Testament

Autor: Horsztynski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

  - Dobra, może zajrzę do ciebie potem, żeby sprawdzić czy niczego ci nie trzeba, okej?

  - Okej.

   Paweł chodził po domu i robił listę rzeczy, które trzeba będzie wyremontować. Szykowało się sporo wydatków, ale czuł, że warto. Będzie miał wymarzony dom na wsi, gdzie będzie mógł odpoczywać na wakacjach. Tak się rozmarzył, że aż zapomniał o strachu, który czuł wcześniej. Marzenia jednak się rozwiały i pojawił się niepokój. Niczym nieuzasadniony wszechogarniający niepokój. Na początku był mały, ledwo wyczuwalny. Powiększał się wraz z nadchodzącym zmierzchem.

   Obchodząc wcześniej teren posesji, znalazł miejsce na ognisko. Udał się teraz tam, biorąc z samochodu czteropak piwa. Choć wiedział, że prędzej, lub później będzie musiał wrócić do starego domu, wolał to odwlec. Początkowo czas mijał miło. Ogień wesoło tańczył, słońce pięknie zachodziło, barwiąc na pomarańczowo bezchmurne niebo, a piwo... piwo było dobre. Czas mijał tak szybko, że Paweł nawet się nie zorientował, kiedy nadeszła noc. Ku jego zaskoczeniu, ta noc była... kompletna i totalna. Choć wcześniej niebo było bezchmurne, teraz nie było widać żadnych gwiazd ani księżyca. Mrok był tak gęsty, że nie widział nic poza ogniskiem. Takiej absolutnej czerni powinna towarzyszyć cisza, jednak mrok wypełniało wiele różnych dźwięków. Wszystkie zwierzęta we wsi podzielały pawłowy niepokój. Krowy muczały jak zarzynane, psy szczekały i wyły. Paweł co chwilę obracał się nerwowo, słysząc, jak coś przebiegało po trawie. Miał teraz okropny dylemat. Zostać przy ognisku, czy pójść do domu. W żadnym z tych miejsc nie czuł się bezpiecznie. 

   Siedział jeszcze chwilę, aż dojrzał coś, czego nie potrafił zrozumieć. Choć panował totalny mrok, widział różne cienie i tylko dlatego mógł je zobaczyć, bo były utkane jakby z jeszcze głębszej czerni. Były różnych kształtów. Niektóre przypominały człowieka, a niektóre były mniejsze.

   Nie wiedział, czy widzi coś nienazwanego, czy zaczął odchodzić od zmysłów. Pojawiły się też białe smugi o podobnych kształtach. Momentami myślał, że ma jakieś mroczki przed oczami. Bo jakby mógł je widzieć, skoro nie widział nic na metr od ogniska. Mężczyzna chciał teraz uciec stąd, uciec gdziekolwiek. Wziął swoją latarkę i ruszył pospiesznie w stronę domu, nawet nie kłopocząc się gaszeniem ogniska.

   Przyspieszył kroku, gdy coś koło niego przebiegło. Zaczął biec, gdy coś dotknęło jego ramienia. Już niemal będąc przy domu zatrzymał się, ponieważ usłyszał głos jakiejś kobiety. Nie potrafił wychwycić żadnych słów, ale nawijała ciągle, jak radio. W nadziei na znalezienie towarzystwa, poszedł w stronę głosu. Zatrzymał się i poświecił latarką. Głos dochodził z krzaków przy płocie. Nie miał zamiaru tego sprawdzać.

   Otworzył po omacku drzwi, a potem namacał włącznik. Następnie chodził po wszystkich pokojach zapalając wszędzie światła. Kolejną czynnością było zasłonięcie wszystkich okien. Po uczynieniu wszystkich tego wszystkiego, nie wiedział co robić dalej. Wziął pogrzebacz, jakby mógł mu w czymś pomóc i krzątał się po domu bez celu. Wszędzie widział przedmioty, których znaczenia mógł się tylko domyślać i książki w językach, o których nigdy nie słyszał.

   Usiadł na bujanych fotelu i czekał. Jednak nie wiedział dokładnie na co. O śnie, w każdym razie nie mogło być mowy. Wkrótce pojawił się ból głowy, który z czasem zaczął się nasilać. Czuł jakby ktoś mu stukał młotkiem w głowę, chcąc rozbić czaszkę i dostać się do środka. Paweł był teraz bliżej szaleństwa, niż kiedykolwiek wcześniej. W głowie rozbrzmiało mu okropne brzęczenie. Po dwóch sekundach dotarło do niego, że to dzwonek do drzwi.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Horsztynski
Użytkownik - Horsztynski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2016-03-14 17:20:37