Zwyczajnie - miłość (XIII) Różnice

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Dawid doniósł Magdę do samochodu, wziął od niej kluczyki i ostrożnie pomógł wsiąść do środka. Nie mówiła nic. Teraz ból i strach mieszał się z myślami o tym, że może tak jest lepiej. Gdyby teraz straciła to dziecko wszystkie problemy rozwiązałyby się same. Z drugiej strony... Dawid wystraszył się, niósł ją na rękach, powiedział, że nie wie co będzie, papierów nie podpisał, teraz ze strachem w pośpiechu wiózł ją do szpitala. Może to była szansa. Może nie musiała zabijać swojego dziecka. Dawid zatrzymał się przed szpitalem na chodniku, tuż obok  podjazdu dla pogotowia. Wysiadł i otworzywszy drzwi pomógł jej wysiąść. Nie mówił nic. Nie protestowała, kiedy wziął ją na ręce. Po wejściu do szpitala narobił trochę szumu. Od pierwszej napotkanej pielęgniarki zażądał lekarza. Kiedy kazała zaczekać w kolejce, podniesionym tonem zawiadomił.
 - Moja żona jest w ciąży i potrzebuje lekarza. Natychmiast.
Pielęgniarka nieco skonsternowana zadzwoniła gdzieś i wkrótce przyszedł ktoś, kto poprowadził oboje do gabinetu ginekologicznego. Tutaj pojawiła się kobieta w fartuchu, która zasiadła za biurkiem, wskazała miejsce pacjentce i zaczęła zadawać pytania.
 - Czy pani mówi po polsku?
 - Tak – syknęła Magda – Jestem Polką.
 - To dobrze. – kobieta odetchnęła z ulgą – Imię i nazwisko – wyciągnęła jakieś papiery i długopis na co Dawid zareagował oburzeniem.
- Moja żona jest w ciąży i ją boli. – zawiadomił – Niech ją ktoś zbada. Później będziecie rozmawiać. Może ją ktoś zbadać?
 - Lekarz zaraz przyjdzie… - zapewniła pielęgniarka, ale widząc wojowniczą minę Dawida zdecydowała -Zadzwonię i spytam kiedy będzie lekarz – podniosła słuchawkę, zadzwoniła, zapewniła, że doktor jest w drodze. Kazała Magdzie rozebrać się i przygotować do badania. Magda ostrożnie zdjęła części garderoby, zajęła miejsce na fotelu ginekologicznym. Jeszcze nie ustawiała się do badania. Założyła nogę na nogę. Dawid obrócił się do drzwi, wyczekując lekarza. Wkrótce też w drzwiach zjawił się mężczyzna w średnim wieku z okularami na nosie i niewielką łysiną ponad czołem. Do badania jednak nie doszło. Dawid zatrzymał go zaraz po przekroczeniu progu.
 - Pan jest lekarzem? – spytał – Pan będzie badał moją żonę?
 - Dzień dobry. – uśmiechnął się mężczyzna – Widzę, że obcokrajowcy. Tak. Doktor Maciej Rabczewski – wyciągnął dłoń, ale Dawid nie podał mu swojej. – Co się dzieje? – spytał lekarz.
 - Nic. Chcę kobietę. Nie zgadzam się, żeby pan dotykał moją żonę. Jest tu jakaś kobieta lekarz? Niech pan wezwie kobietę, albo ona – wskazał na pielęgniarkę – zobaczy.
 - Dawid, to lekarz. – syknęła na niego Magda – Musi mnie zbadać.
 -  Nie. Niech tu przyjdzie kobieta.
 - Nie wiem czy akurat jakaś koleżanka będzie wolna, ale skoro panu tak na tym zależy zobaczymy co da się zrobić.
Zanim do gabinetu dotarła lekarka, Magda już miała ochotę udusić swego towarzysza. Ból trochę zelżał, ale co jakiś czas znów o sobie przypominał. Bała się. Pielęgniarka odebrała od Magdy dowód osobisty i spisywała dane. Gabinet. Nie za duże pomieszczenie, okno przysłonięte do połowy, fotel ginekologiczny, parawan, biurko, dwa krzesła, regał, leżanka, kilka urządzeń i gadżetów medycznych, a na ścianach plakaty propagujące zdrowy styl życia. Weszła lekarka – szczupła kobieta w średnim wieku z grubym warkoczem rudych włosów. Przywitała się z uśmiechem. Zadała kilka pytań, przeprowadziła badanie wewnętrzne i zaleciła pacjentce ubrać się, aby przejechać do innego gabinetu na usg.
 - Jest plamienie, ale proszę się nie martwić. W początkowych miesiącach to się zdarza. Wszystko wydaje się pozamykane jak trzeba. Bardziej niepokoi mnie ten ból. Pojedziemy na usg i zobaczymy co jest grane. Tak? – Magda została posadzona na wózku i korytarzami szpitalnymi popchnięta w stronę innego gabinetu. Wkrótce też leżała na leżance a lekarka smarowała brzuch pacjentki żelem, aby za chwilę dotknąć skóry końcówką aparatu usg. Dawid stał obok i obserwował monitor. Ona przesuwała końcówkę dołem brzucha.  Zatrzymała go w pewnym miejscu i skupiła się na obrazie.
- Widzą państwo ten pulsujący punkt? To serce waszego dziecka – pokazała pulsującą plamkę na monitorze. Tutaj jest główka. – przesuwała w skupieniu dalej, gdy Magda przetłumaczyła jej słowa Dawidowi. Lekarka zatrzymała się znowu i uśmiechnęła się – No. A tu jest drugie serce. Zdaje się, że mamy parkę.
- Jak to parkę? – spytała Magda zdumiona – Bliźnięta? – jeszcze nie zdołała ochłonąć z wrażenia po ujrzeniu jednego dziecka, a tu dostała informację o drugim.
 - Co jest? – spytał Dawid widząc jej minę.
 - Bliźnięta – odpowiedziała Magda krótko, nie mogąc jeszcze w to uwierzyć.
- Tak. Bez wątpliwości. Jeszcze państwo o tym nie wiedzieli? No to miło mi poinformować.
W państwa rodzinach zdarzały się wcześniej bliźnięta?
- Moja babcia ma dwie pary bliźniąt – zawiadomił Dawid.
- No to wszystko jasne.
- A może pani określić wiek dzieci? Ile mają tygodni? – pytał dalej Dawid, a Magda zmierzyła go poirytowanym spojrzeniem. Właśnie ujrzała cud nad cuda, dwa bijące maleńkie serduszka, nie należące do niej, a rosnące w jej własnym ciele. Dwie maleńkie, bezbronne ludzkie istoty, coś nieprawdopodobnego, a on zamiast zatrzymać swoją całą uwagę na tym niezwykłym zjawisku pytał o ich wiek, tym samym wciąż poddając w wątpliwość czy jest ich ojcem.
- Jedenasty, albo dwunasty tydzień.
- Jak jedenasty, albo dwunasty? – spytał Dawid.
- Według kalendarza medycznego do wieku dzieci dolicza się dwa tygodnie, ale…
- Może pani określić w przybliżeniu kiedy się poczęły? – lekarka na to pytanie zareagowała lekkim zdumieniem i objęła przenikliwym spojrzeniem kolejno oboje przyszłych rodziców.
- Pani sobie tego życzy? – zadała pytanie Magdzie.
- Tak. Jeżeli jest taka możliwość niech pani powie kiedy się poczęły, a ja z tym panem nie chcę mieć więcej do czynienia. Proszę powiedzieć.
- Prawdopodobnie tak między końcem marca, a szóstym kwietniem. To jest jednak data przybliżona, bo nigdy nie wiadomo ile plemnik przetrwał w organizmie kobiety zanim doszło do zapłodnienia. W płodnym śluzie może przeżyć nawet pięć dni. Nie podam państwu dokładnej daty, ale chyba państwo najlepiej wiedzą kiedy to mogło nastąpić. Prawda?
- Prawda – odpowiedziała Magda – Ja wiem. Z dziećmi wszystko jest dobrze? Mogę iść do domu?
- Raczej jest dobrze. Nic niepokojącego tu nie widzę, ale do domu nie mogę pani wypuścić. Niby po wstępnym badaniu dzieciom nic nie zagraża, ale taki skurcz w tak wczesnym stadium ciąży i to połączony z plamieniem zawsze trzeba wnikliwie zdiagnozować. Musi pani zostać w szpitalu. Jeżeli wszystko będzie w porządku prawdopodobnie nie będziemy pani trzymać tu dłużej niż parę dni na obserwacji. Chyba nie chce pani ryzykować poronienia. Prawda?
- Ale mogę wcześniej pojechać do domu po jakieś rzeczy?
- Dobrze by było, gdyby na razie pani się położyła i odpoczęła ograniczając wysiłek. Myślę, że wskazanym jest, aby natychmiast podano pani kroplówkę z magnezem. To panią rozluźni i zapobiegnie dalszym skurczom. Mąż nie może pojechać po rzeczy?
- Mogę – zawiadomił Dawid, zanim Magda otworzyła usta – Żona poczeka, a ja wszystko przywiozę.
- Chcesz jechać do mojego mieszkania po moje rzeczy. Tak? Nawet nie wiesz gdzie mam cokolwiek.
- Poproszę twoją mamę. Przecież mi pomoże jak jej powiem, że jesteś w szpitalu.
- A co z twoimi wątpliwościami, czy to twoje dzieci?.
- Już nie wątpię. Wierzę ci, a to, że wątpiłem… sama się zastanów w jakiej sytuacji mnie postawiłaś. Miałem prawo wątpić, ale już koniec tematu. Nie powinnaś się denerwować. Teraz tu grzecznie siedź, a ja jadę po mamę. – Tu przechylił się i ją pocałował. Była zaskoczona. Uniosła w zdumieniu brwi.
- Po moją mamę? – spytała dopiero po chwili.
- Jakby moja była bliżej pojechałbym po moją. – wypowiedział zmierzając do wyjścia i wyszedł.
                Dawid pojechał i wkrótce stanął w drzwiach mieszkania Magdy. Otworzył profesor i bez słowa zmierzył go wzrokiem. Dawid uśmiechnął się niepewnie.
- Dzień dobry. Mogę na momencik?
- Magdy nie ma – zawiadomił gospodarz oschle.
- Wiem. Czeka na mnie w szpitalu. Mam jej przywieźć potrzebne rzeczy, jeśli państwo pozwolą.
- W jakim szpitalu? Stało się jej coś? – zabrzmiał głos pani domu, która w tym momencie pojawiła się w przedpokoju. – Wejdź do środka.
- Zabolał ją brzuch. – mówił Dawid wchodząc głębiej i zamykając za sobą drzwi – Lekarz powiedział, że dzieciom nic nie jest, ale musi zostać w szpitalu, żeby wykonać badania. Chciałbym prosić panią o pomoc w spakowaniu jej niezbędnych rzeczy. Liczę, że mi pani nie odmówi.
- O jakich dzieciach ty mówisz? – wtrącił się profesor.
- Będziemy mieć bliźnięta. – wyjaśnił Dawid z uśmiechem – Robiliśmy przed chwilą prześwietlenie tym… takim urządzeniem. Nie pamiętam jak się nazywa.
- Ultrasonografem – wyjaśniła kobieta, a gdy Dawid potaknął przypomniała sobie o prośbie – Oczywiście, że zaraz spakuję jej rzeczy. Bliźnięta mówisz? Czeka w szpitalu sama? Byłeś z nią u lekarza? Teraz jest w szpitalu? Zaraz się ogarnę i pojadę z tobą. Wejdź do salonu, usiądź i poczekaj moment. – kobieta wskazała gestem kierunek, a sama skręciła w stronę kuchni. Zanim poszła pakować rzeczy najpierw włożyła i zaniosła na stół obiad dla gościa. Postawiła na stole talerz z pierogami i zwróciła się do Dawida.
- Zanim ja tam spakuję, co trzeba, ty zdążysz zjeść. Siadaj. Z mięsem wołowym. Nie obawiaj się.
Widać było, że profesor zmierzył ją poirytowanym spojrzeniem, ale ona starała się tego nie zauważać. Poszła. Dawid niepewnie spojrzał na profesora stojącego przy drzwiach z rękoma w kieszeniach, a ten po chwili milczenia odezwał się.
- No to siadaj i jedz, skoro ci już nałożono.
- Nie przyjechałem tu na obiad.
- Wiem, ale jak cię zapraszają to siadaj. – profesor wyszedł na chwilę, po czym wrócił ze szklanką herbaty. Postawił ją sobie na stole i usiadł gestem zapraszając do zajęcia miejsca Dawida, który wciąż czuł się zbyt niezręcznie, aby w pełni skorzystać z gościnności. Teraz usiadł naprzeciw profesora i gdy ten smakował swój trunek, on sięgnął po widelec. W brzuchu mu zaburczało. Był głodny. Nie wiedział poza tym jak tu odbierana jest odmowa. Nie chciał urazić gospodarzy. Zaczął jeść, raz zerkając na drzwi, raz na gospodarza, gdy ten w końcu spytał.
- Powiedz ty mi chłopcze jak to jest z tobą i moją córką. – Dawid przełknął to co miał w ustach, popił w myślach układając jak odpowiedzieć na tak zadane pytanie.
- Ale co pan ma konkretnie na myśli?
- Spodziewacie się dziecka. Tak? Dzieci nawet, jak tu przed chwilą zakomunikowałeś. Jak dobrze się znacie? Macie zamiar układać wspólną przyszłość?
- Ja mam zamiar. Magda jeszcze się waha, ale myślę ją przekonać.
- A jak już ją przekonasz, to co zamierzacie? Zabierzesz ją do Bułgarii, czy zamieszkacie tutaj?
- Do Bułgarii nie. Może, żeby poznała moją rodzinę i żeby moja rodzina mogła ją poznać. Na jakiś czas, ale na zawsze to na pewno nie. Magda jest dość niezależna, a u nas kobiety… To nie dla niej. Tutaj jeszcze nie zdążyłem popróbować, jakby mi wyszło. Wolałbym, żeby Magda zgodziła się ze mną wyjechać.  Zna dobrze angielski. Myślę, że możemy spróbować gdzieś w jakimś kraju anglojęzycznym. Będziemy szukać swojego miejsca. Z Bożą pomocą znajdziemy.
- A propos Boga. O ile dobrze pamiętam jesteś muzułmaninem. Będziesz chciał, żeby Magda
i dzieci przyjęły twoją religię?
- Chcieć, to bym chciał, ale przymuszać do niczego nie mam zamiaru. Będę chciał, żeby Magda poznała trochę moją wiarę i zrozumiała ją, żeby szanowała to w co ja wierzę. Gdyby kiedyś zgodziła się przyjąć moje wierzenie będę szczęśliwy, ale nic na siłę. Poczekam.
- Chcesz,  żeby z tobą wyjechała. Tak? Gdzieś do kraju anglojęzycznego – profesor zrobił posępną minę, myśląc o tym, że będzie musiał stracić córkę.
 - Tam ja będę miał większe szanse znaleźć dobra pracę i utrzymać rodzinę. Byłem w USA i wiem, że tam jest mieszanka kultur. Nikt nikogo nie prześladuje ze względu na wyznanie. Małżeństwa mieszane są normalnością. Będziemy mieć szanse normalnie żyć.
 - Chcesz zabrać Magdę do Stanów? Z daleka od rodziny, znajomych, przyjaciół i wszystkiego co zna? A co ona na to?
 - Jeszcze nie wiem. Jeszcze jej tego nie proponowałem.
 - Ech dzieci. – westchnął profesor i wstał od stołu – Ty tu sobie zostań i jedz, a ja muszę coś załatwić.
Dawidowi wyraźnie zależało na akceptacji teścia. Kwestia wychowania, czy kultury? Widząc, że ojciec Magdy nie jest mu wrogiem odetchnął z wielką ulgą. Dla niego to była rzecz niebagatelna i nie mniejsza w znaczeniu niż zgoda samej żony. Wiedział, że nad jej przychylnością jeszcze musi popracować, ale po dotychczasowych doświadczeniach nie wątpił, że da się zrobić.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39