Tatusiek (Malarz 6)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

zał na swego towarzysza. Właściwie też nie wyglądał na skrępowanego miejscem ani sytuacją. Zupełnie swobodnie rozsiadł się i sięgnął po przyniesione piwo. Na początek wymiana informacji na temat gdzie bywali, co widzieli. Bez wdawania się w szczegóły z raz po raz zastygającym na twarzy cieniem wspomnień.
              Po kilku wypitych piwach i kurtuazyjnej wymianie informacji  Kryspin w końcu odważył się zagadnąć Adama w sprawie, która od początku spotkania chodziła mu po głowie. Opowiedział mu o człowieku ze szpitala, przytoczył niemal słowo w słowo zarzuty wobec Boga i spojrzał na swego towarzysza wyzywająco.
 - Ty powiedz mi jak to jest, bo sam zaczynam się gubić. Jak ty, ksiądz, misjonarz mi nie wytłumaczysz to chyba nikt.
 - Bo widzisz – Adam rozpierając się na stole łokciami z bardzo posępną miną spojrzał mu w oczy i zawiadomił – On ma trochę racji. Nie co do wyzwisk, ale… Widzisz. Kto my w ogóle jesteśmy? Robactwo, które sobie rości jakieś prawa. On nas powołał do istnienia i może zdeptać w każdej chwili. Niczym wobec Niego jesteśmy. Może nas zmiażdżyć ot tak – Adam pstryknął palcami - jak nas powołał. Robale, które dostały szansę urosnąć do godności pozwalającej dołączyć do Niego w wieczności. Dał nam dokładne wskazówki co powinniśmy robić. To co sam mówiłeś. Drewniany krzyż i zwyczajna wzajemna życzliwość, serdeczność, miłość braterska, a co my robimy? Jeden na drugiego jak ten pies, gorzej, jak bestia jakaś. Jakbyś był w Afryce… Małym dzieciakom, ośmioletnim dają broń i każą strzelać do drugich. Potem taki dzieciak z oberwanymi nogami żebra na ulicy z dumą obwieszczając, że za Boga walczył. Co my robimy? Gonimy za nowymi technologiami, zbroimy się jeden przeciw drugiemu, oszukujemy, szkalujemy…
 - To ja wiem, ale co ma z tym wspólnego śmierć  dwóch, małych chłopców? To nie ludzie ich zabili, tylko jakieś paskudne choróbsko.
 - Ja wiem, że trudno to pojąć patrząc z punktu widzenia tego tu materialnego świata, ale spróbuj popatrzeć inaczej. Myślisz, że ten na górze nie wie do jakiego piekiełka nas wrzucił? Przecież On sam je stworzył. To taki test dla nas i szansa na wygranie wielkości i wieczności. Słyszałeś o objawieniu Fatimskim? Wiesz, że dwójka z dzieci, która uczestniczyła w objawieniu w nagrodę za swą wierność i oddanie zachorowała i zmarła? Patrząc z pułapu ziemskiego – co za nagroda? Kara raczej. Dla nich, dla ich bliskich. On jednak patrzy z innego pułapu. To co jest na ziemi to marność, bagno w którym musimy się taplać i grzebać, żeby pokazać, że zasługujemy na wielką, niewyobrażalną nagrodę jaką jest życie wieczne. On wie jaka wielka to nagroda. My myślimy myśleniem empirycznie ograniczonym. Myślimy o tu i teraz, nie wiemy, nie znamy, nie pojmujemy tego co znaczy wieczność. Tak. Wymaga od nas pokory, ślepej wiary, oddania, zaufania, ale uwierz mi, że nie chodzi Mu o sprawienie nam bólu. Chodzi o coś zupełnie innego. Daj Mu się poprowadzić, oddaj ręce i nogi, a On pokaże ci jak być człowiekiem na miarę człowieka, pokaże ci jak czerpać życie i jak może smakować głębokie, prawdziwe doświadczenie świata, a potem przygarnie z radością, bo po to cię stworzył, żeby przygarnąć i dumą powiedzieć – spisałeś się, zdałeś, jesteś tym kogo chciałem powołać do istnienia.
 - Powiem Ci Adaś, że to nie zabrzmiało optymistycznie. Nawet po katolicku za bardzo nie zabrzmiało. Robale?4 5 6 7 następna ostatnia

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39