Zimowit jesienny cz.1

Autor: livingadreams
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Rozdział 1

         - Rachel! - Donośny głos wydobył się z ust niezadowolonej Elzy i pognał w stronę pokoju, obijając się od ścian, ucichł nagle - Co ty wyprawiasz?

         Przestraszona dziewczynka podskoczyła i odwróciła się w stronę matki. Powoli, niepewnie, przygotowana na kolejny wystrzał krzyków.

         - Odpowiedz mi! - Następne słowa uderzyły o ściany.

         - Nic, mamusiu - powiedziała cicho.

         Elza spojrzała groźnie na córkę. Podeszła do okna, włócząc długą suknią po ziemi. Aksamitny burgund przejrzyście odznaczał się na tle jasnego dywanu. Tam dalej, na szafie- potężnej, ozdobnej; leżał kot i mrucząc cicho przyglądał się całej sytuacji.

         Kobieta spojrzała przez okno. Naprzeciwko znajdował się budynek, a przed nim budki sklepowe, drzewka z liśćmi przybierającymi już kolory jesieni oraz ludzie. Pełno ludzi. Damy w przeróżnych sukniach z kapeluszami lub wymyślnymi fryzurami na głowach. Każda idealnie ściśnięta w tali gorsetem. Rękawiczki- białe lub czarne zakrywały dłonie pań, niektóre trzymały pod rękę swoich mężczyzn. Uśmiechnięte? Jak kto uważa. A panowie? Spodnie, koszula, na to kamizelka oraz frak, a dla ozdoby kapelusz i mucha. Na pozór nic dziwnego. Lecz tam… równo pod oknem dostrzec można było dzieci. Trójka wieśniaków.  Brudnych, zapewne śmierdzących, ubrana w za duże ubrania. Szelki podtrzymywały portki, a w kieszeni jednego małego rudzielca butelka alkoholu. To nic. To przecież normalne. Śmiali się głośno i jeździli na rowerach.

Śmieszny dwukołowy pojazd, pozbawiony gracji. A ta mała Nieusłuchana znowu marzy, by z wieśniakami się pobawić.

- Rachel!- Donośnie lecz już nie tak głośno. - Chodzi o rower?

Córka spojrzała smutnie na matkę i kiwnęła leciutko głową. Kapelusz spadłby jej z głowy, gdyby nie to, że szybko podtrzymała go ręką.

- Co ja ci ostatnio mówiłam na ten temat?- przerwała pozostawiając w powietrzu uciążliwą ciszę. -Pamiętasz?!

- Ja Mutti[1]- Delikatnie wypowiedziane słowa, jak czyszczenie porcelany. Ostrożnie, by nie zezłościć matki. W tle dało się usłyszeć śmiech dzieci z podwórka.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, młoda damo, że nigdy, przenigdy nie wsiądziesz na rower?- Spytała Elza.

         Rachel, gdyby choć trochę posiadała w sobie odwagi spytałaby „dlaczego?”. Jednak nie chciała jeszcze bardziej denerwować matki. Dwie łzy spłynęły po jej policzku.

         -Jeżeli będziesz chciała jutro wybierzemy się dorożką na rynek, a teraz proszę odmów pacierz w swoim pokoju i nie pokazuj mi się na oczy, aż obiad nie będzie na stole.

         Dziewczynka ucałowała dłoń matki i pospiesznie wyszła z pokoju. Za framugą drzwi łzy puściły się po policzkach niczym ulewa w jesienny poranek, czego Elza widzieć już nie mogła. Nadal patrzyła z goryczą na biedaków. Otworzyła okno, pospiesznie, ale ostrożnie, by doniczki z kwiatami pozostały nadal na swoim miejscu.

- Raus! Ich mag nicht sie hier sehen[2]- Wykrzyknęła.

         Dzieci podskoczyły przestraszone i pojechały wzdłuż  ulicy Tarnowitzerstrasse[3].

         Elza zamknęła porządnie okno i wygładziła suknię. Mam nadzieję, że widzę ich ostatni raz! Wieśniacy.. I wyszła z pokoju. Burgund ciągnął się za nią z pełną gracją nie mając pojęcia, że całej sytuacji przyglądała się Pani Bieler.


[1] Mutti (niem.)- mamusiu.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
livingadreams
Użytkownik - livingadreams

O sobie samym: Pa­mięta­cie, kiedy by­liście małymi dziećmi i wie­rzy­liście w baj­ki, marzy­liście o tym, ja­kie będzie wasze życie? Biała su­kien­ka, książę z baj­ki, który za­niesie was do zam­ku na wzgórzu. Leżeliście w no­cy w łóżku, za­myka­liście oczy i całko­wicie, niezap­rzeczal­nie w to wie­rzy­liście. Święty Mi­kołaj, Zębo­wa Wróżka, książę z baj­ki - by­li na wy­ciągnięcie ręki. Os­ta­tecznie do­ras­ta­cie. Pew­ne­go dnia ot­wiera­cie oczy, a baj­ki zni­kają. Większość ludzi za­mienia je na rzeczy i ludzi, którym mogą ufać, ale rzecz w tym, że trud­no całko­wicie zre­zyg­no­wać z ba­jek, bo pra­wie każdy na­dal cho­wa w so­bie is­kierkę nadziei, że które­goś dnia ot­worzy oczy i to wszys­tko sta­nie się prawdą. [...] Pod ko­niec dnia, wiara to za­baw­na rzecz. Po­jawia się, kiedy tak nap­rawdę te­go nie ocze­kujesz. To tak, jak­byś pew­ne­go dnia od­krył, że baśń może się nieco różnić od twoich wyob­rażeń. Za­mek, cóż, może nie być zam­kiem. I nie jest ważne "długo i szczęśli­wie", ale "szczęśli­wie" te­raz. Raz na ja­kiś czas, człowiek cię zas­koczy, i raz na ja­kiś czas człowiek może na­wet zap­rzeć ci dech w pier­siach...
Ostatnio widziany: 2015-10-11 22:38:38