Nieznajomy

Autor: Uriel
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Miał ją na oku od dłuższego czasu. Z resztą - nie on jeden przecież. Obok takich kobiet nie przechodzi się obojętnie, a jeśli facet przechodzi obojętnie - to znaczy, że jest gejem albo jest zakochany bez pamięci w swojej kobiecie.
Nie była wysoka ani chuda - czyli zdecydowanie żaden typ modelki z niej. I całe szczęście, kto lubi wieszaki? Facet nie pies, na kości nie poleci.
Spotykał ją niekiedy w drodze do pracy albo gdzieś na mieście, gdy widział się ze znajomymi. Kojarzył ją z widzenia, ona jego też, uśmiechała się do niego, czasami rzucała krótkie "cześć". I na tym się kończyły ich "pogawędki".
Zachowywała się bardzo kokieteryjnie, kusiła, ale nie była nachalna. Jednak ani razu do niego nie podeszła. Najwidoczniej czekała aż on zrobi ten pierwszy krok.
A on? Nie chciał jej spłoszyć, nie chciał, żeby mu uciekła, wystraszyła się, dlatego wolał działać wolno, z namysłem. Miał czas. Tak przynajmniej chciał myśleć.

Jak co piątek, spotykał się ze znajomymi. Tym razem wybrali Charyzmę - przy Starym Rynku. Miejsce, gdzie można posiedzieć, pogadać, ale i potańczyć. Świetny lokal - bez małoletnich "suczek" czy licealistów, którzy preferują doświadczone kobiety i liczą na to, że może któraś będzie chciała ich czegoś nauczyć.                          
Nie myślał o niej przez kilka ostatnich dni. Jakby  zupełnie o niej zapomniał. A może robił to specjalnie, bo za bardzo go dekoncentrowała?
Rozmawiali akurat przy stole, gdy kumpel go szturchnął łokciem w bok.
-Patrz - pokazał głową kierunek - czy to ona?
- Oojjjj, taaak, jej nie można pomylić z nikim innym - spojrzał na nią tęsknie.
- Ty Fiucie albo coś zrób i do niej zagadaj albo ja to w końcu zrobię i sam się nią zajmę. Jakoś żaden facet się przy niej nie kręci, więc najwidoczniej jest do wzięcia.
- Spierdalaj, jest moja. łapy precz.
- Nawet jeśli nie ja, to ktoś inny Cię wyprzedzi. Patrz, już jakiś koleś się szykuje. Do roboty Kamilu.

Spojrzeli w jej stronę - stała przy barze i czekała aż barman poda jej drinka.
- Maleńka, może Ci pomogę - usiłował ją zagadać jakiś cwaniaczek w skórze i z włosami zaczesanymi do tyłu.
Obrzuciła go lekceważącym spojrzeniem, zaśmiała się, ale uprzejmie odpowiedziała:
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na "ty" a poza tym nie potrzebuję pańskiej pomocy. Żegnam zatem i życzę udanych łowów - chwyciła drinka i poszła  w stronę swoich znajomych.
Koleś był nieco zdenerwowany, najwyraźniej nie był przyzwyczajony do odmowy.  Wkurzył się, bo przecież jak to możliwe, żeby jakaś lala go spławiała. Poszedł za nią, dość szybko, energicznie, żeby ją dogonić.
- Ty mała kurwo, ode mnie się nie odchodzi - ścisnął ją mocno za ramię.
Szybko się odwróciła. Było widać tylko tyle, że stoją blisko siebie, ona mówi mu coś do ucha, uśmiechając się przy tym, a po wszystkim macho błyskawicznie odchodzi.

-No Kafi, dała mu kosza, zdecydowanie nie była zainteresowana jego towarzystwem. Szkoda, że nie widziałeś jego miny. Pierwsza klasa. Już nie jest takim macho za jakiego się najwyraźniej uważa - kumpel Kamila nie mógł się powstrzymać od śmiechu.

A Kamil tymczasem uważnie ją obserwował. Zastanawiało go, co mogła mu powiedzieć, że po prostu poszedł sobie. Może rozpocznie ich znajomość w innym miejscu. Czas pokaże, nie ma zamiaru się spieszyć ani tym bardziej irytować jej, jeśli nie miała ochoty na męskie towarzystwo.
Kilka razy przyłapał ją na tym, że zerka w jego stronę, jednak gdy ich oczy się spotykały - natychmiast odwracała wzrok z filuternym uśmieszkiem.

Zaczynało się robić coraz później, ludzie bardziej się rozluźnili, słychać było śmiechy, zaczynali już tańczyć. Postanowił również iść na parkiet. A ją, niestety, stracił z oczu, pomyślał, że zupełnie niepostrzeżenie wyszła ze znajomymi już. Zabrał ze sobą na parkiet koleżankę.
DJ puszczał świetną, taneczną muzykę z lat 80. Dał się porwać rytmom, kiedy nagle, zupełnie niespodziewanie poczuł za sobą kobietę. Nie wiedział, że jego koleżanka jest taka odważna i że tak lubi kontakt fizyczny, zawsze miał wrażenie, że jest zupełnie inaczej. Szybko się obrócił z niepewną miną. Jednak jak się miło zaskoczył. To była właśnie ONA. Patrzył na nią oniemiały. Nie odezwała się do niego słowem, tylko tańczyli. Pozwoliła, żeby objął ją w talii i mocno przyciągnął do siebie, tak, że ich ciała się stykały. Koleżanka Kamila patrzyła zazdrosna i z fochem wróciła na górę. Pewnie dlatego, że miała na niego chrapkę od dłuższego czasu.
"Jezu, o Boże, zaraz eksploduje. Jaka ona gorąca!" - myślał, gdy miał ją przy sobie. Czuł na torsie jej piersi, pełne, krągłe, takie jędrne. Miała dekolt, ale starał się nie zerkać, żeby nie wyjść na chama. Spojrzał w jej oczy, ciemne, kocie. Oczy pewnej siebie kobiety, wodzącej na pokuszenie. Miał wrażenie, że spąsowiała, ale może tylko mu się wydawało - na parkiecie było tylko przytłumione światło. Chwyciła go dłonią za kark, przysunęła do siebie, ustami bardzo subtelnie musnęła płatek ucha, podrapała po karku i szepnęła:
- Idę się napić - i się od niego oderwała.
Szybko pobiegł za nią, do baru. Stanął obok niej. Widział, że ostatnio zamówiła malibu.
- A zatem czego się pani napije? - zapytał kurtuazyjnie
Zawahała się i przyszło mu do głowy, że go spławi, tak jak tamtego. Tak miło się rozczarował, gdy mu odpowiedziała:
- Lemoniadę poproszę – delikatnie odchyliła głowę do tyłu, gdy się uśmiechała.
Zamówił dwie, szybko wypili, będąc jeszcze przy barze, po czym chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę parkietu.
Akurat leciało coś wolnego, żeby móc się przytulić. Nie protestowała. Ale i tak był bardzo ostrożny. Widział, że kumpel bezgłośnie bił mu brawo, bo w końcu ich widział razem, a nie tylko gapiącego
i śliniącego się na nią.
Przyciągnął ją do siebie. Była taka drobna, taka malutka, taka kobieca. Jedną dłonią objął ją w talii, drugą wplótł we włosy na karku. Pachniała cudownie. Ciężkimi, ale zmysłowymi i bardzo kobiecymi perfumami.
Bawili się razem całą noc, zbliżała się już pora powrotu do domu. Chciał ją odprowadzić, ale się nie zgodziła.
- Innym razem - powiedziała mu, gdy wsiadała do taksówki.
Wystraszył się, że może zrobił coś nie tak, że się zniechęciła. Ale za chwilę pomyślał, że nie każda kobieta od  razu wskakuje facetowi do łóżka. Albo nawet nie czeka na łóżko, tylko zajmuje się nim w toalecie na imprezie.
Intrygowała go. Nic o niej nie wiedział przecież. Nawet nie zapytał jej o imię.
Nie widział jej przez kilka następnych dni, nawet w drodze do pracy. Nieco go to zastanowiło, ale nic nie mógł na to poradzić. Po prostu czekał aż mu się w końcu objawi. Wiedział, że mieszka zapewne gdzieś blisko, ale nie miał pojęcia gdzie.
Robił to co zawsze. Nic nie zmieniał.
Poszedł któregoś dnia na siłownię, ale w godzinach innych niż zazwyczaj. Jak zwykle było kilka kobiet, ale nie zwracał na nie w ogóle uwagi. Poczuł znajomy zapach, jej zapach i zaczął się rozglądać. Ktoś zawołał:
- Agata, oddaję Ci karnet - to był Adam, syn właścicielki.
- Dzięki - obróciła się.
To była ONA. Już wiedział jak ma na imię. Bez makijażu i w sportowych ciuchach wyglądała zupełnie inaczej, ale była piękna! Patrzył na jej pośladki, piersi i ten uśmiech.
- Cześć, Kamilu - powiedziała do niego niskim, wibrującym głosem.
Odpowiedział, ale dopiero po chwili, cały czas był pod wrażeniem tego, że właśnie tutaj ją spotkał.
Ona zaczynała się zbierać do wyjścia. Pokiwała mu, widział, że się nie przebierała. No, ale, po co, ciepły majowy dzień jest przecież.
Podszedł do Adama:
- Długo ona tu chodzi?
- No kilka miesięcy będzie. Co, masz na nią chrapkę? To powodzenia, ja dostałem kosza, kilku kolesi też próbowało i nic. Ale zobaczymy jak Ci pójdzie - roześmiał się.

Podczas ćwiczeń nie mógł się skupić. Myślał o niej. Spędził na siłowni mniej czasu niż zwykle. I szedł w stronę domu. Zobaczył znów ją. Szła z zakupami, w rękach miała sporo ciężkich siatek.
-Pomogę Ci - to zdecydowanie nie było pytanie.
- Nie, poradzę sobie. Naprawdę.
- Nie wątpię, ale jako dżentelmen nie mogę pozwolić na to, aby kobieta w moim towarzystwie niosła takie ciężary.
Oddała zakupy. I zdecydowanie miło jej się zrobiło, że to zaproponował. Szli w stronę jej mieszkania.
- Masz ochotę czegoś się napić?
- Jasne - uśmiechnął się w jej stronę.
Weszli do niej. Mieszkanko niewielkie, ale śliczne. Kuchnia urządzona w drewnie i z cegłami, mnóstwo przypraw, warkocze czosnku. Bardzo mu się podobało. W salonie duża szafa z lustrami na drzwiach. Wygodna kanapa, niezły sprzęt grający, telewizor LCD, parkiet. Sypialni nie widział. "Ale może kiedyś będę miał okazję ją zobaczyć" pomyślał w duchu.
Po chwili pojawiła się z dwoma szklankami lemoniady, schłodzonej.
- Pewnie chce Ci się pić po tej siłowni, musisz uzupełnić płyny - podała mu napój. Niby przypadkiem otarła się o niego, a on udał, że nie poczuł tego, bo to nic takiego nie było przecież.
- Gdyby nie ta siłownia to nadal bym nie wiedział jak masz na imię - uśmiechnął się nieco zakłopotany.
- Nie zapytałeś w Charyzmie, więc pomyślałam, że może nie chcesz wiedzieć - i znów to zrobiła: nieznacznie odchyliła głowę do tyłu, gdy się śmiała.
Nie mógł nacieszyć oczu jej widokiem. Nigdy nie widział tak pięknej kobiety. Nie chodzi tylko o wygląd zewnętrzny, ale o całokształt. Śliczna jest, ma długie włosy, ale ten jej seksapil, kształty, głos...
- Muszę trochę w kuchni pichcić, może chcesz mi pomóc? - zabrzmiało to tak, jakby się znali całe wieki.
- Jasne.
- Świetnie, pomoc zawsze się przyda i przynajmniej można z kimś pogadać. Tylko wrzucę na siebie coś innego.
Miał nadzieję, że może nie domknie drzwi do sypialni i będzie mógł zerknąć niepostrzeżenie, ale to  były złudne nadzieje. Po chwili wyszła w białej, lnianej sukience do kolan. Była nieco prześwitująca, więc zauważył, że nie ma bielizny, szczegółów niestety nie był wstanie dostrzec. Tylko zarys pupy, krągłej, piersi, nie za dużych, nie za małych, takich do ręki, kołyszących się pod spodem. Jak on chciał to z niej zedrzeć. Co za kokietka!
Poszli do kuchni - bardzo mu się podobała. Poczuł, że o nogi coś mu się ociera. Spojrzał w dół, a tam czarny kot, z lśniącą sierścią.
- Nie wiedziałem, że masz kota - powiedział zaskoczony.
- No, bo niby skąd? Dopiero się poznaliśmy. Ma na imię Yennefer.
- A więc kotka - uśmiechnął się - też lubię Wiedźmina.
- Właściwie to kocur, weterynarz te kilka lat temu się pomylił, ale już zdążył nauczyć się reagować na to imię. Więc tak zostało.
- Nie boisz się, że Ci coś zrobię? Przecież się nie znamy.
- Nie, nie boję się. Nie pytaj dlaczego, po prostu nie boję. Tak samo jak wiedziałam, że będzie kłopot z kolesiem w skórze, który mnie zaczepił w Charyzmie.
Rozpakowali produkty na obiad. Kątem oka cały czas ją obserwował, także wtedy gdy stawała na palcach, żeby sięgnąć słój z makaronem z wysokiej półki. Sukienka uniosła się jej do góry, tak, że ledwie zasłaniała pupę.
- Chcesz mi pomóc czy tylko będziesz się patrzył na mój tyłek? - zaśmiała się.
- Jasne, że Ci pomogę - sięgnął makaron - ale dodam, że wolałbym Cię bez tej sukienki.
Zarumieniła się i zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć, jednak zaskoczenie szybko minęło.
- Wiesz, sama się nie ściągnie - odpowiedziała zaczepnie. Tym razem to on nie wiedział co ma powiedzieć.
- Teraz, to wróćmy do gotowania, pokrój te pomidory, ja zajmę się serami i ugotuję makaron. Podsmażę mięso. Trochę pracy będzie, ale efekt naprawdę zadowalający. Będzie Ci smakować.

Zachowywali się tak, jakby znali się od bardzo dawna, nie brakowało im tematów do rozmów, podobne rzeczy ich śmieszyły, ciekawiły, oboje potrafili słuchać. Gaduły z nich niesamowite. W tle leciała muzyka.
- Moja piosenka, zatańcz ze mną - poprosiła go.
- Nie mógłbym odmówić tak pięknej kobiecie.
To był dość wolny utwór, w pośpiechu opłukali ręce, żeby wzajemnie się nie pobrudzić. Zarzuciła mu dłonie na szyi - poczuł, że pachnie czekoladą i pomyślał, że najchętniej by ją schrupał tu i teraz. Objął ją w talii, jej włosy też ładnie pachniały. Czuł jak się porusza, jej kołyszące się piersi, bez żadnego stanika. Po chwili poczuł zapach kobiety, który bardzo mu się spodobał. Jego prawa dłoń nieco niżej się posunęła, na pośladek, delikatnie go ugniatał, zaczynała się prężyć, mruczeć. Coraz bardziej mu się to podobało, coraz bardziej jej pragnął. Wsunął dłoń pod sukienkę, drugą dłoń zaplótł we włosy na karku, wsunął język w jej usta, nie broniła się.
Poczuła jego twardniejącą męskość. Uśmiechnęła się do siebie, bo wiedziała, co to znaczy, wiedziała, że ich pieszczoty nie skończą się wraz z końcem piosenki, to będzie miało swój finał w kuchni albo w jej sypialni. Wzdychała i mruczała coraz bardziej.
Podniosła nogę i  oparła na jego biodrze, teraz mógł gładzić jej udo, gładkie udo, pośladki, nie chciał posuwać się dalej, chciał ją pomęczyć. Gładził jej łydkę, dotarł do stopy - takie zgrabne, zadbane, delikatne, miękkie w dotyku - jeszcze bardziej się podniecił. Rozerwał jej sukienkę, ale rzucając nią w kąt trafił kota, który obrażony wyszedł z kuchni i gdzieś podreptał.
Chwycił ją za pośladki, uniósł, oparł na biodrach i posadził na blacie w kuchni, teraz wyraźniej czuł jej zapach. Pożądał jej jeszcze bardziej. Jego dłonie zachłannie wędrowały po jej ciele, całował ją po twarzy, lizał po szyi, ssał płatki jej uszu, schodził niżej, do piersi. Każdą ujął w dłoń, całował, lizał, ssał sutki, a ona coraz bardziej jęczała, piszczała, mruczała. Domagała się więcej i więcej, ale jeszcze sobie poczeka. Zdarła z niego koszulkę, zdziwił się, że ma w sobie tyle siły, zsunęła spodnie i bokserki. Czuł jej stopy na udach, zbliżające się do penisa, lekko go trącała paluszkami, a on w okamgnieniu twardniał, podobało się jej to. Teraz to on jęczał, mruczał, poddawał się jej pieszczotom. Ssała jego wargę, kiedy on masował jedną pierś, a drugą dłonią drażnił się ze szparką. Wyginała się jak prawdziwa kocica. Chwycił ją na ręce i chciał zanieść do sypialni, ale mu się wyrwała, podeszła do okna, odsunęła firanę, oparła się o parapet i wypięła. Nic nie musiała więcej mówić. Ale nie chciał jej dawać jeszcze tego co ona chce. Będzie taka spragniona, że sama będzie błagać o zaspokojenie. Uklęknął za nią, rozchylił pośladki - była taka gładka wszędzie, jak mu się to spodobało. Paluszek wsunął w cipkę, było tak wilgotno, wyprężyła się jeszcze bardziej, pieścił łechtaczkę i jednocześnie lizał anusa.
- Proszę weź mnie, teraz, ja już nie mogę wytrzymać...
- Och nie moja Piękna, to dopiero początek.
Dalej lizał jej anusa i pieścił łechtaczkę. Odsunęła się od niego, zauważyli przy okazji, że mają widownię, ale nie przeszkadzało to im. Odwróciła się przodem, namiętnie pocałowała i uklęknęła. Poczuł na jądrach jej dłoń, chwilę później język. Przeszedł go cudowny dreszcze rozkoszy, zaczęła ssać jądra. Było mu wspaniale, nie musiała długo czekać na jego reakcje, penis  był jeszcze twardszy. Mógł podziwiać jej rozkoszne ciało - wypiętą pupę, która się poruszała. Wyobrażał sobie co by mógł z nią zrobić. Chwilę później zaczęła ssać jego penisa, takie nabrzmiałego, twardego, widział, że sprawia jej to przyjemność, dłonią pieściła jego pupę i jądra, na zmianę. Podniecała go ta kobieta, jej zapach, pewność siebie. Było mu wspaniale. Pieściła go z takim wyczuciem, doskonale wiedziała jak sprawić przyjemność mężczyźnie. Kazał jej wstać, chwycił ją na ręce i zaniósł do pokoju. Chciał ją położyć na łóżku, ale kocur zaczął mocno prychać, jednak wystarczyło, że ona tylko na niego spojrzała i już go nie było. Miała satynową pościel, duże łóżko z ramą.  Zauważył kajdanki, skuł jej obie ręce, przykuwając do ramy. Poczuła się nieswojo, zauważył to, ale szepnął do ucha:
- Nie bój się, nie stanie się nic, czego byś nie chciała - w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła. Gdzieś tam zauważył dwa szaliki, więc i nogi jej przywiązał. Była teraz całkowicie bezbronna i zdana na jego łaskę i niełaskę. A on chciał jej sprawiać rozkosz. Zaczął od delikatnego masażu stóp, ssał paluszki, co wyraźnie sprawiało jej dużą przyjemność, ocierał się o jej nogi, brzuszek, piersi, całował ją wszędzie, lizał, masował, ugniatał. A ona się wiła, jęczała i mruczała. Co jakiś czas lądował między jej nogami, żeby jej posmakować, była wspaniała! Nie mógł się nią nacieszyć, tym, że może ją mieć.
- Chcę Cię do ust jeszcze - poprosiła
- Wielbicielka seksu oralnego, jak cudownie.
Ułożył się do pozycji 69, musiał być delikatny, w końcu to ona leżała, a nie chciał jej sprawić bólu czy zrobić krzywdy. Nawet bez pomocy rąk radziła sobie świetnie, ale on też ją świetnie rozpraszał ssąc wargi, wsuwając język do środka, pieszcząc łechtaczkę czy wsuwając paluszek do anusa. Czuł, że robi się coraz bardziej soczysta, pachnąca, zaczynała delikatnie krzyczeć, dyszała. Cieszył się, że mógł jej rozkosz sprawić.
- Nie chcę jeszcze dochodzić - wysyczała, już nieco rozwścieczona, że się nią tak bawi.
- I nie będziesz, moja droga, jeszcze nie teraz.
Więc ssała go jeszcze intensywniej i tuż przed finałem przerywała mu.
- Tak chcesz się bawić, Piękna? Możemy i tak.
Odwrócił się, wszedł w nią. Wygięła się w łuk, głośno jęcząc, a on poczuł ją, taką naprawdę ciasną, mokrą, ciepłą. Cudowna! Rytmicznie się w niej poruszał. Nogi miała na tyle lekko zawiązane, że je wysunęła, mogła go objąć nimi, czuł jak te małe stopy go dotykają, piersi, miał pod sobą tę cudowną kobietę, kotkę. Drapała go po plecach, ale nie na tyle mocno, żeby sprawić mu ból. Czuł, że się zaciska na jego męskości.
- Nie rób tego, chyba nie chcesz, żebym doszedł przed Tobą, prawda?
Poczuł, że się rozluźnia, unosiła biodra, wybijała je, żeby go czuć jeszcze mocniej.
- Na górę chcę.
Więc zszedł z niej, położył się i czekał aż się na niego nadzieje. Jednak ona pochyliła się do szafki przy łóżku i wyjęła wibrator analny. Pomyślał, że podoba mu się jej otwartość. Usiadła na nim. Cudowny widok: rozkosz na jej twarzy, głowa nieco odchylona, kołyszące się piersi, po prostu cudownie. Pochyliła się nieco, oparła dłonie przy jego głowie, on posmarował wibrator żelem i wsunął w anusa. Jak się wyprężyła, zaczęła szybciej się poruszać, głębiej wchodził. Była taka energiczna, nieskrępowana, świadoma tego czego chce i co może mu dać, po prostu fantastyczna. Błyskawicznie była już tuż przed orgazmem, widział to zadowolenie na twarzy, błyszczące oczy, ale tuż przed finałem dłonią zatrzymał jej biodra, nie mogła dalej się poruszać. To zaskoczenie w jej oczach, rozczarowanie. Zaczęła się wić, kąsać, drapać, ale kilka sekund później znów się poruszała, czuła go w sobie, obie dziurki zajęte. Ta kobieta niesamowicie go podniecała. Tym razem sama nie pozwoliła sobie na orgazm, powiedziała tylko krótkie:
- Od tyłu.
I już był za nią, była już na czworakach z wypiętym pięknym tyłeczkiem, jednym ruchem w nią wszedł. Brał ją dziko. Jedną ręką kontrolował wibrator, a drugą trzymał ją mocno za włosy na karku, tuż przy skórze. Dyszała, czuł, że dochodzi, chciał jej dać nieziemską rozkosz, taką, której nigdy nie zapomni. Moment jej orgazmu był dla niego fantastyczny, wiła się cała, mruczała, jeszcze bardziej wypinała, szarpała, krzyczała, dyszała. Jeszcze nie widział czegoś takiego. Po dobrych dwóch minutach uspokoiła się, na szczęście, bo on już się zbliżał do finału, a miał wrażenie, że to nie jest kobieta, która zaspokoi jeden orgazm.  Miał absolutną rację. To była rozgrzewka dopiero. Chciał, żeby go dosiadła na jeźdźca, od tyłu. Zrobiła to, o co ją poprosił. Mógł dokładnie sobie na nią popatrzeć. Gładkie pośladki, rozchylające się i ta kusząca gładkość między nimi, tak mocno by chciał się zatopić w środku. Wsunął ponownie wibrator w anusa, znów się wyprężyła, przeżywała niesamowitą rozkosz i to właśnie dzięki niemu. Czuł się dumny z siebie. A ona? Znów dochodziła, krzyczała, prężyła się, mruczała, gryzła, drapała go. Niesamowity widok. Po chwili zeszła z niego.
- Mój Drogi, teraz Twoja kolej, też chcę Ci dać rozkosz. Anusek może być?
W życiu nie spodziewał się takiej propozycji i oczywiście nie odmówił jej, tak bardzo pragnął jej dziurek, obu dziurek. Wypięła się, pomyślał, że ma mocne uda, jeśli jest wstanie tyle wytrzymać. Rozchylił jej pośladki, delikatnie, widział, że się spięła. Użył żelu, żeby jej też było przyjemnie, pochylił się i powiedział, że będzie delikatny.
Wsunął się w nią, tak ciaśniutko, wspaniale, raj na ziemi. Dała mu coś wspaniałego i nawet nie zdawała sobie sprawy ile to dla niego znaczy. Poruszał się w niej rytmicznie, ale bardzo delikatnie, co chwilę spoglądał na jej reakcję czy wszystko w porządku czy jej krzywdy nie robi, ale po minie - rozanielonej - widział, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Sprawdzał na ile głęboko może się wsunąć. Wszedł cały i nie widział żadnych protestów z jej strony, była wyraźnie zadowolona. Była taka wspaniała, czuł ją dokładnie całym sobą. Dotykał jej pośladków, głaskał po plecach. Najwyraźniej miała ochotę na to, żeby ją zdominować, więc zdecydowanie  chwycił ją za włosy, przyciągnął do siebie i powiedział, żeby nie liczyła, że za kilka sekund skończy, bo najpierw musi się nacieszyć nią i tym co mu daje. Czuł, że jego penis robi się jeszcze twardszy, jakimś cudem tak się wygięła, że pieściła jego jądra, co doprowadzało go do jeszcze większej rozkoszy. Chciał w niej strzelić już, teraz, zaraz, ale wolał jeszcze się rozkoszować tymi wspaniałymi odczuciami. Nadal pragnął się w niej poruszać, czuć ją taką wąską, pragnącą mu dać coś tak niesamowitego. Jej dłoń cały czas pieściła jądra. Poczuła, że podnoszą się do góry, więc wiedziała, że jest już blisko, dlatego nieco je obciągnęła w dół, żeby moment orgazmu opóźnić, ale żeby był silniejszy. Doskonale wiedziała co robi, to jej musiał oddać. Cały czas nie miał dość. Jednak widział, że jej trudno utrzymać ich dwoje, że jest już zmęczona, ale nic nie powiedziała, nie skarżyła się. Po kilku minutach znów był bardzo, bardzo blisko, jądra uniosły się do góry, stwardniały, czuła, że lekko pulsują, tym razem pozwoliła mu na finał. Wbił się w nią mocno, aż sama zajęczała. Dyszał, jego strzał był potężny, rozkosz nieziemska, zupełnie nie do opisania, a do tego naprawdę długa. Nigdy w życiu nie przeżył tak wspaniałego seksu, takiego dzikiego, otwartego i dającego tak niesamowitą, ale i wspaniale wyczerpującą rozkosz.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
O autorze
Uriel
Użytkownik - Uriel

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2023-02-21 19:27:27