Książka niewielkich rozmiarów, ale jakże dużo tu zawarto. To rodzaj pamiętnika, w którym dorosła córka opisuje stratę matki, od diagnozy do odejścia. W dniu mikołajek M. dowiaduje się, że ma złośliwy nowotwór piersi z licznymi już przerzutami. Od tak strasznej diagnozy rozpoczyna się niniejsza książka. Rodzina M. podejmuje heroiczną walkę o jak najdłuższe i godne życie kobiety. Tu każdy członek rodziny przeżywa tę tragedię na swój własny sposób i każdy z nich po swojemu stara się z tym pogodzić. Płacz, złość, rozgoryczenie, niemoc, obojętność - te uczucia nie opuszczają bohaterów.
Nikt mi nie powiedział, że nowotwór jest jak trucizna i że nawet jeśli działa powoli, to bardzo sprawnie i systematycznie. Że krok po kroku, komórka po komórce zajmuje cały organizm, że niszczy... Niszczy tak, że człowiek zostaje już tylko samym cierpieniem.
Nie znajdziemy tu dialogów, jedynie monolog wspomnień przepełniony niewyobrażalnym bólem, cierpieniem i rozgoryczeniem. Wszystko opisane zostało niezwykle obrazowo, sugestywnie, prawdziwie, ale i z wielką odwagą. Wspomnienia nie tylko bolesne, ale i piękne. Nie podano tu również pełnych imion (oprócz kilku wyjątków). Każdy ma tylko swój inicjał.
Autorka próbuje znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. Czy i jak można "oswoić" śmierć? Jak pogodzić się z tak strasznym wyrokiem? Jak dalej żyć bez najbliższej nam osoby?
Małgorzata Friedel pokazuje, że osoba dotknięta chorobą czuje się samotna w swoim cierpieniu, mimo otaczających ją osób. Ważne jest, abyśmy przy niej byli, by wiedziała, że zawsze możne na nas liczyć, o każdej porze dnia i nocy.
W chorobie jesteś samotny. Nieważne, że masz męża, dwie córki, mamę i siostrę. Nieważne, ile masz sąsiadek i znajomych z osiedla. Mama miała nas, ale była samotna. W bólu i cierpieniu, w strachu przed śmiercią.
Ciężka to lektura. Dawno z taką się nie spotkałam. I nie chodzi mi tu o język, bo to okazuje się nieważne (choć nie można nic mu zarzucić), ale o sam temat i jego przedstawienie. Realizm jest tak namacalny, że trudno było mi dojść do siebie po skończeniu książki.
Autorka na końcowych stronach wyznaje, że pisanie niniejszej książki było dla niej pewną formą terapii. Przelaniem tego, co wydawało się jej niemożliwe do wypowiedzenia oraz pogodzenia się z losem.
Moja mama aniołem łamie serce, smuci, wstrząsa. Pełna jest strachu, bólu, cierpienia, niepewności jutra. Zmusza do refleksji nad nieuchronnością życia oraz tego, jak ważne są profilaktyczne badania. Jeśli macie na tyle odwagi, aby zmierzyć się z tak prawdziwym przekazem, to zachęcam do sięgnięcia po tę publikację.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2017-04-01
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 120
Dodał/a opinię:
izabela81