- Niestety, nie będę nauczycielem. Zabronił mi laryngolog. Wywiad z Marcinem Pałaszem

Data: 2015-11-02 10:12:31 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla - Niestety, nie będę nauczycielem. Zabronił mi laryngolog. Wywiad z Marcinem Pałaszem z kategorii Brak kategorii

- Mimo, że kanon przecież się zmienił, to chyba wciąż jest zbyt mało w nim książek, z których bohaterami WSPÓŁCZESNE dzieci mogłyby się utożsamiać podczas czytania. Będę bezwzględny i może gromy się posypią na moją głowę, ale uważam że starocie należy usunąć i w ich miejsce dać dzieciom książki współczesnych autorów. Jest mnóstwo osób świetnie piszących dla dzieci, akcja tych książek dzieje się w naszych czasach. Świat pędzi do przodu i kanon powinien za tym nadążać - mówi Marcin Pałasz, autor książek dla dzieci, między innymi Marcelki i czterolistnej koniczynki oraz Marcelki i szkolnych spraw - opowieści nagrodzonej w plebiscycie "Najlepsza książka na jesień".

Łatwo być optymistą?

Nie mam pojęcia, czy tego można się nauczyć. To chyba siedzi gdzieś głęboko, może jest zaszyte w genach? A jeśli ma się tę cechę wrodzoną, to trochę tak, jak zapytać koszykarza „Łatwo być wysokim?”

To widać w Pańskich książkach - nawet, gdy dotyka Pan tematów przecież niełatwych, jak odrzucenie przez rówieśników, znane z książek o Marcelce, i tak bije z tych opowieści ciepło i pogoda ducha. Tak postrzega Pan świat czy to swego rodzaju obowiązek wynikający z pisania książek dla dzieci, element pewnej konwencji?

Taki sposób pisania chyba też jest niejako dany komuś z góry. Świadczy o tym chyba ilość prób, które podjąłem, by napisać „prawdziwy” horror. Wyszło mi tylko raz, a i to częściowo z humorem. Naprawdę tak postrzegam świat - i to od najmłodszych lat! Może to również kwestia mojego dzieciństwa – takiego naprawdę ciepłego, „rodzinnego”… Chciałbym, by dzieci również poczuły tę magię.

Szkołę również wspomina Pan tak dobrze?

Zdecydowanie tak! I choć niekiedy (zwłaszcza w podstawówce) byłem trochę inny niż rówieśnicy - i niekiedy mi się za to obrywało – wspominam te czasy niesamowicie pozytywnie. Jeśli zaś chodzi o tę „inność”, by nie zostawiać niedomówień: chodziło o to, że czasem wolałem iść do dziadkowego ogrodu i tam spokojnie poczytać, zamiast grać w piłkę z kolegami z podwórka.

Ale nie spodziewał się Pan wówczas, że kiedyś - w przyszłości - zostanie Pan pisarzem?

Wtedy – nie! Absolutnie. Choć podobno kiedyś w porze obiadu wszedłem do jadalni, gdzie nad posiłkiem siedziała rodzina, po czym oznajmiłem: „Zobaczycie, ja też kiedyś napiszę książkę!” Nie pamiętam tego. Ale babcia przysięgała, że to prawda.

To jak się zostaje pisarzem "przypadkiem"? Czy nie było w tym choć odrobiny Pańskiej "winy"? Czy nie napisał Pan dla chrześniaka bajki, licząc po cichu na to, że ktoś wtedy Pana odkryje i namówi, by wydać tę historię jako książkę?

No właśnie – nie. Naprawdę, z ręką na sercu, napisałem tę książkę dla mojego chrześniaka Krzyśka. W jednym egzemplarzu. I tylko dla niego. Główna zasługa (czy wina?) tego, że została w końcu wydana, leży po stronie mojego kolegi z pracy, który znalazł brudnopis w szufladzie i namówił mnie w końcu, by przesłać tekst do jakiegoś wydawnictwa.

Pisanie książek dla dzieci nie wydaje się najbardziej „męskim” zajęciem…

Zupełnie tak samo, jak prowadzenie ciężarówki nie wydaje się zajęciem „kobiecym”, a akurat mam taką znajomą. A, tak na poważnie, moim zdaniem płeć nie ma tu najmniejszego znaczenia. Liczy się empatia, sztuka słuchania dzieci i ich zrozumienia, oraz umiejętność przelania tego na kartki książki.

I - szczególnie podczas spotkań autorskich - umiejętność nawiązania z dzieckiem kontaktu. Zdarzyło się, że kompletnie nie wiedział Pan, jak dziecku odpowiedzieć na zadane pytanie?

Tak. Może nie chodziło o pytanie, ale o stwierdzenie. Kiedyś jedna dziewczynka z trzeciej klasy po moich opowieściach o jednym z bohaterów moich książek (psie Elfie), oznajmiła: „A ja chciałabym, żeby ten pana Elfik zdechł jak najszybciej”. Po krótkiej chwili niedowierzania i osłupienia zdołałem jedynie odpowiedzieć, że mam nadzieję, iż jej życzenie się nie spełni. Potem dowiedziałem się, że dziewczynka jest adoptowana i nie ma najlepiej w nowej rodzinie, że nie potrafi słuchać o szczęściu innych ludzi…

Chciałby Pan zostać nauczycielem w szkole podstawowej?

Parę razy na spotkaniach usłyszałem wypowiedzi dzieci typu „Jaka szkoda, że pan nie uczy polskiego w naszej szkole!” – i to było miłe. Niemniej, jakoś nie wyobrażam sobie siebie jako pedagoga. Zresztą i tak już dawno zabronił mi takich rzeczy laryngolog. Ponoć gardło mam absolutnie niedostosowane do długiego mówienia.

Nie ma Pan poczucia, że omawianie lektur na lekcjach trochę zabija przyjemność z lektury?

Oczywiście, że tak! Sam to doskonale pamiętam. Co innego CHCIEĆ coś przeczytać, a co innego MUSIEĆ. Co zaś dobijało mnie najbardziej? Narzucanie przez nauczyciela jednego słusznego sposobu odbioru treści lektury. Ja zaś często miałem inne, swoje zdanie. Dlatego z dystansem podchodzę do wypowiedzi, które czasem dzieci przesyłają mi po spotkaniach, choćby na FB: „Gdyby lektury były takie, jak Pana książki, to może bym je nawet czytał!”

No właśnie - jaki jest Pański stosunek do doboru kanonu lektur? Jaki był on w Pańskich czasach, jak ocenia Pan jego współczesny kształt? Czy jest jakaś książka, która koniecznie do kanonu powinna trafić, a jaka obowiązkowo powinna z niego zniknąć?

Delikatna kwestia… Powiem tak: w moich czasach znacznie łatwiej było nam się zidentyfikować z bohaterami książek będących lekturami. I mimo, że kanon przecież się zmienił, to chyba wciąż jest zbyt mało w nim książek, z których bohaterami WSPÓŁCZESNE dzieci mogłyby się utożsamiać podczas czytania. Będę bezwzględny i może gromy się posypią na moją głowę, ale uważam że starocie należy usunąć i w ich miejsce dać dzieciom książki współczesnych autorów. Jest mnóstwo osób świetnie piszących dla dzieci, akcja tych książek dzieje się w naszych czasach. Świat pędzi do przodu i kanon powinien za tym nadążać. Nie mówię tu o bajkach czy baśniach, bo one zawsze będą uniwersalne; jednak pozostała część „staroci” pewnie dobrze spełniała swoje zadanie kilkadziesiąt lat temu, a teraz potrafią jedynie skutecznie odstraszyć dzieci od książki. Nie powiem, które rzeczy powinny trafić do kanonu lektur. Wystarczy przecież poczytać recenzje czy choćby przejrzeć listy książek nagrodzonych prestiżowymi nagrodami w ostatnim dziesięcioleciu.

Zwłokopolskich chętnie widziałby Pan w kanonie? Bo to książka, która chyba najmocniej zaskoczyła naszych czytelników. 

To zdecydowanie inna książka od pozostałych. Pomysł na nią – nie wiedzieć, czemu – wpadł mi do głowy podczas serii spotkań autorskich w Czechach, na Zaolziu. Jeden chłopiec powiedział, że chętnie poczytałby o takim zombie, którego nikt nie podejrzewa o to, że jest zombie. Myślałem o tym w hotelu, myślałem w podróży powrotnej do Polski, potem historia zaczęła „żyć swoim życiem” w mojej głowie… i tak w końcu zacząłem ją spisywać. Jest już część druga, Zwłokopolscy. Władcy nocy, a szykuje się część trzecia, Zwłokopolscy: Zemsta

Natomiast nie mam przekonania, że akurat ta seria powinna trafić do kanonu - jest w niej sporo czarnego humoru, który nie dla każdego jest zrozumiały. Znacznie chętniej widziałbym w kanonie Sposób na Elfa, Dasz radę, Marcelko czy też choćby Wszystko zaczyna się od marzeń.

Czytaj także: Sposób na Elfa lekturą szkolną!

Pierwowzory takich postaci, jak Marcelka, Elf czy innych Pańskich bohaterów istnieją naprawdę? Bo niektóre ich przygody wydają się aż zbyt barwne, by mogły być prawdziwe...

Kiedyś najbardziej inspirowała mnie własna wyobraźnia. Od paru lat się to zmieniło i obecnie większość pomysłów czerpię z życia. Z tego, co przytrafiło się mnie, moim znajomym, rodzinie, przyjaciołom… Tak powstała seria o psie Elfie, tak powstały przygody Marcelki. I nie ukrywam, że większość z bohaterów najnowszych książek ma swoje pierwowzory istniejące realnie. Niekiedy nawet z hukiem....

Gdyby miał Pan polecieć w kosmos, to jak istotom pozaziemskim opisałby Pan dzieci mieszkające na Ziemi?

Drodzy Kosmici: jeśli chcecie naprawdę poznać Ziemię, poznajcie dzieci. To one będą wobec Was najbardziej szczere, najbardziej bezpośrednie i impulsywne. To one są skłonne zaakceptować inność i spróbować ją oswoić. Zaś dziecięcy śmiech jest najpiękniejszym dźwiękiem, który można na Ziemi usłyszeć!

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - losar
losar
Dodany: 2016-03-13 22:11:56
0 +-
Ciekawy i pozytw y czlowiek
Avatar uĹźytkownika - losar
losar
Dodany: 2016-03-13 22:11:46
0 +-
Ciekawy i pozytw y czlowiek
Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2015-12-16 00:29:19
0 +-
Wywiad mający w sobie ikrę uśmiechu, ale pozytywnie go odbieram.
Avatar uĹźytkownika - agatrzes
agatrzes
Dodany: 2015-11-02 10:23:55
0 +-
Interesujący wywiad
Książka
Sposób na Elfa
Marcin Pałasz

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Virion. Legenda miecza. Krew
Andrzej Ziemiański ;
Virion. Legenda miecza. Krew
Kołatanie
Artur Żak
Kołatanie
W rytmie serca
Aleksandra Struska-Musiał ;
W rytmie serca
Mapa poziomów świadomości
David R. Hawkins ;
Mapa poziomów świadomości
Dom w Krokusowej Dolinie
Halina Kowalczuk ;
Dom w Krokusowej Dolinie
Ostatnia tajemnica
Anna Ziobro
Ostatnia tajemnica
Hania Baletnica na scenie
Jolanta Symonowicz, Lila Symonowicz
Hania Baletnica na scenie
Lew
Conn Iggulden
Lew
Jesteś jak kwiat
Beata Bartczak
Jesteś jak kwiat
Niegasnący żar
Hannah Fielding
Niegasnący żar
Pokaż wszystkie recenzje