogień oczyści go z zarzutu śmiertelności.

            Ubrany w marynarkę, w drobną kratę brązowo-czerwoną, dopiero co odebraną z ekologicznej pralni; marynarkę dopasowaną do jego szczupłej sylwetki, założoną na koszulę ze stójką, zrodzoną w płomieniach, teraz brunatniejącą zastygła krwią.

            Na ten dzień swe siwe włosy, umyte wcześniej, podstrzygł u fryzjera, i skropił wodą z ulubionym zapachem tataro - chmielowym.

            Diabeł usiadł obok dziewczyny, która modliła się, otwarta jak rana; bezbronna, gdy sycił się nią.

            Nie śpieszył się. Delektował się chwilą.

            Udawał przechodnia, który zapragnął zrzucić z siebie cały brud istnienia.

            Umiał udawać.

            Co jakiś czas, kątem oka, swe spojrzenie dłużej zatrzymywał na jej twarzy, spokojnie natchnionej, trochę bladej; na jej szyi, wygiętej, gołej, którą mógłby tak lekko dłońmi zacisnąć, by głowa opadła niżej.

            Za chwilę obudzi w niej pragnienie stosu.

            Już niedługo zakipi w niej krew. Jej kostki obejmą go, wślizną się mu pod koszulę, i nie znajdując oparcia, opadną i znikną w ogromnym żołądku.

 

            … Ksiądz wyuczonym głosem hipnotyzował wiernych, wygłaszał wyuczone zaklęcia, ubrany jak król zaginionego królestwa, może Atlantydy? Lecz zbyt monotonny i senny był jego głos, by uwierzyć, że krew w nim płynie czerwona, na pohybel śmierci. Choć był śmiertelnikiem, udawał tego, który wie.

            Ta świadomość dostąpienia mobilizowała wiernych, więc swe ciała ochoczo wystawiali na żer modlitwy. I spowiedzi. I pokuty. I posłuszeństwa, bezwzględnego.

 

            Była trochę azjatyckiej urody, lecz nic ze skośnookiej Madonny. Raczej pewna wrażliwość, którą ciężko zdefiniować. Podobnie jak u alkoholika na odwyku. Spojrzenie już jasne, lecz ciało w pokrzywach.

            Musiał na nią patrzeć. Ukradkiem. Coś bliskiego wbijało mu się w mózg. Widziała to, i jakby rozumiała.

            Chwila przesunęła się w wieczność.

            Miał wciąż ten sam ironiczny uśmieszek. Zawodowy błysk oczu, skurcz mięśni. Mógłby narzucić na nią palto utkane z oddechu topielic i szubieniczników, utulić miłością gęstą jak smoła – w zawrót głowy. Lecz nie chciał brać gwałtem jej duszy. Rozumiał jej oczekiwanie, pytanie w oczach, cień skrzydeł nietoperza krążący nad nią.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38