Toster

Autor: dihez
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Toster


Do pewnego momentu był to najzwyklejszy w świecie leniwy, niedzielny ranek.
Niechętnie zwlokłem się łóżka, przecierając nieprzyzwyczajone do wlewającego się przez trójkątne okno na poddaszu światła, brutalnie wyrwany ze snu przez zachrypnięty, wibrujący jak struna w gęstym, dusznym powietrzu wrzask budzika-oprawcy.
Siłą woli tylko powstrzymałem się by nie rzucić nim o ścianę i zobaczyć jak rozpada się z głośnym hukiem na kawałki a jego metalowe wnętrzności rozpryskują się po całym pokoju, kreśląc malownicze parabole.
Usiadłem na brzegu lóżka i podparłem głowę ręką, obawiając się, że inaczej spadłaby i potoczyła się gdzieś daleko, tak, że już mógłbym jej już nigdy nie znaleźć.
Ból dosłownie rozsadzał od środka skronie a w czaszce łupało niemiłosiernie, tak jakby szalał tam jakiś nawiedzony kowal, walący w bezmyślnym szale piętnastokilowym młotem we wszystko, co popadnie.
Budzik tykał prowokująco.
Mrużąc oczy przed światłem powiodłem zaspanym wzrokiem po pokoju i aż mnie cofnęło - Chryste, co tu się dzieje? Istne stajnie Augiasza, pomyślałem, widząc zalegające wszędzie w majestatycznym nieładzie części garderoby; o dziwo, nie wszystkie rozpoznawałem; powywracane i połamane krzesła, na wpół zerwaną zasłonę oraz przewróconą i roztrzaskaną, naturalnie, szklaną lampę, którą dostałem od mamy na moje własne mieszkanie. Widok ten idealnie wręcz pasowałby jako ilustracja hasła „chaos” w encyklopedii. To się mamusia wkurwi na mnie za tę lampkę, przemknęło mi przez myśli.
Ogólnego obrazu pandemonium dopełniały jeszcze leżące na zalanym czymś stole, kupą całą, gazety, kilka książek; na szczęście nie moje, pożyczone z biblioteki uniwersyteckiej; resztki z wczorajszego obiadu, rozbity talerz i całe mnóstwo innych rupieci niknących pod staromodnym żyrandolem; od dziadków; który najwyraźniej się urwał i leżał teraz wyniośle, górując nad tym wszystkim… Z sufitu, jak węże, sterczały pourywane kolorowe kable.
Trzeba będzie tu posprzątać… i następnym razem dokładniej powiesić żyrandol - obiecałem sobie wciągając na obolałe plecy znaleziony na podłodze zmięty T-shirt. Podniosłem rękę, powąchałem pod pachą i skrzywiłem twarz czując okropny, kwaśny smród - trzeba przyznać, że pierwszej świeżości to on nie był.
No, ale cóż… Po imprezie rzadko się zdarza, by garderoba a tym samym i właściciel był świeży i czyściutki. Nie zważając na przykrą woń koszulki, zwłaszcza, że sam nie lepiej pachniałem, usiłowałem przypomnieć sobie tok wydarzeń z wczorajszej, a właściwie to już dzisiejszej nocy.
Bezskutecznie.
Nie pamiętałem nawet jak znalazłem się w domu.
Zrezygnowany sięgnąłem do kieszeni spodni przerzuconych przez oparcie jedynego ocalałego krzesła i wyjąłem zgniecioną paczkę L&M’ów. Rzuciłem ją na stół, prosto w kałużę niezidentyfikowanej cieczy. Zajebiście…
Obszukałem wszystkie pozostałe kieszenie, ale zapalniczki, za cholerę, nie mogłem znaleźć. Pewnie mi ukradli, albo zgubiłem, szkoda, fajna była, pomyślałem z nostalgią, wspominając ile to razy uratowała mi życie, gdy nie było pod ręką otwieracza.
Przypomniałem sobie, że też ją kiedyś, na jakiejś imprezie zawinąłem, pod nieobecność właściciela, który w toalecie cierpiał samotnie męki samoodtruwania się organizmu.
Trudno, łatwo przyszło, łatwo poszło.
Ból głowy i pragnienie powoli stawały się nie do zniesienia. Zmusiłem więc do wysiłku niechętne do współpracy dolne kończyny i powoli poczłapałem w kierunku kuchni, klaszcząc bosymi stopami o posadzkę a dźwięk ten odbijał się boleśnie zwielokrotnionym echem w czaszce, jak salwa armatnia z baterii dział.
Miałem cichą nadzieję, że chociaż kuchnię dane mi będzie zastać w jako takim porządku. Chociażby szeroko pojętym. Okazało się, że

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
dihez
Użytkownik - dihez

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-08-30 11:11:56