Tato

Autor: Hedonistka
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Tego samego dnia pojechała do swojego domu rodzinnego. Ani przez chwilę nie pomyślała, że może powinna pobyć trochę sama ze sobą, z tym dziwnym komunikatem wyrytym w głowie. Poczekać aż emocje opadną i przestaną trząść się jej ręce. Wsiadła do samochodu i całą drogę myślała, że może to nieprawda. Do dziś czasem tak uważa. Przyłapuje się na tym, że kiedy dzwoni do mamy czeka aż tato podniesie słuchawkę. Jej zdziwienie wynikające z faktu, że tego nie robi jest o wiele większe niż byłoby, gdyby nagle usłyszała jego głos.

Tamtego słonecznego dnia weszła do domu rodziców i bez słowa poszła do pokoju taty. Nie było go tam. Wszędzie pachniało płynem, w którym jej mama płukała firanki i chusteczkami higienicznymi o zapachu rumianku. Do dziś te dwa zapachy powodują u Teresy nudności. Nie chciała płakać, nie chciała się przytulać. Spytała tylko matkę czy jest pewna, że ojciec nie żyje, że przecież takie rzeczy ciągle się zdarzają. Ktoś budzi się w kostnicy i nie czuje się tam zbyt przytulnie. Nie chciałaby, żeby to spotkało jej tatę. Mama powiedziała, że na pewno.

Następnego dnia trzeba było zająć się pogrzebem i tymi wszystkimi urzędowymi sprawami. Jeździły więc w trójkę do kościołów, urzędów, sklepów. Trzy małe, ubrane na czarno istoty w środku kolejnego upalnego wrześniowego dnia. Nie pasowały do tej aury. Jakby znajdowały się w szklanej kuli szczelnie wypełnionej otępieniem i smutkiem. Nie było w niej żadnej rysy, przez którą mogłyby złapać trochę beztroskiego, letniego powietrza. Każda z nich miała ochotę skulić się w kąciku i nie myśleć absolutnie o niczym, ale zamiast tego lekko otumanione kursowały tam i z powrotem. Teresa, Anna i ich matka. W sklepie, w którym kupowały stertę czarnych ubrań Teresie zakręciło się w głowie i prawie zemdlała. Pracująca tam dziewczyna w letniej sukience w kolorowe kwiatki poczęstowała ją szklanką wody.

Potem zobaczyła go w trumnie. Teresa pomyślała, że to bardzo dziwne zobaczyć swojego ojca w trumnie. Tak organicznie dobrze znane ciało, które przez dwadzieścia cztery lata jej życia tętniło życiem, zapachem, którego już nie ma. Ciągle słyszała jego głos. Widziała jego duże, masywne dłonie i czarne jak smoła oczy. Jak przejść do porządku dziennego nad tym, że przynależą one teraz do lodowatego kawałka trupa? A jednak wyglądał jak on. Bała się wejść do kostnicy. Wiedziała, że nie zapomni tej chwili do końca życia. Do dziś ma wszystko wyraźnie przed oczami. Jak próbuje przekroczyć próg, przesuwa swoje ołowiane nogi do przodu, uderza dłonią we framugę i wchodzi do pomieszczenia o temperaturze lodówki. Trumna stała po prawej stronie od drzwi. Jasna, prosta, wyściełana w środku gładkim materiałem. Leżał w niej człowiek w ciemnym garniturze. To niby był on. Ale jak nie on. Leżący, nieobecny, z zamkniętymi oczami, z dłońmi położonymi na piersiach, palcami nienaturalnie wciśniętymi jeden obok drugiego. Naprawdę umarł. Dziś jednak Teresa jest pewna, że jej prawdziwego taty z jego głosem, przymrużonymi oczami i ciepłymi, wielkimi dłońmi już tam po prostu nie było.

W sobotę był pogrzeb. Organizm w jakiś przedziwny sposób rozumie, że w normalnym stanie człowiek nie dałby rady znieść pewnych sytuacji. Od samego rana Teresa czuła się jak na haju, mimo, że nie zażyła żadnych środków. Była to jakaś dziwna mieszanka adrenaliny i bólu. Powodowała, że absolutnie nie była sobą. Założyła czarną sukienkę, którą miała na sobie ten jeden, jedyny raz i pojechali do kaplicy. Najbardziej bolało do momentu zamknięcia trumny.  Człowiek, którego kochała, uwielbiała, szanowała. Po prostu już go nie było. Ot tak. Zostało ciało – twarde, zimne, nieobecne. Bała się, że nagle obudzi się w  trumnie i nie będzie mógł oddychać, bo zabili go gwoździami i zasypali kilogramami piachu. Chciała się z nim zamknąć w tej lodowatej sali i nikomu nie pokazywać, nie oddać. Chciała zapakować mu prowiant na drogę jak w egipskim grobowcu. Zamiast tego włożyła mu do kieszeni marynarki zegarek i szelki. Zwykłe szelki, które kupiła parę dni wcześniej, a on nie zdążył ich już założyć. Bardzo nie chciała, żeby odchodził, ale to już nie miało żadnego znaczenia. Jego już nie było. Zakopali go, zamurowali. Koniec.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Hedonistka
Użytkownik - Hedonistka

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-06-06 15:22:01