Zagadka smrodliwego deszczu (bizarro)

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

W drzwiach obory stał stary Elmo z dymiącą strzelbą w dłoniach i podziurawionym garnkiem na głowie. Dziadyga mieszkał sam na obrzeżu Fiździpiździpołciowa i przez mieszkańców wioski uważany był za szalonego odludka. Ludzie obawiali się go i unikali jak tylko mogli.

- Jezu – mruknął Eustachy na widok staruszka.

Pomyślał, że teraz już na pewno jest po nim. O ile walcząc wręcz radził sobie nieźle, o tyle w starciu z człowiekiem uzbrojonym w broń palną nie miał najmniejszych szans. W głębi duszy przygotował się na śmierć, z żalem myśląc o rodzinie, skazanej na powolne konanie w głodowych męczarniach.

Elmo uniósł strzelbę i wypalił po raz drugi. Kozy, które po pierwszym wystrzale rozpierzchły się po oborze, teraz struchlały ze strachu. Kowal spodziewał się przeszywającego bólu, widoku własnych flaków wylewających się z brzucha, ale nic takiego nie nastąpiło. Stał nadal w tym samym miejscu cały i zdrowy. Za to kozica, na którą się wcześniej zamierzał, leżała martwa z ogromną dziurą w szyi.

Starzec podszedł do Eustachego i spojrzał mu głęboko w oczy.

- Jest nadzieja, kowalu – wyszeptał. – Tylko ty możesz ocalić nie tylko Fiździpiździpołciowo, ale i całą planetę.

- Ale jak to? – wybełkotał całkowicie zaskoczony Eustachy. – Cóż ja mogę w obliczu tak wielkiego kataklizmu?

- W tobie jedyna nadzieja. Weźmiesz najdorodniejszego capa z tej gromadki i poprowadzisz na wschód, ku majaczącym tam na tle nieba szczytom. Kiedy dotrzesz do ich podnóża, odszukasz pieczarę. Mieszka w niej prorok z dalekiego kraju, zwany Wielkim Ciapatym. On powie ci co robić. A tę martwą kozicę daj rodzinie. Jej mięso pozwoli im przeżyć do twojego powrotu.

 

3.

Podróż była prawdziwą drogą przez mękę, próbą siły i charakteru, wyzwaniem, jakiego kowal się nie spodziewał. To, co widział po drodze, mroziło mu krew w żyłach i mąciło zmysły. Świat umierał, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Pola, jeszcze niedawno porośnięte złocącymi się w słońcu zbożami, zmieniły się w bajora wypełnione gnijącą breją. Na ich obrzeżach leżały martwe zwierzęta gospodarskie, których nie miał nawet kto ogryźć z mięsa, ponieważ wszyscy padlinożercy w okolicy także wyginęli.

Wszyscy, oprócz kóz. Nie wiedzieć czemu, zwierzęta te wykazywały niesłychaną odporność na wszelkie niedogodności. Prowadzony przez Eustachego cap jakby nie czuł palącego skórę deszczu, beztrosko tarzał się w kałużach z gównianym błotem, łapczywie chłeptał smakującą moczem wodę z kałuż. Nie miał również żadnych oporów przed zajadaniem się zwłokami.

Kowal raz spróbował iść w jego ślady, ale szybko tego pożałował. Po kilku kęsach trupiego mięsa dostał takiej biegunki, że o mało nie umarł z odwodnienia. Zebrał się jednak w sobie i ponowił wędrówkę. Walcząc o każdy krok posuwał się naprzód. Przypominał rannego żołnierza, który jako jedyny wyrwał się z okrążenia i niósł do dowództwa informację o pozycjach wroga – co chwilę przewracał się, czasami czołgał, ale niezłomnie parł przed siebie, ku majaczącym na tle miedzianych chmur szczytom. Myśl o żonie i dzieciach dodawała mu sił. Gdyby nie oni, już dawno zrezygnowałby i skonał z braku nadziei.

Po dwóch dniach morderczego marszu, nareszcie stanął u podnóża gór. Teraz tylko pozostało mu odszukać Wielkiego Ciapatego. I tu z nieoczekiwaną pomocą przyszedł kozioł. Eustachemu zdawało się, że im bliżej są celu wędrówki, tym bardziej zwierzę jest podekscytowane, ale nie przykładał do tego zbyt wielkiej wagi. Teraz podniecenie capa sięgnęło zenitu. Radośnie przebierał kopytami, dźwigał w górę ogon, podskakiwał i kręcił się wokół własnej osi jak pies na widok dawno nie widzianego właściciela. W końcu ruszył pędem w pobliskie zarośla, a raczej to, co z nich zostało.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52